6. Wydalenie?

22 6 0
                                    

Nie mogłam spać, płakałam, otworzyłam okno, by nieco zaczerpnąć świeżego powietrza i dokładnie w tym momencie wpadła skrzecząca sowa. Ledwie udało jej się ominąć czubek mojej głowy, poszybowała przez pokój, upuściła dużą pergaminową kopertę, którą niosła w swoim dziobie prosto pod moje nogi, zakręciła z gracją, końcówkami skrzydeł muskając jedynie górę szafy i wznosząc się, wyleciała na zewnątrz.
Rozdzierałam już kopertę i wyciągnęłam ze środka list, a serce łopotało mi gdzieś w okolicy krtani.

Droga Pani Clarke

Otrzymaliśmy informację, że wykonała Pani zaklęcie Patronusa dwadzieścia pięć minut po dziewiątej tego wieczoru w zamieszkanym przez Mugoli obszarze i w obecności Mugolki.

Powaga złamania Ustawy o Uzasadnionych Restrykcjach Wobec Nieletnich Czarodziejów powoduje niniejszym wydalenie Pani ze Szkoły Magii i Czarów w Hogwarcie. Przedstawiciele Ministerstwa zjawią się wkrótce w miejscu Pani pobytu celem zniszczenia Pani różdżki.
Jako że wykroczenie to jest poważne, z przykrością zawiadamiamy, że Pani obecność jest konieczna na dyscyplinarnym przesłuchaniu w Ministerstwie Magii o 9:30 rano dwudziestego ósmego sierpnia.

Mając nadzieję, że ma się Pani dobrze,
z wyrazami szacunku
Mafalda Hopkirk
Biuro Niewłaściwego Użycia Magii
Ministerstwo Magii.


— No to koniec, tego by było na tyle — jęknęłam żałośnie i cisnęłam listem w kąt, usiadłam przy biurku i rozpłakałam się na dobre.

Gdy nieco się uspokoiłam, przeczytałam list jeszcze dwukrotnie. Zostałam wydalona z Hogwartu. Wszystko było skończone. Nigdy nie miałam już tam wrócić. Spojrzałam na mieszkanie, cóż, może jednak to dobrze, że nie zajęłam się szukaniem kogoś na wynajem. Może, na razie zostanę w nim do końca wakacji, a od września wprowadzę się do ojca?

Samuel nie spał, nie mógł zasnąć, wstał więc z łóżka, by spróbować porozmawiać z dziewczyną. Nie chciał tak tego zostawić. Poszedł do łazienki i stanął przed umywalką, umył dłonie, obmył twarz i spojrzał na swoje odbicie w lustrze.

— Sam weź się w garść, jesteś dużym chłopcem. Musisz przywyknąć, że masz silną dziewczynę, silną kobietę, a twoja troska powinna się przerodzić we wsparcie jej. Dasz radę.

Pokręcił głową, sam nie wierząc w to, że uda się mu ją przeprosić i naprawić popsute relacje, wyczarował bukiet lawendy i wraz z nim wyszedł z łazienki, zapukał do jej pokoju.

Usłyszałam pukanie do drzwi, otarłam twarz.

— Wejdź.

Wszedł z bukietem i stanął tuż przy mnie.

— Przepraszam, źle się zachowałem, nie powinienem przeglądać Twoich myśli. Zawaliłem, powinienem Ci powiedzieć, ile mogę, a nie zasłaniać się chęcią ochrony Ciebie. Masz rację, jesteś silna, bardzo silna a ja jeszcze do tego nie przywykłem, nadal czuję, że jesteś taka delikatna i krucha, taka...

— Dziecinna? — spytałam z ironią.

— Nie, nie dziecinna, miałem na myśli, że jesteś taka subtelna i kobieca. — Podał mi kwiaty.

— Piękne, dziękuję. Cieszę się, że zrozumiałeś, że to mnie zabolało, ale myślę, że powinniśmy się rozstać, zanim zaczniesz pytać dlaczego, nie chodzi tylko o to, co się stało. Przemyślałam wszystko i mam także inne powody, nie chcę o nich mówić. Pojedziemy wspólnie do rodziny Rona, tak jak obiecaliśmy, ale później każde z nas musi iść w swoją stronę.

— Cassie, błagam, powiedz, że żartujesz.

— Nie Sam, nie żartuję, to nie ma sensu, już nie. Wybacz, ale to koniec. Zostaw mnie samą, na razie. Widzimy się jutro.

Chłopakowi zabrakło słów, pokiwał głową i wyszedł z jej pokoju załamany.

Wtuliłam twarz w poduszkę, licząc, że stłumi mój płacz. Gdy Sam wyszedł, kolejna Sówka wleciała do pokoju, przysiadła na biurku i wyciągnęła nóżkę, do której przywiązany był mały skrawek pergaminu, wstrząsnęła piórami i odleciała w chwili, gdy odebrałam list. Trzęsącymi rękami rozwinęłam drugą wiadomość, na której napisane było wielkimi literami w wyraźnym pośpiechu wśród plam czarnego atramentu kilka zdań.

Cassandro!

Dumbledore właśnie przybył do Ministerstwa i próbuje wszystko wyjaśnić.
NIE OPUSZCZAJ MIESZKANIA!
NIE UŻYWAJ JUŻ ŻADNEJ MAGII!

Artur Weasley


Dumbledore próbuje wszystko wyjaśnić... co to miało znaczyć? Ile władzy miał Dumbledore, by móc unieważnić polecenia Ministerstwa Magii? Czy była w takim razie szansa na to, że pozwolą mi wrócić do Hogwartu? Mały promyk nadziei rozpalił mi się w piersi niemal natychmiast zduszony przez panikę — niby jak miałam odmówić oddania różdżki bez używania magii? Będę musiała zmierzyć się z przedstawicielami Ministerstwa, a gdyby do tego doszło, miałabym szczęście, gdyby udało mi się uniknąć Azkabanu, nie mówiąc o wydaleniu. Sam mógłby mi pomóc, ale wtedy on też by się naraził.
Mój umysł pracował w przyspieszonym tempie... mogłam uciekać i ryzykować schwytanie przez Ministerstwo lub zostać i czekać aż znajdą mnie tutaj. Znacznie bardziej kusiła mnie ta pierwsza myśl, ale wiedziałam, że Pan Weasley życzy mi jak najlepiej z całego serca, tak jak jego żona... i w końcu Dumbledorowi nie takie rzeczy udawało się już wyjaśniać.
Nie wiedziałam już co myśleć, znów wszystko zaczęło mi się walić na głowę. Chłodne powietrze zafalowało i trzecia tego wieczoru sowa wleciała z listem do mojego pokoju, upuściła go tuż przede mną i od razu wyleciała. Pospiesznie otworzyłam kopertę i przeczytałam:

Droga Pani Clarke,

nawiązując do naszego listu sprzed około trzydziestu czterech minut, Ministerstwo Magii zrewidowało swoją decyzję o natychmiastowym zniszczeniu pani różdżki. Może Pani zatrzymać swoją różdżkę do czasu dyscyplinarnego przesłuchania dwudziestego ósmego sierpnia, kiedy to podjęta zostanie oficjalna decyzja.
Po dyskusji z Dyrektorem Szkoły Magii i Czarów w Hogwarcie Ministerstwo zgodziło się, że ostateczna decyzja o wydaleniu Pani ze szkoły zostanie podjęta również w tym czasie. Jednakże do tego czasu jest pani zawieszona w obowiązkach szkolnych.

Z najlepszymi życzeniami,
Oddana
Mafalda Hopkirk
Biuro Niewłaściwego Użycia Magii
Ministerstwo Magii.


Przeczytałam ten list szybko trzy razy z rzędu. Bolesny supeł w piersiach poluźnił się nieco, gdy dowiedziałam się, że nie zostałam jeszcze tak zupełnie wyrzucona, jednak obawy nie opuściły mnie zupełnie. Wszystko zależało od tego przesłuchania.

FIIIIUUUUUU! Z łoskotem, furkotaniem skrzydeł i w towarzystwie miękkiej chmury pyłu czwarta sowa wleciała do pokoju.

— Na miłość Boską! — jęknęłam wystraszona — ruch jak na sowiej poczcie!

Odwinęłam rolkę pergaminu z nóżki sowy. Byłam tak przekonana, że to list od Dumbledore'a wyjaśniający wszystko — Dementorów i to o co chodziło Ministerstwu, jak on, Dumbledore miał zamiar poradzić sobie z tym wszystkim — że po raz pierwszy w życiu byłam rozczarowana, rozpoznając pismo ojca. Przeczytałam wiadomość.

Kekasmai!

Artur powiedział nam właśnie, co się stało. Cokolwiek masz zamiar zrobić, nie wychodź z domu! Nie wiem, gdzie był wtedy Sam, ale będzie się przede mną gęsto tłumaczył!

Tata.


Uznałam to za na tyle nieadekwatną odpowiedź na wszystko, co wydarzyło się tego wieczoru, że odwróciłam kawałek pergaminu, szukając reszty listu, ale nie znalazłam nic więcej. I gniew znów zaczął we mnie narastać. Czy nikt nie zamierzał mi pogratulować samodzielnego pokonania Dementorów? Przeciwnie i pan Weasley i ojciec zachowywali się tak, jakbym zrobiła coś bardzo złego i wstrzymywali się z wyjaśnieniami, zanim upewnią się, jak wiele szkód uczyniłam. Ba! Ojciec miał jeszcze pretensje do Sama, którego cóż... nie mogło być przy mnie z mojej własnej winy. Wściekłam się i zgniotłam w pięści list od taty. Głowa zaczęła mnie boleć, zrozumiałam, że muszę pogadać z Samem, pewnie zaraz i tak się dowie, nie było sensu nic ukrywać. 

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz