Nadszedł grudzień, przynosząc ze sobą jeszcze więcej śniegu i prawdziwą lawinę prac domowych, których wystarczyłoby, na najbliższe pięćdziesiąt lat. Rozmawiałam z Samuelem, średnio raz na tydzień niby wszystko było okej, ale czułam pewne napięcie, mimo to jednak nie mogłam doczekać się spotkania, liczyłam, że uda mi się mu to jakoś wynagrodzić. Od ostatniego pocałunku z Draco, nie wychodziłam wieczorami do salonu, by nie kusić losu, wolałam nie ryzykować. W miarę zbliżania się Świąt, obowiązki prefektów także stawały się coraz bardziej i bardziej uciążliwe. Co rusz wzywani byliśmy, by nadzorować prace nad dekorowaniem zamku (— Kiedy Irytek będzie próbował cię udusić tym łańcuchem, trzymając za jego drugi koniec, spróbuj go podwiesić — doradzał Ron), by doglądać pierwszo i drugorocznych, spędzających, z powodu uciążliwego mrozu, ferie w zamku (— To po prostu małe, bezczelne smarkacze, wiesz?... My na pewno nie byliśmy tacy nieokrzesani, kiedy byliśmy na pierwszym roku — narzekał Ron) i żeby patrolować korytarze na zmianę z Argusem Filchem, który podejrzewał, że Duch Świąt może pokazać się w wyniku wybuchu czarodziejskich pojedynków (— On ma trociny zamiast mózgu! — narzekałam). Byliśmy tak zajęci, że nawet Hermiona, z wielkim bólem, ale jednak zmuszona była przestać dziergać skrzacie czapeczki, mimo faktu, że zbliżała się już do samego końca.
— Och, te wszystkie biedne skrzaty, których jeszcze nie uwolniłam, będą musiały zostać tutaj na całe Święta, tylko dlatego, że nie mam wystarczająco dużo czapeczek!
Harry i ja, którzy znaliśmy prawdę, nie mieliśmy serca powiedzieć jej, że wszystko, co do tej pory zrobiła, zebrał Zgredek.
Pracowałam nad swoim wypracowaniem z Historii Magii, jednak moje myśli uciekały co rusz do zbliżających się Świąt. Wiedziałam, że w końcu spotkam się z tatą i z Samuelem. Jedyną rzeczą, na którą oprócz tego czekałam z niecierpliwością były Spotkania AD, ale te stały pod znakiem zapytania, bo wszyscy członkowie, chcący spędzić ferie ze swoimi rodzinami, nalegali na przerwę w tym czasie. Hermiona miała jechać z rodzicami na narty, co niezwykle rozbawiło Rona, który nigdy wcześniej nie słyszał o mugolskich deskach drewna przywiązywanych do stóp w celu ześlizgiwania się z góry. On sam natomiast zamierzał jechać do domu. Harry miał jechać z Ronem do jego rodziny.
Wspólnie z Harrym przybyliśmy do Sali Potrzeb na ostatnie przed feriami spotkanie AD nieco wcześniej i byliśmy bardzo z tego powodu zadowoleni, bo kiedy porozpalaliśmy wszystkie pochodnie, zobaczyliśmy, że Zgredek sam postanowił udekorować to miejsce na Święta. Oboje wiedzieliśmy, że zrobił to właśnie ten skrzat, bo z całą pewnością nikt inny nie porozwieszałby u sufitu ponad stu złotych bombek, z których każda przedstawiała wizerunek Harry'ego i nosiła napis: „WESOŁYCH POTTEROWYCH ŚWIĄT!"
Harry zdążył akurat ściągnąć na dół ostatnią z nich, gdy skrzypnęły otwierane drzwi i przeszła przez nie Luna Lovegood, patrząc jak zwykle niezwykle sennie.
— Cześć — powiedziała niewyraźnie, patrząc wokoło na pozostałości dekoracji — Ładne. Czy to Ty je tu umieściłeś?
— Nie — odpowiedział Harry — to Zgredek, domowy skrzat.
— Jemioła — sennie oznajmiła Luna, wskazując na sporą kępkę białych owoców jemioły uwieszonych prawie ponad głową Harry'ego. Odskoczył natychmiastowo — Słuszne posunięcie — powiedziała Luna bardzo poważnie — Jemioła często bywa zaatakowana przez Nargle.
Następnie pojawiły się Angelina, Katie i Alicia. Wszystkie trzy były zdyszane i wyglądały na przemarznięte.
— No więc — oznajmiła mętnie Angelina, zdejmując swój płaszcz i ciskając go w kąt — wreszcie cię zastąpiłyśmy.
— Zastąpiłyście mnie? — tępo zapytał Harry.
— Konkretnie to ciebie, Freda i George'a — odpowiedziała niecierpliwie — mamy nowego szukającego!
— Kogo? — pośpiesznie zapytał Harry.
— Ginny Weasley — odparła Katie.
Harry wytrzeszczył na nią oczy.
— Tak. Wiem — powiedziała Angelina, wyciągając różdżkę i uginając ramię — ale, prawdę mówiąc, ona jest nawet całkiem niezła. Oczywiście nie, żebym miała coś do Ciebie — powiedziała, rzucając na niego bardzo parszywe spojrzenie — no ale skoro nie możemy mieć ciebie...
— A co z pałkarzami? — kontynuował, próbując zachować równowagę w głosie.
— Andrew Kirke — odpowiedziała Alicia bez entuzjazmu — i Jack Sloper. Żaden z nich nie zachwycił, ale w porównaniu z resztą kretynów, którzy się zgłosili...
Przybycie Rona, Hermiony, Neville'a, Pansy, Blaise'a i Henry'ego zakończyło tę dołującą rozmowę, której słuchałam, przeglądając jedną z ksiąg.
— Okej — powiedział Harry, przywołując wszystkich do siebie, by zaprowadzić porządek — wieczorem przemyślałem całą sprawę i pomyślałem sobie, że powinniśmy przećwiczyć dziś to wszystko, co do tej pory przerobiliśmy, dlatego że jest to nasze ostatnie spotkanie przed trzytygodniową przerwą i chyba nie ma sensu zaczynać niczego nowego — spojrzał na mnie a ja przytaknęłam.
— Nie będziemy dziś robić nic nowego? — chrząkliwym szeptem zapytał Zachariasz Smith, wystarczająco głośno jednak, by słowa jego rozniosły się po całej sali — Gdybym wiedział o tym wcześniej, to bym po prostu nie przyszedł.
— W takim razie jest nam bardzo przykro, że nikt nie powiedział ci tego wcześniej — głośno odrzekł Fred.
— ...możemy ćwiczyć w parach — powiedział Harry — Na początek, przez jakieś dziesięć minut poćwiczymy sobie Impedimento, a potem możemy porozkładać poduszki i spróbować Ogłuszania.
— Chętnie Ci dziś potowarzyszę w ćwiczeniach Zachariaszu, skoro tak dobrze już sobie radzisz, to chyba to żaden problem, co? — spytałam z lekkim uśmiechem.
Kilka osób zachichotało.
— Eeee... no jasne, czemu nie.
Wszyscy podzielili się posłusznie. Harry jak zwykle partnerował Nevillowi na zmianę z Henrym. Sala natychmiastowo wypełniła się przerywanymi krzykami — Impedimento! — Ludzie zamierali w bezruchu na minutę lub dwie, podczas gdy ich partnerzy rozglądali się dookoła bezcelowo, przypatrując się, jak pracują inne pary, a potem następowała zmiana kolejki i tak w kółko.
— Impedimento! — powiedział Zachariasz, ale nie poszło mu zbyt dobrze, poruszyłam się i spojrzałam na niego zdziwiona.
— Impedimento! — zamarł, by po chwili spojrzeć z lekkim szokiem i zawstydzeniem na mnie.
Poćwiczyliśmy jeszcze kilka razy i podziękowałam mu, zaczęłam chodzić wokół pozostałych z satysfakcją, że udało mi się utrzeć mu nosa.
Neville zrobił postępy pod każdym względem. Po jakimś czasie, kiedy Harry rozmarzał już po raz trzeci z rzędu, nakazał Neville'owi przyłączyć się na dłużej do Henry'ego, tak by mógł dołączyć do mnie, gdy tradycyjnie już ominęłam Cho, zostawiając ją Harry'emu, podeszłam do Puchonów, którzy właśnie zamienili się parami.
Po dziesięciu minutach powtarzania Impedimento, na całej podłodze porozkładaliśmy poduszki i przeszliśmy do Ogłuszania. Powierzchnia sali była jednak zbyt mała, by umożliwić nam wszystkim równoczesną pracę, więc postanowiliśmy się podzielić. Najpierw jedna połowa grupy obserwowała drugą, a potem się wymienili.
Kiedy ich tak wszystkich obserwowaliśmy, Harry poczuł, że rozpiera go duma.
— Świetnie im idzie co nie?
— Tak, super sobie poradziłeś Harry.
— Oj, gdybyś nie pomogła, nie ogarnąłbym wszystkich, a i dzięki... za Cho.
— Spoko, oj... Neville zamiast Henry'ego ogłuszył właśnie Padmę Patil.
— Tak, ale i tak było to chybienie znacznie mniejsze niż zazwyczaj, a wszyscy inni zrobili w ostatnim czasie nadzwyczajne postępy.
CZYTASZ
Ślizgonka z wyboru 5
FanfictionPiąty rok Cassandry w Hogwarcie to okres pełen wyzwań. Jej związek jest testowany, a ryzyko wydalenia zwiększa presję. Ślizgonka odkrywa tajemnice rodzinne, stawia opór nowej nauczycielce Obrony Przed Czarną Magią i walczy, ze zwolennikami Sami Wiec...