Wstałam po szóstej następnego ranka, ogarnęłam się i ubrałam z największą prędkością, po czym wyszłam z sypialni, zostawiając śpiącą Pansy. W salonie spotkałam Draco, był zamyślony i wściekły, mimo że wyglądał na spokojnego, jego emocje mocno we mnie uderzyły.
— Cześć — powiedziałam.
— Cześć — wymamrotał — Gdzie uciekasz?
— Sam ma mi dostarczyć składniki na zajęcia i pergaminy dla mnie i Pansy, tak się złożyło, że nie zdążyłyśmy kupić.
— Jasne, rozumiem.
— Ale mam jeszcze chwilę — powiedziałam i usiadłam na kanapie, Draco znów się odsunął, mimo że wcale nie usiadłam blisko niego. — Draco, wracając do wczorajszej rozmowy, nie chcę dopytywać o szczegóły, ale powiedz mi tylko, proszę, czy nie chcesz, czy nie możesz powiedzieć?
Przez moment milczał, ale w końcu powiedział.
— Nie mogę.
Pokiwałam głową.
— Draco, wiem, że nie wyszło najlepiej z nami, ale bardzo chciałabym, byśmy mogli ze sobą rozmawiać jak dawniej, chociaż w połowie tak dobrze się dogadywać, jak kiedyś.
— Przecież gadamy — powiedział z nutą kpiny.
— Oj, wiesz, o co mi chodzi...
— Wiem, ale to raczej nie możliwe, już nie. — Wstał i poszedł do swojego dormitorium.
Nie pozostało mi nic innego jak także wstać i wyjść na korytarz. Zamieniłam kilka słów z Madame Daviną i odeszłam, żeby poza jej wzrokiem, odebrać od Samuela to po co przyszłam.
— Cześć kochanie.
— Hej — wspięłam się na palce, by go cmoknąć w policzek, ale gdy tylko to zrobiłam, Sam rozejrzał się i wziął mnie pod rękę, by odejść jeszcze głębiej w ciemny korytarz lochu.
— Nie wiele mam czasu. Posłuchaj mnie uważnie, zapomniałem przez to całe zamieszanie z przesłuchaniem, powiedzieć Ci, że Sophie prosiła mnie, bym na kilka pierwszych dni wrócił do siedziby. Mamy mieć nową osobę ze stanów, mam ją wprowadzić, porównać metody działania i takie tam, ale wrócę za kilka dni, mam nadzieję.
— No, dobrze, jakoś dam radę.
— To jeszcze nie wszystko. Powiedziałem, że mam nadzieję, bo pojawienie się tej Umbridge w szkole nie niesie za sobą nic dobrego, czuję to. Postaram się to rozpracować, w siedzibie może będę mieć jakąś wizję, jeśli Ty coś poczujesz, albo się dowiesz, a będzie to bardzo istotne, skorzystaj z pierścienia, ale tylko w bezpiecznym miejscu, po rzuceniu zaklęć wyciszających. Cassie, dyrektor uważa, że Ministerstwo może uznać, moją pomoc w nauce za zbędne i być może nie będę mógł wrócić, ale obiecał, że w październiku załatwi Ci wolne na tę sobotę, trzydziestego pierwszego byśmy mogli skoczyć na ślub babci i święto Matki Miłości. Oczywiście wszystko pod pretekstem spotkania w sabacie.
— Zaraz, czyli może się okazać, że nie wrócisz? — spytałam przerażona.
— To nie jest wykluczone. Mam dostać sowę od dyrektora jak mają się sprawy. Poćwicz rozmowę ze mną na odległość, na razie mieliśmy okazję tylko w szkole, ale to można wyćwiczyć, próbuj przebijać się dalej, byśmy byli w kontakcie, tłumaczyłem Ci latem co i jak. W razie najwyższej konieczności korzystać będziemy z podróży astralnych.
— Sam, to brzmi strasznie.
— Wiem Skarbie, ale zdaje się, że robi się gorąco.
Poczułam niemiły ścisk w żołądku, miałam złe przeczucie, coś mogło być na rzeczy, zwłaszcza że Draco także coś w tym stylu wspominał.
— Dobrze, postaram się, jakoś dam radę. Proszę, jeśli będziesz mógł, pisz do mnie, chociaż dwa słowa, czy pogoda dopisuje, to będzie dla mnie znak, czy wszystko okej, czy nie.
— Dobrze, tak się umawiamy, omawiamy pogodę.
Sam odstawił na ziemię pergaminy i papierową torbę ze składnikami na eliksiry. Objął mnie mocno a ja jego. Pocałował mnie, a ja nie chciałam go wypuszczać z objęć.
— Penny, cokolwiek by się działo, pamiętaj, że Cię kocham.
— Będę pamiętać Cassiuszu, ale i Ty bądź spokojny o mnie i moje uczucie.
Objęłam go jeszcze mocniej, po czym zabrałam z ziemi to, co przyniósł i posłałam mu tęskne spojrzenie pełnymi oczami łez, gdy ten odchodził już pospiesznie, nie oglądając się za siebie.
Wróciłam do pokoju wspólnego i poszłam prosto do swojej sypialni. Pansy już nie spała i właśnie wychodziła z łazienki ze szczoteczką w ustach.
— O cho chochi? — spytała niewyraźnie.
— Sam wyjeżdża, nie wiem na ile, niby na kilka dni do sabatu, ale może się okazać, że nie zobaczę go do października.
— Chemu?
Rzuciłam zaklęcie wyciszenia i opowiedziałam jej wszystko, co mówił Sam.
— Jasny gwint... no to faktycznie nie ciekawie... myślisz, że ta baba naprawdę namiesza?
— Niestety czuję, że to więcej niż pewne.
— W każdym razie, co jest grane, Harry? — ciągnęła Hermiona, kiedy ruszyli w dół po schodach, przy których ciągnęły się portrety starych czarownic i czarodziejów, pogrążonych w swoich własnych rozmowach i niezwracających na nas uwagi.
— Wyglądasz, jakbyś był, naprawdę wściekły na coś. — wtrąciłam, idąc z nimi. Zastanawiałam się, czy Draco odprowadzi pierwszoroczniaków do Wielkiej Sali, bo nie pojawił się z rana, więc ja rozdałam im plany zajęć i kazałam na niego czekać, po czym sama spakowałam swoją torbę i wyszłam.
— Seamus uważa, że Harry kłamie, mówiąc o Sama—Wiesz—Kim — oznajmił zwięźle Ron, kiedy Harry nie odpowiedział.
Hermiona ze złością słysząc to, westchnęła.
— Tak, Lavender też tak myśli. — powiedziała smutno.
— Urządziłyście sobie z nią małą miłą pogawędkę, na temat tego, czy jestem, czy nie jestem kłamliwym, szukającym uwagi kretynem, co? — spytał głośno Harry.
— Nie — wyjaśniła spokojnie Hermiona — Właściwie to powiedziałam jej, żeby trzymała tę swoją wielką tłustą gębę na kłódkę na twój temat. I byłoby całkiem miło, gdybyś przestał nam skakać do gardeł, Harry, bo na wypadek, gdybyś nie zauważył, Cassie, Ron i ja jesteśmy po twojej stronie.
Nastąpiła krótka przerwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/350527662-288-k680384.jpg)
CZYTASZ
Ślizgonka z wyboru 5
FanfictionPiąty rok Cassandry w Hogwarcie to okres pełen wyzwań. Jej związek jest testowany, a ryzyko wydalenia zwiększa presję. Ślizgonka odkrywa tajemnice rodzinne, stawia opór nowej nauczycielce Obrony Przed Czarną Magią i walczy, ze zwolennikami Sami Wiec...