Rozdział 5

6K 153 18
                                    

~Nathaniel~

Stoję przed coraz bardziej bezwładnym ciałem Dahlii. Jej oczy stają się ciężkie, a ciało bez sił. Dobrze, że stałem tak blisko niej, to od razu mogłem ją złapać.

- Dahlia! Dahlia, otwórz oczy.

Kurwa dlaczego zemdlała? Miała tak bardzo przerażoną minę jakby się wystraszyła czegoś. A przecież nie chciałem aby się mnie bała. Myślałem, że poczuje ulgę, na moje słowa. One przecież nie były skierowane do niej. Wina zajechała na odpowiednie piętro, wziąłem Dahlie na ręce, bez problemu ją podniosłem. Ona w ogóle coś je? Jest taka lekka, że trzymałem ją jedną ręką, a drogą otwierałem drzwi od domu. Od razu delikatnie położyłem ją na kanapie w salonie.

- Dahlia... - Sprawdziłem jej puls czy w ogóle oddycha. Całe szczęście oddychała. Wyciągnąłem telefon i dzwonię po znajomego lekarza. Nie patrzę, która jest godzina, nawet nie obchodzi mnie, to czy jest on w pracy czy w domu.

- Nate, czy ty wiesz, która jest godzina? Dyżur mi się przeciągnął i jestem wyjebany w chuj.

- Ryan, w moim mieszkaniu leży dziewczyna, która chyba zemdlała.

- Co ty jej zrobiłeś? - Ryan od razu myśli, że coś się stało podczas seksu. No nie ukrywam tego, że czasami musiał mi pomagać. - Jeśli ją skrzywdziłeś...

- Ryan, a ile my się lat znamy? Przyjedziesz sam czy mam wysłać kogoś po ciebie?

- Wyślij! Mówiłem już, że ledwo na nogach stoję, nie wiem czy umiem użyć samochodu.

- Obyś tylko dobrze użył swoich leków, czy sprzętu.

- Tym się nie martw. To mogę robić w chuj wyjebany, czy nawet z zamkniętymi oczami. Czekam przed szpitalem.

Ryan się rozłączył, a ja wysłałem jednego ze swoich ludzi. Co chwile sprawdzałem jej puls, próbowałem ją obudzić, jednak ona w dalszym ciągu miała oczy zamknięte.

- Dlaczego tak się tobą martwię?

Sam w dalszym ciągu tego nie rozumiem? Dobra, pomoc pomocą. Tak zostałem wychowany. Mama zawsze powtarzałam mi, czym jest miłość, szacunek do drugiego człowieka, a w szczególności szacunek do kobiety. Zawsze z ojcem mówili, że mimo tego czym się zajmujemy, kim jesteśmy, nie możemy zatracić w zupełności swojego człowieczeństwa.

Patrząc się teraz na nieprzytomną Dahlie, nie wiem co siedzi mi w głowie. Nie chcę aby przechodziła przez to wszystko sama. W jakimś stopniu, chcę zabrać od niej część brzmienia, które nosi na swoich barkach. Chcę zapewnić jej bezpieczeństwo, dom i pieniądze. A przede wszystkim chcę zająć się osobą, przed którą musi tak uciekać.

Tylko co później?

Jak ja jej wytłumaczę, że to wszystko jest z mojej strony bezinteresowne? No może jak mi pozwoli, to kilka razy się zabawimy, ale to tyle. Przecież nie mogę rzucić wszystkiego i spróbować z kobietą, która pochodzi zupełnie z innego świata.

Chyba, z innego świata. W sumie to jeszcze nie dostawałem żadnych informacji o niej, więc nie wiem czy nie jest jakoś powiązana z nim.

Ale czy jest, czy też nie jest, dla nas przyszłości nie ma.

Kurwa Nate, ogarnij się widzisz dziewczynę pierwszy raz, a teraz masz jakieś rozkminy życia.

Pomogę jej i zniknie z mojego życia! Aby nie mieć wątpliwości, to nawet jej nie tknę!

Usłyszałem cichy jęk, od razu znalazłem się przy Dahlii, zaczynała otwierać swoje oczy, a mi spadł wielki kamień z serca.

- Dahlia... - Powiedziałem cichym i łagodnym tonem. Kiedy otworzyła swoje oczy i zobaczyła mnie, od razu cała się spięła. Brawo Nate, teraz się ciebie boi. - Dahlia nie bój się mnie, nic ci przecież nie zrobię.

W imię zasad (The Mafia Legacy Vol.1 Nate) (+18) (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz