Rozdział 49 - Wiedział

2.3K 49 156
                                    

Wszystko dzieje się tak szybko czerń, woda, krzyki, cisza, światło..

Budzę się...

Budzę się i od razu się podnoszę do pozycji siedzącej biorąc głębokie wdechy, sen.. to wszystko to był tylko sen.. nie wierzę, Japierdolę, biorę łapczywe wdechy, jestem cała mokra i cała się trzęsę a z moich oczu płyną łzy ale to wszystko nie równa się z moją zniszczoną psychiką, minęło może 5 minut? a może 10? Chociaż w sumie to chyba pół godziny zanim się uspokoiłam i dopiero po upływie tego czasu byłam w stanie pobudzić mój mózg do myślenia to wszystko było takie dziwne moje uczucia w tej chwili były jeszcze dziwniejsze bo miałam wrażenie że czułam wszystko na raz złość, smutek, radość, strach i wiele innych, czułam się okropnie ale okropnie psychicznie nie fizycznie postanowiłam więc pójść się wykąpać wstałam więc z łóżka ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa i nagle stały się jak z waty i gdybym nie podtrzymała się stolika to bym runęła na ziemię, w końcu kiedy znów otrzymałam władzę nad nogami ruszyłam pomału w stronę łazienki w której wzięłam długi gorący prysznic, kojąca woda masująca moją skórę sprawiła że trochę się zrelaksowałam i pozbyłam części negatywnych myśli jednak w pewnym momencie przypomniałam sobie że jestem u siebie w sali a jeżeli dobrze pamiętam byłam u Lucasa a potem zdałam sobie sprawę że nawet w sali nie było braci, zaniepokoiło mnie to nie powiem ale po chwili jednak wróciłam myślami do tego okropnego snu, pomimo że był to sen miałam wrażenie że jednak miał mi on coś przekazać i te słowa Sonny'ego ,,Bądź z nim szczęśliwa Hailie" miałam dziwne przeczucie że w najbliższym czasie coś się wydarzy a to było moim ostrzeżeniem.

Po skończonym prysznicu zrobiłam sobie jeszcze pielęgnację twarzy i przebrałam się w świeże nowe dresy i tak wyszykowana wyszłam z pomieszczenia, miałam mętlik w głowie chciałam z kimś o tym porozmawiać więc stwierdziłam że napiszę do Adriena ale po chwilowych poszukiwaniach telefonu nie odnalazłam go więc stwierdziłam że pewnie zostawiłam go u Lucasa w sali więc postanowiłam się tam udać i przy okazji o tym porozmawiać dlatego udałam się do sali chłopaka. Weszłam do pomieszczenia tak jak to robiłam zawsze czyli bez pukania jak do siebie ale stanęłam w drzwiach bo pomieszczenie było puste, pościelona kołdra na łóżku i wszystko ładnie posprzątane przez chwilę zastanawiałam się co się tu stało gdy wreszcie dotarło do mnie że przecież chłopak miał opuścić szpitala podczas ostatniej naszej rozmowy wieczorem, przeklęłam pod nosem i udałam się do recepcji żeby dowiedzieć się gdzie mogę znaleźć moją zgubę. Młoda kobieta w recepcji poinformowała mnie że rzeczy znalezione trafiają do dyrekcji szpitala i tam również też mnie zaprowadziła, niestety nawet tam nie znalazłam mojej zguby, wracałam do sali z nadzieją że może jednak gdzieś tam leży telefon albo po prostu Lucas go zabrał i mi go odda jak się spotkamy następnym razem.

Niestety Po dokładnym przeszukaniu pokoju nie odnalazłam go dlatego też postanowiłam oddać się lekturze którą ostatnio zakupił dla mnie Will, książka była naprawdę interesująca i szybko się wciągnęłam i nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy z godziny 13:00 zrobiła się 19:00 i przez cały ten czas nie widziałam żadnego z braci.

W pewnym momencie usłyszałam że drzwi się otwierają dlatego przeniosłam wzrok znad książki a moim oczom ukazali się moi bracia, cała piątka, uśmiechnęłam się szeroko na ich widok ale żaden tego nie odwzajemnił, weszli do środka i ustawili się w rzędzie przede mną na środku stał Vincent a po jego prawej stronie stał Will a po lewej Dylan, Tony zaś stał obok Dylana a Shane obok Willa, wszyscy byli jacyś dziwni patrzyli się na mnie z taką powagą a w szczególności Will który zawsze na mój widok uśmiechał się a teraz tak bardzo przypominał mi Vincenta, na samą myśl że Will mógłby być taki jak Vincent przechodzą mnie ciarki, kocham Vincent ale nie chciałabym mieć takich dwóch.

- Coś się stało? - zapytałam i zamknęłam książkę i w tym samym czasie przypomniałam sobie że nie włożyłam zakładki co skomentowałam westchnięciem ale darowałam sobie już i po prostu skupiłam swoją uwagę na braciach.

- Pakuj się, jedziemy do rezydencji - oznajmił Vincent, oczywiście ucieszyłam się faktu że jadę nareszcie do domu ale jednak za dobrze ich znałam żeby nie zauważyć że coś się dzieje a poza tym zostało mi jeszcze 4 dni do wyjścia ze szpitala.

- Vincent ale ja przecież jestem jeszcze przez cztery dni na obserwacji -

- Wypisałem cię na żądanie, A teraz drogie dziecko idź się pakuj bo nie mamy czasu - Okej czyli coś musi być na rzeczy.

Nie ociągając się już wstałam i zaczęłam wkładać wszystko do walizki którą przywieźli mi tu kiedyś chłopcy, pakowałam się jak najszybciej mogłam bo wiedziałam że zależy mi na czasie zresztą oni też pomimo swojej powagi pomagali mi pakować się w ciszy, w końcu po jakiejś 45 minutach miałam spakowane wszystko więc chłopcy poszli zanieść moje bagaże a ja udałam się jeszcze do mojego lekarza bo wszystkie badania i recepty.

20 minut później siedziałam już w samochodzie którym kierował Vincent a obok niego siedział Will, Święta trójca zaś pojechała drugim pojazdem, co jakiś czas przyłapywałam Vincenta na spoglądanie na mnie ale nic się nie odzywałam tak jak oni, atmosfera była gęsta i nieprzyjemna wiedziałam że coś musi być na rzeczy skoro musieli mnie wypisać wcześniej ze szpitala tylko jeszcze nie wiedziałam co.

W końcu dojechaliśmy do naszej ukochanej rezydencji było już ciemno za oknem i o dziwo chłopaki nie byli przed nami, jechali przepisowo nie łamiąc zasad prędkości co na nich było bardzo dziwne, kolejny powód że coś musi być na rzeczy gdy samochód zaparkował Nie wysiadłam z niego od razu tylko czekamy aż Vincent coś powie za on wymienił spojrzenie z Willem i w końcu przeniósł zwrot na mnie.

- Teraz droga Hailie udasz się z nami do gabinetu - widziałam jak zaciska szczękę i jak jego oczy ciemnieją, przełknęłam ślinę ale posłusznie poszłam z nimi do gabinetu mojego najstarszego brata, Vincent usiadł swoim fotelu przy biurku a Will stanął obok niego z założonymi rękami na klatce piersiowej za to ja usiadłam na kanapie naprzeciwko biurka, siedzieliśmy tak w ciszy zapewne czekając na świętą trójcę ale na szczęście nie musieliśmy długo czekać bo po 5 minutach weszli do gabinetu, Dylan stał oparty o drzwi a bliźniacy usiedli na drugiej kanapie powtarzam usiedli nie rozwalili się jak to mieli w zwyczaju, czułam że wszyscy się na mnie patrzą ale mój wzrok był jedynie skierowany na Vincenta, mój najstarszy brat nie odrywając kontaktu wzrokowego sięgnął po coś do tyłu do kieszeni a po chwili wyjął telefon..

Mój telefon...

Zamarłam...

- Czy chcesz mi coś powiedzieć droga Hailie? -


Ocena, krytyka, błędy -->>>


Hejo, sorki że nie było tak dawno rozdziału ale obecnie ma bardzo mało czasu, muszę się też przyznać że ten rozdział miałam wstawić wczoraj ale straszne długo mi zeszło z pisaniem go i było już grubo po północy dlatego stwierdziłam że wstawię go jak wrócę ze szkoły, kocham was💗
Buziaki💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz