Rozdział 41 - Zostaw

2.4K 48 26
                                    

Siedzieliśmy jeszcze długo z Lucasem i pewnie siedzielibyśmy jeszcze dłużej gdyby nie moi bracia, siedziałam z Lucasem i opowiadałam mu o moim pierwszym spotkaniu z Adrienem gdy nagle przerwały nam jakieś krzyki, odwróciliśmy się w stronę odgłosów i zobaczyliśmy bliźniaków biegnących w naszą stronę i już wiedziałam że będzie się działo, jako pierwszy podbiegł do mnie Shane i od razu złapał mnie za nadgarstki nakazując wstać co też zrobiłam a wtedy on zamknął mnie w szczelnym uścisku, po chwili zobaczyłam Tony'ego który nie stanął obok nas tylko wyminą a ja już wiedziałam co za chwilę się stanie, młodszy bliźniak szedł w stronę Lucasa a starszy odwrócił nas i zaczął powoli iść prawdopodobnie żebym tego nie widziała, przez pierwsze parę sekund robiłam to co kazał mi brat ale po chwili otrząsnęłam się i zaczęłam się wyrywać ale mój brat nie chciał mnie puścić a jedynie wzmocnił uchwyt więc nie zostało mi nic innego jak błagać.

- Shane proszę puść mnie -

- Już idziemy stąd młoda -

- Shane... - nie dokończyłam bo usłyszałam to czego się obawiałam, Tony zaczął tłuc Lucasa..

W tej chwili nie wytrzymałam z moich oczu trysnęła fontanna łez, ale mój brat się tym nie przejmował, po prostu szedł prowadząc mnie do szpitala, teraz zaczęłam się jeszcze bardziej wyrywać i krzyczeć jak opętana ale na marne, nie chciałam sprawić krzywdy mojemu rodzeństwu ale w tej chwili nie widziałam innego wyjścia, kiedy byliśmy już niedaleko wejścia do szpitala przykleiłam się do Shane'a niby w celu przytulenia go a tak naprawdę przywaliłam mu w krocze.. nie za mocno żeby go strasznie nie bolało ale też nie za delikatnie, tak żeby coś poczuł, oczywiście zadziałało bo mój brat mnie puścił i zaczął się zwijać z bólu a ja nie zwracając na niego uwagi od razu pobiegłam do Tony'ego i widząc że chce przyłożyć kolejny raz chłopakowi zasłoniłam go swoim ciałem i stało się to..

Tony mnie uderzył.

Spodziewałam się że może się to stać chociaż miałam nadzieję że zorientuję się że stoję przed nim i nie wymierzy ciosu ale jak widać się myliłam, szczerze myślałam że będę miała złamany nos albo podbite oko a jednak po prostu rozciął mi wargę, mój brat dopiero chwilę później zorientował się co się dzieje a teraz stał jak słup i się patrzył na mnie a chwilę potem dołączył do niego starszy bliźniak, oboje stali i widać było że byli przerażeni, Ja jednak poczułam wielką falę złości jak i smutku więc z oczami pełnymi mordą przetarłam lecącą krew z mojej wargi a potem spojrzałam na braci.

- I CO, ZADOWOLENI JESTEŚCIE Z SIEBIE?! - krzyknęłam.

- Hailie.. - zaczął mówić łagodnie Tony, wow nagle Tony'emu przypomniało się co to uczucia.

- Nie chłopaki, jak chcecie jakoś pomóc to zawołajcie pomoc a jak nie to zejdźcie mi z oczu - powiedziałam i odwróciłam się do pobitego chłopaka jego stan był dużo gorszy, ewidentnie potrzebował lekarza, niestety nie słyszałam żeby bracia jakkolwiek się ruszyli czyli będę musiała wszystko sama załatwić, podeszłam do chłopaka i zaczęłam wycierać jego rany ale chłopaki musieli im przerwać.

- Hailie idziemy - warknął Tony.

- Możecie iść, ja nigdzie się nie ruszam - przyłożyłam rękaw mojej bluzy do buzi chłopaka żeby zetrzeć krew.

- Hailie Monet idziemy stąd, teraz - powiedział bardzo poważnie Shane i chyba miałam się go przestraszyć i z nimi iść ale nie ze mną takie numery.

- Wiem że nie rozumiecie nawet najprostszych słów dlatego wam je przeliteruję N I E proste, Nie, nie idę z wami - odpowiedziałam a łzy zaczęły kapać na chodnik, chłopaki ewidentnie nie zrozumieli moich słów bo w końcu Shane westchnął i podniósł mnie i zaczął kierować do wejścia do szpitala.

- SHANE ODSTAW MNIE - krzyknęłam próbując się wyrwać ale chłopak w ogóle nie zareagował.

- SHANE MASZ MNIE ODSTAWIĆ - próbowałam dalej ale do niego nic nie docierało, obok nas szedł Tony też nie przyjęty moim zachowaniem a w oddali widziałam Lucasa siedzącego na ziemi ten widok sprawił że cała złość zamieniła się w rozpacz.

- BŁAGAM CHOCIAŻ MU POMÓŻCIE - próbowałam ich przekonać ale oni szli normalnie jakbym w ogóle nic nie mówiła, chciałam jeszcze raz spojrzeć w kierunku chłopaka ale nic nie widziałam bo łzy zakryły mi obraz, krzyczałam, płakałam, szarpałam się i wszystko na nic i zdałam sobie sprawę że

Właśnie straciłam moją deskę ratunkową..


Ocena, krytyka, błędy -->>>


Hejka, przepraszam że jest tak późno rozdział ale teraz mam szkołę, strasznie dużo nauki i nie mam czasu pisać tych rozdziałów, dlatego teraz pewnie będą się pojawiać późno, Mam nadzieję że rozdział się podobał i do jutra 💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz