Rozdział 89 - Niemożliwy

2K 57 118
                                    

Kiedy zajechałyśmy pod szpital ja nawet nie czekałam aż samochód dobrze zaparkuję od razu wyskoczyłam i wbiegłam do szpitala i nie przejmując się tym że ludzie czekają w kolejce wepchałam się na sam przód i zaczęłam w pośpiechu mówić do młodej dziewczyny za ladą.

- Dzień dobry, gdzie leży Adrien Santan - powiedziałam szybko do jak dobrze pamiętam nowej pracownicy, z tego co słyszałam to dobrze się sprawuje, dziewczyna zaczęła coś klikać w komputerze ale ja nie miałam na to czasu, rozumiem że jest nowa i potrzebuję jeszcze czasu ale ja akurat tego czasu nie miałam. Szybko obeszłam ladę dookoła i delikatnie przepchnęłam się obok młodej dziewczyny i sama zaczęłam szybko wpisywać odpowiednie dane w komputer. Dobra sala 369. Kiedy zobaczyłam tylko numerek od razu skierowałam się na schody bo wiedziałam że windą będzie długa kolejka i szybciej dojdę na pieszo. Kiedy doszłam na odpowiedni piętro od razu skierowałam się w właściwy sektor gdzie znajdowała się ta sala.

366..

367..

368..

369!

Od razu weszłam do sali i nawet nie pukając lecz przystanęłam kiedy zobaczyłam Adriena.

Chłopak stał do mnie tyłem lecz kiedy usłyszał że drzwi się otwierają odwrócił się powoli z uśmieszkiem na twarzy a w jednej ręce trzymał bukiet czerwonych róż.

- Adrien! - krzyknęłam i podbiegłam do niego żeby z całych sił go przytulić na co chłopak się lekko zaśmiał ale oczywiście oddał przytulasa. Łzy szczęścia spływały mi z oczu tak bardzo się cieszyłam że nic mu się nie stało przez ten wypadek.. nagle sobie coś uświadomiłam przecież on stoi przede mną i nawet nie ma ryski.. zrozumiałam że to tak naprawdę był jakiś głupi żart i od razu się odkleiłam od narzeczonego po czym szybko starłam łzy i spojrzałam na niego wściekła na co on wydawał się lekko zaskoczony.

- CO TY SOBIE DO JASNEJ CHOLERY WYOBRAŻASZ?! CIEBIE JUŻ DO RESZTY POPIERDOLIŁO?! JA PRAWIE UMARŁAM ZE STRACHU ŻE TOBIE COŚ SIĘ STAŁO A TY ODPIERDAL.... -  reszty nie dano mi dokończyć bo chłopak cały rozbawiony moją reakcją pochylił się i złączył nasze usta. Cóż z Santanem jest tak że można się na niego gniewać ile wlezie jednak kiedy mnie całuję cała złość odchodzi na bok.. A najgorsze jest to że on o tym doskonale wie i to wykorzystuje przeciwko mnie. Oderwaliśmy się od siebie pomału a ja spojrzałam na niego z gniewem w oczach.

- Nie myśl sobie że ci wybaczam - syknęłam i przybrałam pozycję obrażonej na co chłopak kolejny raz się zaśmiał.

- No już Pani Smith przecież nic takiego się nie stało - zaśmiał się i dodatkowo mnie wkurzył bo wiedział że nie lubię kiedy mówi do mnie po podrabianym nazwisku kiedy nie ma takiej potrzeby.

- Nic się nie stało?! Ty się słyszysz?! Wywiozłeś mnie na środek jakiegoś pierdolonego pola by po chwili zadzwonić że miałeś wypadek i leżysz w szpitalu to jest dla ciebie nic?! - krzyknęłam ale już nieco ciszej niż wcześniej.

- No dobrze niech ci będzie może faktycznie lekko mnie poniosło ale pozwól że ci to wynagrodzę - Adriena znów uśmiechnął się po czym pochylił kwiatki w moją stronę a ja przewróciłam oczami.

- Podaj mi przynajmniej trzy argumenty dlaczego nie miałabym cię teraz tu zabić - powiedziałam ale i tak zabrałam mu te śliczne kwiaty.

- Kochasz mnie, ponieważ jesteś ciekawa co przyszykowałem dla ciebie dalej oraz wiesz że za szybko bym mi tu pomogli, mam wymieniać dalej? - spytał a ja westchnęłam.

- Nie - bruknęłam po czym schowałam w twarz w kwiatach żebym powąchać ich cudowny zapach - w takim razie co dalej? - powiedziała nie chętnie chociaż w duszy byłam bardzo ciekawa.

- Zapraszam za mną Hailie Monet - powiedział i wskazał ręką na drzwi a ja uśmiechnęłam się lekką kiedy usłyszałam że użył mojego oryginalnego imienia i nazwiska.

Wyszliśmy przed szpital i skierowaliśmy się do samochodu Adriena a ten jeszcze wcześniej wymeldował Olivie mówiąc że kiedy jestem z nim nie ma takiej potrzeby aby ona uczestniczyła z nami, później chłopak wrócił do samochodu i bez słowa ruszył. Przez jakieś 20 minut jechaliśmy w ciszy lecz w końcu stwierdziłam że to czas żeby się odezwać.

- Dobrze, zatem powiedz mi co się takiego stało że osoba o takim wysokim stopniu i osoba która posiada mózg wpadła na tak głupi pomysł - chłopak zaśmiał się z moich słów ale posłusznie odpowiedział.

- Zaczęło się od tego że wysłałem twojemu ochroniarzowi adres który jak się później zorientowałem był błędny, wiedziałam że po tak długiej podróży nie będziesz chciała zawracać dlatego pojechałam do twojego szpitala i zapłaciłem jakiemuś tam mężczyźnie w poczekalni, podałem mu co ma ci przekazać przez telefon po czym wypożyczyłem jedną sal i czekałaem na twój przyjazd - chłopak wzruszył ramionami a ja pokręciłam głową.

- Jesteś niemożliwy.. - powiedziałam i wlepiłam swój wzrok w szybę.

- Czego się nie robi żeby uszczęśliwić swoją kobietę - uśmiechnął się i położył mi jedną rękę na udzie i zaczął nią lekko przesuwać w górę i w dół przez co było mi coraz ciężej skupić się na otoczeniu za szybą.




Ocena, krytyka, błędy -->>>




Witam, trzymajcie rozdział mam nadzieję że wam się podoba i że mnie nie zabijecie że skończyłam w takim interesującym momencie no ale cóż, bywa, nie mam za bardzo nic do powiedzenia przynajmniej nic sobie nie przypominam dlatego po prostu widzimy się jutro💗
Papatki 💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz