Rozdział 128 - Bum

1.1K 51 56
                                    

16 maja

Dzień jak co dzień przynajmniej tak myślałam. Cała nasza rodzina akurat znajdowała się w domu, Dylan był na siłowni, Tony na strzelnicy, Shane wyjadał z lodówki, Vincent wraz z Adrienem i Monty'm jak zwykle przesiadywali w gabinecie, Anja wraz z Eugenią rozmawiały robiąc pranie, Will i Harrison relaksowali się w jacuzzi a niedaleko nich opalały się Maya wraz z Martiną, dzieciaki bawiły się na placu zabaw a ja czytałam książkę huśtając się na bujawce.

Wszystko było dobrze słoneczko świeciło, ptaszki ćwierkały po prostu idealny dzień na odpoczynek, No cóż był idealny do momentu bo w pewnej chwili ten piękny dzień zamieniał się w istny chaos..

Kiedy skończyłam czytać rozdział włożyłam zakładkę do książki po czym ją zamknęłam a następnie sięgałam po telefon. Odblokowałam urządzenie i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nowa wiadomość od mojego super psychicznego fana który bardzo pragnie mej śmierci. Przełknęłam ślinę bo wiedziałam co to może oznaczać. Zawsze dostawałam od niego wiadomości raz w miesiącu po lub przed incydentami w których próbował mnie zabić. Na przykład wiadomość z 15 marca wyglądała tak:

Stąpasz po kruchym lodzie..
Jeden fałszywy ruch..
a wszystko się zawali..
Uważaj gdzie chodzisz.

Natomiast wiadomość z 22 kwietnia brzmiała tak i była ona już po pożarze

Uważaj na ogień panno Monet..
Na razie wygrywasz..
Jednak ja się dopiero rozkręcam.
Do zobaczenia.

Tym razem jednak wiadomość pojawiła się przed incydentem i zdecydowanie mnie zaniepokoiła..

10 minut..
Tik.. tak.. tik.. tak..
Szukaj lub uciekaj..
Powodzenia.

Od razu po przeczytaniu wiadomości zerknęłam kiedy została wysłana i zobaczyłam że została dostarczona do mnie o 14:00 a mamy 14:06. Przeklęłam pod nosem bo cokolwiek to oznaczało wiedziałam że zostały 4 minuty. Zerwałam się natychmiast z miejsca i ignorując pytające spojrzenia domowników od razu zaczęłam biec do gabinetu starszego brata.

Weszłam do gabinetu nawet nie pukając co spowodowało że oczy wszystkich w pomieszczeniu skierowały się na mnie, Ja jednak szybko podeszłam do biurka i położyłam na środku telefon tak aby każdy z nich mógł przeczytać wiadomość. Kiedy wszyscy to uczynili widziałam jak z poważnieli jeszcze bardziej a jako pierwszy odezwał się Vincent.

- Musimy opuścić budynek gdzieś znajduje się bom... - Nie dokończył bo właśnie wybiła godzina 14:10 i usłyszeliśmy ogromny huk.

Od razu wybiegliśmy z gabinetu kierując się do tylnego wyjścia po drodze informując wszystkich telefonicznie że trzeba uciekać z budynku i kierować się na dwór. Kiedy my dostaliśmy się na zewnątrz byli już prawie wszyscy, prawie bo brakowało jedynie Dylana. Kiedy cały czas coś wybuchało a jego wciąż nie było w końcu najstarszy brat wraz z wujkiem Montym i Willem poszli po Dylana. Ja w tym czasie wraz z Adrienem obeszliśmy dookoła dom aby sprawdzić czy gdzieś go na zewnątrz indziej nie ma, jednak brak chłopaka dawał nam jasno do zrozumienia że znajduje się dalej w środku willi. Obchodząc dom dookoła oczywiście w rozsądnej odległości od razu zobaczyliśmy w którym miejscu musiała wybuchnąć bomba. W miejscu w którym kiedyś był mój pokój, pokój Hailie Monet teraz była ogromna dziura.. wszystkie rzeczy, meble, wszystko to zostało zamienione w miazgę.

Serce mi przyspieszyło a łzy pojawiły się w moich oczach.. co jakby któryś z braci akurat znajdował się w pomieszczeniu? Nawet nie chciałam o tym myśleć co mogłoby się stać.. chłopcy po w moim wypadku często przysiadywali w tym miejscu.. lubili oglądać moje stare rzeczy i wyżalać się bo wierzyli że nawet jak mnie nie ma z nimi fizycznie to tam tak naprawdę gdzieś jestem i zawsze ich słucham..

Zamknęłam oczy i wzięłam parę głębokich wdechów by następnie odwrócić się i wrócić do miejsca gdzie znajdowała się cała reszta. Kiedy dotarliśmy do punktu zbiórki akurat Vincent wraz z Willem nieśli Dylana za ramiona a tuż obok szedł Monty cały czas coś mówiąc.

Jak się okazało kiedy bomba wybuchła Dylan akurat był niedaleko przez co odrzut był tak ogromny że powaliło chłopaka na ziemię a następnie przygniótło nogi kawałkiem ściany. Niestety kawałek był na tyle ciężki że sam Dylan nie był w stanie go podnieść samemu.

Vincent i Will posadzili chłopaka na krześle a potem już wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy eksplozje ucichły ludzie Vincenta weszli do willi i zabezpieczyli resztę bomb które na całe szczęście z dziwnego powodu się nie odpaliły bo inaczej willa zostałaby zrównana z ziemią. W tym samym czasie Dylana i Shane'a zabierano do szpitala, tak Shane'a też ponieważ okazało się że przed tym całym incydentem wpierdolił surowe ziemniaki bo nie chciało mu się ich ugotować a teraz miał ogromną gorączkę i mdłości, oczywiście Martina pojechała z nimi. Całą resztę za to przewieziono do hotelu na ten czas my z Adrienem jednak zdecydowaliśmy że najbezpieczniej będzie jeżeli teraz oddzielimy się od Monetów dlatego pojechaliśmy do jego rezydencji..

Ocena, krytyka, błędy -->>>

Siemankooo
Bardzo was przepraszam za spóźnienie totalnie pomysły mi się dni przez to że nie szłam do szkoły bo trochę zabalowaliśmy na tej komunii i praktycznie cały poniedziałek odsypywałam za to we wtorek nie wiem czemu myślałam że jest niedziela a tu bum dziś tata mi mówi że do szkoły i mnie budzi rano a ja mu mówię że mam na 8:50 bo poniedziałek jest a on mi mówi że środa i ja byłam w taki szkodu 😅
Mam nadzieję że rozdział wam się podoba i do zobaczenia 💗
Buziaczkiii 💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz