Rozdział 73 - Rezydencja M

2.2K 65 151
                                    

Tego dnia w rezydencji Monetów panował spokój, tak się akurat złożyło że wszyscy byli w komplecie, cała rodzina. Święta trójca wraz z dziećmi Vincenta i z synem May okupowali salon, damskie grono znajdowało się w kuchni czyli Maya, Anja, Martina, Will z Harrisonem byli na jednym z swych słynnych biegów a Monty i Vincent przesiadywali w gabinecie. Po wyjściu z żałoby rodzina dbała żeby spotykać się jak najczęściej i wzmocnić relację między sobą, oczywiście dalej odwiedzali grób swojej siostry ale już nie tak często jak kiedyś po prostu zmieniło się to z przychodzenia codziennie do przychodzenia dwa, trzy razy w miesiącu.

- Dobra młody idę zobaczyć co u rodzinki na dole - powiedział wujek Monty do Vincenta i zaczął się kierować do drzwi - Nie siedź nad tymi papierami za długo okej? - zapytał jeszcze stojąc pod drzwiami a najstarszy brat skinął głową na co wujek się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia.

Vincent nie miał zamiaru okłamywać wujka bo wrzeczy samej kończył już papierkową robotę i zaczął się zbierać żeby dołączyć do swojej rodziny gdy niespodziewanie zadzwonił mu telefon, na początku miał zamiar odrzucić połączenie bo ostatnio uczył się żeby nie odbierać telefonów podczas chwil wolnych jednakże kiedyś zobaczył na wyświetlaczu kto dzwoni wiedział że musi być coś na rzeczy a taki telefon wymaga natychmiastowego odebrania dlatego w końcu odebrał i przyłożył telefon do ucha.

- Dzień dobry Vincencie - rozbrzmiał głos w słuchawce.

- Witaj Charlesie - odpowiedział a następnie mój brat zasiadł w fotelu.

- Dzwonię żeby zapytać czy słyszałeś o tym okropnym incydencie który zdarzył się w ostatnich godzinach - powiedział Charles a Vincent aż musiał się poprawić na krześle gotowy na nowe ploteczki. ( MUSIAŁAM TO NAPISAĆ, #PLOTECZKIZVINCENTEM XDDD )

Ledwo Vincentowi udało się wygonić z domu resztę rodziny tak aby zostali sami bracia, wykupił cztero godzinne bilety na termy i pomimo że na początku protestowali że nie robi się takich rzeczy na ostatnią chwilę w końcu ulegli bo jednak był to czterogodzinny odpoczynek jeżeli to w sumie można nazwać odpoczynkiem biorąc pod uwagę że będą mieć na głowie jeszcze dzieci ale je to się wrzuci do strefy zabaw z nianiami i będzie po sprawie.

Kiedy w końcu w domu zostało samo rodzeństwo Vincent udał się do salonu gdzie czekała na niego reszta już prawie pewna że coś się święci. Najstarszy brat nie siadam, stanął na środku salonu i zmierzył wszystkich wzrokiem a następnie rzekł.

- Dzwonił dzisiaj do mnie Charles Geras - powiedział i spojrzał na rodzeństwo żeby ocenić ich reakcję, Will i Dylan niemal od razu z spoważnieli jeszcze bardziej niż wcześniej za to bliźniacy wyglądali jakby mieli to trochę w dupie ale wiadomo było że skoro Vincent informuje całe rodzeństwo o tym to coś musi być na rzeczy.

- No dobra to co chciał? - spytał w końcu Dylan jak zwykle w gorącej wodzie kąpany.

- Dzwonił żeby poinformować o zamieszaniu które spowodowane jest śmiercią jednego z członków organizacji -

- Kto umarł? - zapytał tym razem Will.

- Rodric Retter - powiedział z powagą najstarszy brat a Tony parsknął.

- I serio jest zamieszanie z powodu że jedna osoba z waszego kółka różańcowego zmarła? - najmłodszy wywrócił oczami a Vincent posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Rzecz w tym że nie zginął on z przyczyn naturalnych lecz został zastrzelony, a w dodatku tej kobiecie pomagała osoba z organizacji - Vincent mówił to do wszystkich ale widać było że te słowa kieruje najbardziej do Tony'ego który teraz już inaczej patrzył na sprawę.

- Kto niby z członków organizacji pomagał w zabiciu Rodrica? - Teraz odezwał się Shane.

- Adrien Santan - odpowiedział najstarszy brat a w pomieszczeniu zapadła cisza dopóki Dylan nie klasnął mocno w dłonie.

- HA ZAWSZE WIEDZIAŁEM ŻE JEST KRETYNEM - wykrzyczał dumny z siebie Dylan.

- Jeszcze nic nie wiadomo, Adrien obecnie znajduje się w szpitalu kiedy jego stan zdrowia się polepszy będzie miał on obowiązek poinformować wszystkich o tym co się tam wydarzyło a do tego czasu ciało Rodrica będzie znajdowało w specjalnie przeznaczonym do tego celu pomieszczeniu -

- No dobra a co z tą kobietą? - zapytał Shane.

- No właśnie, baba musi mieć niezłe jaja skoro zastrzeliła Rettera - dodał Tony.

- Wiesz może jak się nazywa? - dołączył się Dylan a Vincent spojrzał na wszystkich poważnie a po chwili uniósł podbródek wysoką i powiedział.

- Gabriella Smith -



Ocena, krytyka, błędy -->>>



Siema, siema, No tego to chyba się nie spodziewaliście, ja sama się tego nie spodziewałam tak znikąd przyszedł mi pomysł zrobienia takiej ala perspektywy braci ale wydaje mi się że fajnie wyszła i możliwe że od czasu do czasu będą się pojawiać takie rozdziały więc wydaje mi się że to dobrze ale nie wiem napiszcie co o tym sądzicie i to tyle na dziś widzimy się w sobotę 💗
Żegnam kochani 💗
ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz