Rozdział 8 - Znak

102 8 6
                                    

Gdy tylko wróciłam do domu, przewertowałam cały internet w poszukiwaniu tego cholernego symbolu.

Najpierw próbowałam go jakoś opisać, zaczynając od całości, przechodząc później do konkretnych elementów. Trójkąt w dół, w środek wpisane koło otoczone przez pięć kresek. Jakby usunąć ten trójkąt, samo koło z liniami wyglądało jak uproszczony rysunek słońca. Może to symbol jakiegoś kultu czczącego słońce? Ten trop też sprawdziłam. Niestety bez rezultatów. Nie rzuciło mi się w oczy nic, co chociażby przypominało dziwny wytwór autorstwa Elliota Wingsa.

Przeszukiwałam też różne strony i artykuły o wszelkich "zakazanych symbolach" i ich rzekomym demonicznym znaczeniu. Jeszcze kilka dni temu pewnie żadnego z nich nie potraktowałabym nawet w minimalnym stopniu poważnie. Po ostatnich wydarzeniach nic mnie już nie dziwiło. Od dnia ugryzienia czułam się jak przykuta łańcuchem do diabelskiej karuzeli, która zamiast stopniowo zwalniać, ciągle tylko przyspieszała.

Zastanawiałam się czy w ogóle jeszcze potrafiłam odróżniać prawdę od kłamstwa. Dawno nie czułam się aż tak nieswojo we własnej głowie.

Wyciągnęłam z pralki ubrania, które pożyczyła mi Danielle i rozwiesiłam je na suszarce. Miałam nadzieję, że do rana wyschną i będę mogła je szybko oddać. Zastanawiałam się, czy Amber rozpozna, że nie były moje. Znała moją szafę lepiej niż ja i zawsze zwracała uwagę jak zauważyła mnie w czymś nowym. Ostatnio jak zwykle była bardzo zajęta swoimi sprawami, a przez to też nieobecna. Chciałam dać jej tyle przestrzeni, ile potrzebowała i nie wchodzić jej zbytnio w drogę.

Wróciłam do swojego pokoju i jeszcze raz obejrzałam obydwa zdjęcia, które wysłał mi Dean. Dalej podtrzymywałam myśl, że Elliot wyglądał mi na członka jakiejś sekty. Wyskrobany przez niego symbol miał potencjał na bycie częścią jakiegoś złożonego rytuału. Dodatkowo na jego niekorzyść działał fakt, że co chwilę się rozglądał i ewidentnie nie chciał być zauważony.

Zastanawiała mnie też jego skomplikowana relacja z Deanem, a raczej jej brak. Elliot był dla Deana nikim więcej niż tylko "tym dziwnym chłopakiem ze szkoły", który raz go śledził. Nie przepadał za nim i było to jak najbardziej jasne i oczywiste. Za to kim w takim razie musiał być Dean dla Elliota? Z opowieści wynikało, że w środku nocy szedł za nim przez pół miasta. Nigdy wcześniej nie mieli okazji zamienić słowa, więc z perspektywy Deana było to ich pierwsze spotkanie. Odkąd się o tym dowiedziałam, zaczęłam częściej oglądać się za siebie.

Poddałam się z tym szukaniem. Nie potrafiłam znaleźć żadnej wartościowej informacji, lub choćby nawet wskazówki czym mógł być ten piekielny znak. Wykręciłam numer do Deana, żeby zobaczyć, czy może on coś już miał. W końcu siłą rzeczy płynniej poruszał się po tych wszystkich "paranormalnych" tematach. Ja byłam w tym kompletnie zielona.

– Nadal nic – odpowiedział zrezygnowany.

– A Danielle? Mówiłeś, że ona na pewno coś skojarzy.

– Znaczy... nie miałem jeszcze czasu z nią o tym pogadać. Ktoś... do mnie zadzwonił – odparł zmieszany.

Wyczułam, że nie było z nim dobrze. Podejrzewałam, że chodziło o tę samą osobę, z którą rano pokłócił się przez telefon.

– Wiem, że może nie wypada mi o to pytać i całkowicie zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał odpowiedzieć, ale co się dzieje?

Usłyszałam jak wziął głęboki oddech, jakby uciskał go cały ten ciężar, który ze sobą nosił.

– Jestem w trakcie rozstania a raczej... można powiedzieć, że już po – wypowiadając te słowa, załamał mu się głos.

Zrobiło mi się go cholernie szkoda. Chciałam móc wesprzeć go w tej trudnej chwili i dać mu do zrozumienia, że nie jest z tym sam. Mimo tego, że znaliśmy się właściwie od wczoraj, w tamtej chwili miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z kimś bliskim.

Istoty Zmiennokształtne || gdy ćma trafi na płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz