Rozdział 21 - Postać w czarnym płaszczu (pt. 2)

57 6 0
                                    

‼️UWAGA!‼️ - ten rozdział zawiera sporo triggerów i scen, z którymi nie każdy może czuć się komfortowo, więc wolę uprzedzić na początku. Otóż zawiera: wypadek, krew, catcalling i wulgarne słownictwo.‼️ Jeśli chcesz go pominąć, drogi czytelniku, mogę na prośbę streścić go na początku kolejnego rozdziału. Kolejny już jest bez triggerów.

***

Zdecydowanie nie nadawałam się do roli swatki. Wychodziłam z założenia, że jeśli miało komuś wyjść, to po prostu wychodziło. Bez ingerencji osób trzecich. Nie byłam potrzebna Jasonowi i Elvirze. Gdyby ten dzban nie stchórzył, szedłby teraz na prawdziwą randkę, a nie na spotkanie, które miało ją tylko przypominać. 

Trzymałam się na uboczu, gdy zmierzaliśmy całą trójką w stronę Centrum Handlowego. Chciałam dać im trochę przestrzeni, żeby porozmawiali sam na sam. Dawno nie widziałam Ferreta aż tak zestresowanego. Zachowywał się jakby opuściła go cała swoboda, a przecież na co dzień miał jej w sobie aż nadto. Dziwnie obserwowało mi się jak nerwowo strzelał palcami, albo w środku rozmowy gubił cały kontekst.

On naprawdę brał to wyjście na poważnie. Miałam wrażenie, że aż za bardzo. W końcu i mi się udzielił jego stres i sama zaczęłam się martwić, że nic mu z tego nie wyjdzie. Elvira bywała nieprzewidywalna jeśli chodziło o relacje. Już parę razy się o tym przekonałam. Jednego dnia potrafiła zakochać się na zabój od pierwszego wejrzenia, po to, żeby niecały tydzień później wypłakiwać łzy, że popełniła największy błąd swojego życia. Jason doskonale o tym wiedział, z resztą, ostrzegałam go, ale się uparł. Nic na tym świecie nie było w stanie wybić mu tej dziewczyny z głowy.

– A tak w ogóle, to gdzie ty wtedy wyparowałaś, Rosie? – odwróciła się w moją stronę.

Wyłączyłam się na chwilę, więc nie byłam w temacie, ale domyśliłam się, że chodziło jej o tą nieszczęsną domówkę u Khloe. 

– Siostra Deana miała... wypadek – wymyśliłam na poczekaniu – Skręciła kostkę i zadzwoniła, żeby jak najszybciej przyjechał. Podwiózł nas Elliot.

– Skręciła kostkę? – powtórzyła – Mi Fairy powiedział, że poślizgnęła się na podłodze w łazience i uderzyła o coś głową.

Przełknęłam ślinę.

– No... tak... uderzyła głową, ale oprócz tego skręciła kostkę – próbowałam wybrnąć.

Niech to szlag. Mogliśmy ustalić jedną, spójną wersję.

– Biedactwo. Jak się czuje?

– Lepiej – chciałam jak najszybciej uciąć temat.

– Wings potem wrócił jakiś taki wzburzony, nie chciał nic powiedzieć. Wpakował tylko Marcusa na tylne siedzenie i pojechał. Myślałam, że to jakaś grubsza akcja się wydarzyła. Pisałam do niego potem ale mnie zbył.

Przynajmniej on nie skłamał. Dwie podobne historie jeszcze dało się jakoś sensownie połączyć. Gdyby dołączyła do nich trzecia, nie wygrzebalibyśmy się z tego.

– Właśnie... co Marcus robił na górze? – w końcu odeszliśmy od tematu naszego tajemniczego zniknięcia.

Całe szczęście.

– Myślę, że on był jeszcze wyżej niż tylko "na górze" – mruknęłam pod nosem.

– Co? – popatrzyła na mnie pytająco.

– Nic, nic – skwitowałam, zerkając porozumiewawczo na Jasona.

On zrozumiał.

– Ale nie wchodził do pokoju Khloe? – kontynuowała Elvira.

Istoty Zmiennokształtne || gdy ćma trafi na płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz