Rozdział 17 - Domówka (pt. 1)

68 8 0
                                    

‼️TW - alkohol‼️

W piątek lekcje skończyły się wcześniej, bo Rosemary dopadło zapalenie oskrzeli.

Wróciłam więc do domu już koło pierwszej i od razu zaczęłam się szykować na wieczór.
Wzięłam prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, a potem spięłam je wielkim, kwadratowym klipsem, żeby zostały na swoim miejscu podczas dalszych przygotowań. Sięgały do pasa, więc miały spory potencjał do poplątania się na wszelkie możliwe sposoby. Tego dnia o dziwo nawet względnie się układały. Dosyć rzadkie zjawisko. Oczywiście nie miałam zamiaru pojawić się tam w spiętych włosach. Przed wyjściem zawsze je rozpuszczałam. W takiej formie najbardziej mi odpowiadały. Lubiłam ich długość za bardzo, żeby ukrywać ją w upięciach.

Wyciągnęłam z szuflady kosmetyczkę i położyłam ją na umywalce, wyciągając z niej po kolei wszystko, co było mi potrzebne. Na codzień nie chciało mi się malować, więc cały proces kończył się na korektorze, rzęsach i kreskach. Tym razem stwierdziłam, że się postaram. Pewnie następną okazję do wystrojenia się jak przysłowiowy szczur na otwarcie kanału będę miała dopiero na balu.

– Wychodzisz gdzieś? – spytała Amber widząc mnie przed lustrem, z bordową szminką w dłoni.

Gdybym miała zaplanowane spędzanie tego wieczoru w domu, na pewno nie malowałabym ust. Nienawidziłam tego, jak szybko potem wysychały, ale za to strasznie podobało mi się połączenie ciemnoczerwonej szminki w zestawieniu z ciemnymi ubraniami. Nie umiałabym malować ich codziennie, ale gdy trafiała się okazja podobna do tej, zawsze to robiłam.

– Do Khloe. Wrócę pewnie jutro rano.

– Widzę, że szykuje się coś poważnego – obejrzała mnie od góry do dołu.

Wcale nie wyglądałam na jakąś wybitnie odstrojoną. Miałam na sobie zwykłe spodnie garniturowe z wysokim stanem, golf i wysokie buty. Oczywiście wszystko to było w moim ulubionym kolorze, więc liczyłam na komentarze, że wyglądam jakbym wybierała się na cmentarz. Do tego miałam swój zestaw srebrnych naszyjników, każdy innej długości i grubsze niż zwykle kreski na powiekach.

Podejrzewałam, że gdyby nie te bordowe usta, nawet by nie zauważyła, że się gdzieś wybierałam. To one mnie zdradziły.

– Zwykła domówka – odparłam – Nic poważnego.

– Wyglądasz bardzo dobrze – powiedziała, wciąż stojąc we framudze, przyglądając się ostatnim szlifom mojego malowania.

– Dzięki – rzuciłam, chowając kosmetyczkę do szuflady.

– Jakby Samara Morgan i Morticia Addams miały ze sobą dziecko – dodała kąśliwie.

– Tym bardziej dzięki – odwróciłam się w jej stronę, dumnie unosząc głowę.

Amber przeszła do kuchni i przygotowała sobie kubek kawy, mimo tego, że dochodziła czwarta.

Każdy jej powtarzał, że ma niezdrową relację z kofeiną, ale ona to ignorowała.

Poprawiła swój niedbale związany kucyk, który wyglądał jak gniazdo gołębia sklecone na szybko pod fontanną w centrum miasta.

– Tylko żebyś znowu nie wróciła poobijana – odezwała się, dosypując czwartą łyżeczkę cukru.

Z cukrem też przesadzała, ale nikt oprócz mnie nie zwracał na to uwagi, bo miała przy tym sporą niedowagę. Mało kto wiedział, że to ze stresu.

– Postaram się – odrzekłam.

Tym razem nie miałam zamiaru wchodzić do jaskini, gdzie utknęłaby mi noga między skałami. Jedyne co mogło mnie spotkać to ewentualne zderzenie czołowe z jakimś pijanym zombie. To akurat byłam w stanie przewidzieć jeszcze zanim wszystko się zaczęło. Innych wypadków moje plany nie uwzględniały.

Istoty Zmiennokształtne || gdy ćma trafi na płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz