Rozdział 26 - Notatnik

54 5 0
                                    

Odłożyłam torbę w kąt pokoju Deana i usiadłam na brzegu łóżka, starając się zająć najmniej przestrzeni, jak tylko to było możliwe. On też miał coś, co nazywałam u siebie "krzesłem na ubrania". Mi dodatkowo zdarzało się wmieszać w to ręczniki, chociaż walczyłam z tym nawykiem. Przeniosłam wzrok na parapet, gdzie zobaczyłam trzy puste kubki, odbijające promienie słońca. Obok nich pusty talerz, pusta butelka po wodzie, jakieś kartki i trochę kurzu.

– Wybacz za bałagan, ale ostatnio nie mam w ogóle głowy do sprzątania – powiedział, gdy zauważył co pochłonęło moją uwagę.

– U mnie wcale nie jest lepiej, nie przejmuj się.

Nigdy nie rozumiałam idei przepraszania za bałagan we własnym pokoju. Byłam gościem w jego prywatnej przestrzeni. Nie przyszłoby mi nawet do głowy ocenianie go za jej stan. Szczególnie, że znałam tylko niewielki skrawek jego życia i sytuacji.

Tylko on jeden wiedział jak naprawdę wpłynęło na niego rozstanie z Matildą.
Jego pokój był chyba nieco mniejszy niż ten Danielle, albo może tak mi się tylko wydawało przez ciemniejsze kolory mebli. Było tam... spokojnie. To określenie idealnie odzwierciedlało klimat, jaki panował wokół. Nawet mimo lekkiego nieporządku.

– Słyszałem, że Jason Ferret wylądował w szpitalu – zaczął, dosiadając się do mnie.

Na samo wspomnienie o tym wydarzeniu poczułam jak przez mój kręgosłup przeszła fala nieprzyjemnego zimna.

– A wiesz dlaczego? – spytałam, chcąc przetestować plotkotwórcze umiejętności osób z naszej szkoły.

– Jedni mówili, że spadł ze schodów, inni, że potrącił go samochód. Nie wiem która z tych dwóch historii jest prawdziwa.

– Żadna – skwitowałam – Byłam przy tym. Upadła mu na nogę kula do kręgli.

– Ałć – skrzywił się – Wiadomo jak się teraz czuje?

Właśnie uświadomiłam sobie, że nawet do niego nie napisałam. A powinnam. Moje spotkanie oko w oko z postacią w czarnym płaszczu całkowicie zatarło w mojej głowie myśl o skontaktowaniu się z Jasonem, żeby zapytać co u niego.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon, żeby szybko naprawić ten błąd.

– Zaraz się dowiemy – powiedziałam, wystukując na klawiaturze krótką wiadomość – Beznadziejna ze mnie koleżanka, że robię to dopiero teraz.

– No co ty, Rosie – wywrócił oczami – Sama mówiłaś, że miałaś ciężki weekend. Jesteś dla siebie zbyt surowa.

Poczułam na plecach poduszkę, którą we mnie rzucił.

– Chcesz żebym ci oddała? – uniosłam brwi.

– Możesz próbować.

Chwyciłam za miękki przedmiot i cisnęłam w niego, trafiając w ramię.

– Słabo – skomentował.

– Chcesz mocniej?

Położył przede mną moją nową broń, jakby wyzywał mnie na pojedynek. Nie spodziewałam się, że w wieku siedemnastu lat będę miała okazję stoczyć walkę na poduszki, ale skoro zostałam do tego aż tak wyraźnie sprowokowana, musiałam podnieść rękawicę.

Przynajmniej na chwilę oderwałam się od ciężkich myśli, które przygniatały mnie odkąd zobaczyłam zjawę. Nie dawałam Deanowi wygrać. Trzymałam się stabilnie. Oczywiście obydwoje pilnowaliśmy, żeby drugiej stronie nic na poważnie się nie stało. Nie usłyszeliśmy otwierających się drzwi, w stronę których leciała akurat jedna z poduszek. Po chwili odsłoniła twarz poirytowanej Danielle, która bez słowa oparła ramię o framugę i popatrzyła na nas z politowaniem.

Istoty Zmiennokształtne || gdy ćma trafi na płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz