Gdy otworzyłam oczy, Elliota nie było już obok mnie. Słońce wtargnęło do pokoju przez przez szczelinę pomiędzy zasłonami, rzucając światło prosto na uchylone drzwi. Zobaczyłam też złożony narożnik, pozostawiony dokładnie w takim stanie, w jakim zastałam go wchodząc tu po raz pierwszy.
Jakim cudem udało mu się mnie nie obudzić? Mój sen nie wytrzymywał czasem Amber przekładającej książki na półkach za ścianą. Zazwyczaj spałam jak zając, czujna na każdy, nawet najcichszy dźwięk. Trochę nieswojo mi było dotykać cokolwiek w obcym pomieszczeniu, ale uznałam, że mogę sobie pozwolić na odsłonięcie okna. Powoli wstałam i przesunęłam zasłonę, wypuszczając do pokoju Elliota naturalne światło. Od razu lepiej.
Usłyszałam ciche skrzypnięcie, po którym odruchowo odwróciłam głowę.
Obsydian wślizgnął się do środka, witając mnie merdaniem ogona. Przykucnęłam przy nim i zaczęłam go głaskać, unikając języka, którym zawzięcie próbował polizać mnie po twarzy. Typowy labrador. Widział mnie drugi raz w życiu, a cieszył się na mój widok, jakbym codziennie go karmiła.
Zaraz potem wszedł Wings, który najwyraźniej zdążył już wziąć prysznic i się przebrać. Odłożył wilgotny ręcznik na oparcie krzesła i usiadł na narożniku.
- Nikogo nie obudzę, jak też się pójdę umyć? - spytałam, wciąż drapiąc psa za uchem.
- O tej porze? Raczej nie - odblokował telefon i zerknął na ekran - Jeśli wyrobisz się w pół godziny. Czyste ręczniki są w białej szafce.
Przeszłam do łazienki niemalże na palcach, rozglądając się i nasłuchując, czy przypadkiem nie natknę się na kogoś nieznajomego. Jakby nie patrzeć, byłam pasażerem na gapę. Elliot nikomu nie powiedział o mojej obecności. Wolałam uniknąć niezręcznego spotkania i wyjaśniania jak to się stało, że się tutaj znalazłam. Szczególnie, że przecież nie mogłabym opowiedzieć prawdziwej wersji wydarzeń. Na pewno nie obcej osobie przy pierwszym spotkaniu. Mogłam sobie tylko wyobrazić miny państwa Wings, podczas gdy zakłopotana próbowałabym im wyjaśnić, że po ulicach Oldwill biegają jakieś paranormalne stworzenia.
Przypomniały mi się twarze małżeństwa ze zdjęcia, które wczoraj podniosłam. Jak im było... Gloria i Harold? Wyglądali na bardzo poważnych ludzi. Chyba wolałabym żeby nie wiedzieli, że znalazłam się w ich domu bez ich wiedzy.
Biała szafka, o której wspominał, stała na przeciwko wejścia, zaraz obok umywalki. Wszystko w tej łazience było białe, czarne lub złote, włącznie ze słuchawką prysznicową. Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Może nikt się nie zorientuje, że tym razem to nie Elliot. Ja się nie obudziłam od dźwięku wody uderzającej o podłogę, więc może jego domowników też to nie obudzi. Starałam się wyrobić w pół godziny, więc nie zdążyłam dosuszuć włosów. Na szczęście tego dnia jakimś cudem się nie napuszyły.
Suszarkę mieli dosyć cichą, więc aż tak się nie stresowałam, że ktoś mnie usłyszy, ale myślami przez cały ten czas byłam na zewnątrz, na parkingu przed budynkiem. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
Momentalnie poczułam na sobie piorunujące spojrzenia dwóch kobiet, które siedziały akurat w salonie. Wysoka brunetka i niska blondynka, obydwie na oko po trzydziestce, wpatrywały się we mnie jakby zobaczyły upiora z najgorszych koszmarów.
Cholera, wiedziałam, że tak będzie...
- D... dzień dobry - mruknęłam nieśmiało.
Zawisła między nami niekomfortowa cisza, którą szybko przerwał Elliot wychodzący z pokoju.
- Glenn, Dakota, to jest Rosalia. Moja... koleżanka z klasy - przedstawił mnie.
Uśmiechnęłam się niezręcznie, licząc na to, że któraś z nich odpowie mi tym samym.
CZYTASZ
Istoty Zmiennokształtne || gdy ćma trafi na płomień
Teen FictionRosalia Evans, zwykła 17-latka mieszkająca w ponurym mieście Oldwill. Pewnego wieczoru na osiemnastych urodzinach swojej koleżanki, po nieprzyjemnej wymianie zdań z barmanem oddala się od reszty i zostaje ugryziona przez nietypowego owada. Po tej sy...