Rozdział 3

5.6K 165 27
                                    


Victoria

Obudziłam się chwikę przed siódmą. Zeszłam z łóżka i udałam się do łazienki, by przemyć twarz zimną wodą. Stanęłam przed lustrem i zwróciłam uwagę na sińce pod oczami. Miałam wrażenie, że ciągnęły się aż do policzków. Dłużej nie zwlekając, umyłam zęby i buzię, a potem zeszłam na dół do kuchni.

We wnętrzu dominowało drewno i jasne kolory. Na środku pomieszczenia stała szeroka wyspa, na której leżała kartka napisana przez Scarlet. Zawierała krótką wiadomość o tym, że poszła na cmentarz. Takie liściki pisałyśmy sobie, dopóki nie dostałyśmy własnych telefonów. Uwielbiałyśmy taki sposób konwersacji i nawet kiedy już nie musiałyśmy go używać, często nadal się nim posługiwałyśmy.

Szybko zrobiłam sobie czarną kawę, po czym usiadłam na barowym krześle.

Wciąż nie zdecydowałam, co zrobić z moim bratem. Gdy już mam wrażenie, że jestem pewna werdyktu, ten wciąż się zmienia. Wczoraj byłam pewna, że jest mi obojętny, a dzisiaj już sama nie wiem. Jestem rozdarta pomiędzy Noah, który o mnie dbał, kiedy rodzice zostawali długo w pracy, a bratem, który zostawił siostrę na pastwę losu.

Moje przemyślenia przerwał mi dzwoniący telefon. Spojrzałam na ekran, na którym wyświetlało się imię Scarlet.

- Tak? - rzuciłam, przyciskając telefon do ucha.

- Siostra, jesteś cała? Mamy problem. Właśnie stoję przed hotelem i widzę samochód z rejestracją Gambino. - odparła zdenerwowana.

Nie ma mowy, przecież wczoraj go zabiłam.

- Jak to jest możliwe? Osobiście wbiłam w niego nóż, nie rób sobie ze mnie żartów.

- Naprawdę, nie mam pojęcia, o co tu chodzi. Przeczytałam tę tablicę pięć razy, za nim do ciebie zadzwoniłam. W dodatku to jego prywatny samochód i nie ma opcji, że komuś go dał.

Przecież ona gada jak potłuczona. Sama wczoraj widziałam jak James osuwa się na chodnik. Takiej rany nie da się po prostu zaszyć.

Próbowałam pozbierać myśli i szybko stwierdziłam, że jeśli jakimś cudem Scarlet ma rację, to muszę jak najszybciej się stąd wydostać.

- Dobra. Mniejsza z tym. Co robimy? - zaczęłam się lekko stresować. Dziwne było to, że do tej pory nie wszedł jeszcze do mojego mieszkania.

- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, w razie co miej naładowany pistolet przy sobie. Ja rozejrzę się po budynku. - poinstrułowała, a następnie się rozłoczyła.

Biegiem zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy do walizki. Nie było sensu brać dwóch bagaży. Byłoby to za duże obciążenie tym bardziej, że napewno nie zdążę zebrać wszystkiego. Zeszłam na parter razem z walizką i postawiłam ją w salonie. Podeszłam do wielkiego okna i przyjrzałam się wejściu hotelu. Przemierzałam wzrokiem wszystkie samochody ale nie było śladu po czarnym ferrari. Miałam szczerą ochotę udusić Scarlet własnymi rękoma. Odblokowałam telefon i wybrałam numer do przyjaciółki. Kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk połączenia, poczułam zimną lufę pistoletu przy skroni.

Chciałam delikatnie sięgnąć po nóż, gdy rozpoznałam jego głos. Głos Noah.

- Pójdziesz ze mną moja droga. - rozkazał twardym tonem. Stałam przez chwilę otumiona. Byłam pewna, że zaraz zapłaczę z bólu jaki mi towarzyszył.

- Żartujesz? Podaj mi jeden dobry powód, dlaczego miałabym cię teraz oszczędzić i z tobą gdziekolwiek iść. - zapytałam wściekłym głosem.

- Bo to ja trzymam pistolet. - powiedział pewny siebie wciąż mocno trzymając broń przy mojej głowie.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz