Rozdział 23

3.2K 103 4
                                    

James

Po rozmowie ojcem dalej nie mogłem uwierzyć w to co od niego usłyszałem. Wyszedłem z gabinetu i udałem się do kuchni zrobić sobię kawę. Po chwili usłyszałem pisk Alice. Od razu pobiegłem do gosposi i na schodach po stronie wyjściu do ogrodu zauwarzyłem Victorię stojącą z nożem i dwóch ochroniarzy martwych na ziemi. Nie wiem co tu się kurwa odjebało ale moja narzeczona chyba nie jest w humorze. Kurwa. Zajebała mi dobrze wyszkolonych ludzi. Podszedłem i od razu zabrałem jej nóż. Rzuciłem na ziemię i próbowałem dowiedzieć się co się stało. Gdy dowiedziałem się od Victorii o zdradzie i próbie wygwizdania mnie z interesu owładnęła mnie żądza mordu tych skurwieli Suterittiego i Fontany. Wyjechałem szybko rozprawić się z Luigi-m bo dalej był w mieście. Kazałem mu się stawić w moim klubie za pół godziny. Sam dojechałem na miejsce w tyle i gdy zaparkowałem pod tylym wejściem a on już czekał. Miałem ochotę mu przyjebać z całej siły w tą kłamliwą mordę.

- Witaj Luigi. - Zacząłem nie pozornie.

- Tak James? To coś ważnego? Nie mogło poczekać do jutra? - Już sam jego głos wkurwiał niemiłosiernie.

- Wejdźmy do środka. - Wskazałem ręką na wejście. Weszliśmy do klubu i skierowaliśmy się do mojego gabinetu. Moim ludziom i jego ochronie kazałem zaczekać na zewnnątrz. Zamknąłem drzwi na klucz pod pretekstem, że nikt nie może nam przeszkadzać. Napiliśmy się a ja nie patyczkowałem się. Zadałem pytanie temu skurwielowi i liczyłem na choć troche honoru i szczerą odpowiedź bez pierdolenia ściemy.

- Salvatore Fontana. Znasz? - Spytałem popijając prosecco.

- Tak. Miałem tę nieprzyjemność spotkać go. - Nie przyjemność? Chyba jednak korzyści miałby z tego duże.

- Pierdolisz jak potłuczony ty włoski skurwielu. - Warknąłem a po nim aż ciary przeszły. - Myślisz, że kurwa nic nie wiem? Twoje wtyki u mnie już poszły do piachu a zaras zrobie to samo z tobą chyba, że zgodzisz się na pewien układ. - Przyłożyłem szklanke do ust i upiłem kolejny łyk alkoholu po czym spojrzałem się na niego z pod włosów opadających mi lekko na oczy.
Spojrzał się na mnie przerażony ale skłonny zgodzić się na wszystko. Tak naprawdę nie miałem zamiaru mu odpuścić. Chciałem mu poprostu dać wybór jak każdemu kogo mam zamiar zabić.

- Dobra. Zgadzam się na cokolwiek to
będzie. - Nie daruje mu a on zd wzorowany myślał, że mu odpuszczę.

- Świetnie. Dam ci dwie opcje. - Zacząłem opanowany. Wyciągnąłem pistolet z kabury i położyłem przed nim na stole. - Masz do wyboru kulkę łeb albo moje metody. - Wypiłem prosecco do końca i odstawiłem szybkim ruchem kubek na szklany stół.

- Nie ma innej opcji? - Czemu każdy idiota o to pyta?

- NIE. - Wstałem i nachyliłem się nad nim ale tego co późnij się stało się nie spodzewałem. Ten pojeb szybkim ruchem wyciągnął nóż i chciał wbić mi go prosto w brzuch ale zdąrzyłem lekko się odsunąć i ominął wszystkie ważne organy raniąc mi tylko bok nad biodrem. Syknąłem z bulu a ten skurwiel teraz zasłużył sobie na pierdolone cierpienie. Przyjebałem mu w twarz i zaczeliśmy się bić jak dzieci. Okładaliśmy się pięściami ale ten gnojek złapał za pistolet. Ogłuszyłem go i padł na ziemię. Chciałem od razu odstrzelić mu łeb ale uznałem, że trkchę się zabawię. Brzuch bolał jak cholera przez cały czas a krew lała się strumieniami brudząc moją koszulę. Kazałem ochronie tego dupka podwiesić do góry nogami żeby sobie wisiał związany. Gdy to zrobili tak podobał mi się ten widok, że gdyby nie ocknął się po godzinie patrzyłbym się na jego nadchodzącą śmierć reszte dnia.

- Co ty robisz do kurwy nędzy Gambino?! Wiem co oznacza pozycja w jakiej się znajduję. Już wolę żebyś mnie zastrzelił.

- Za późno. Dałem ci wybór ale teraz zrobie to za ciebie. Teraz się troszkę zabawię.
- Chłopcy! - Zawołałem ochronę. Przynieśli mi kilka zabawek a w tym, cholernie ostre noże, którymi od lekkiego dotknięcia można się pociąć, kij basebolowy i palnik. Wiedzą co lubię. Wziąłem jeden z noży i podszedłem do delikwenta.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz