Rozdział 40

2.4K 61 4
                                    

James

Siedzieliśmy sobie rozmawiając na tematy związane z rodzicielstwem, które za niedługo nas czeka. Nagle nadszedł temat imion. Kłuciliśmy się o możliwe opcje aż kelner przyniósł bezalkoholowe wino, które zamówiłem i menu.

- Ustalmy tak. Jeśli będzie chłopiec to ja wybiorę a ty wybierzesz dla dziewczynki. - Wymyśliłem nalewając nam wino do kieliszków.

- Nie. Ja wybiorę dla chłopca a ty dla dziewczyny. - Postawiła mnie w ciekawej sytuacji. - Będzie śmiesznie. - Dodała

- Zgoda. W takim razie mam pomysł. Czytałem niedawno książke o symboliczne imion więc jeśli będziemy mieli córke będzie miała na imię Raven żeby miała piękne kruczo-czarne włosy jak ty. - Uśmiechnęła się i upiła łyk wina. Nie rozumiem jak można pić bezalkoholowy alkohol. To nie ma sensu.

- Tak się składa kochanie, że też o tym czytałam i symbolika twojego imienia ani trochę ci nie pasuje mężu. - Zaśmiała się. - W takim razie syn będzie się nazywał Richard bo będzie bogaty i potężny jak jego tata.

- Uwierz mi kochana, że tak naprawdę jesteś już dwa razy bogatsza i potężniejsza przez to jakie stanowisko aktualnie zajmujesz. - Napiłem się wina ale prawie się zachłysnąłem gdy zrozumiałem co powiedziałem. - Dla jasności księżniczko. Nie chciałem cię oddać w ręce lotosu nie dlatego, że bałem się o swoją pozycję tylko bałem się o ciebie. Myślałem, że gdy uda ci się przejść ostatnią próbę czego byłem pewien będą kazali ci zostać gdziekolwiek byś była a nie chciałem cię stracić. - Zamiast zadawać jakiekolwiek pytania odstawiła kieliszek i wstała. Cała sala nagle ucichła i wszyscy powędrowali na nas wzrokiem. Nie miałem zielonego pojęcia co Victoria ma zamiar zrobić. Podeszła do mnie i poprostu usiadła mi na kolanach. Od razu posłałem mordercze spojrzenie wszystkim na około i nagle zajęli się na powrót swoimi sprawami. Nawet nikt z obsługi nie śmiał podejść i zwrócić nam uwagę. Jedno moje słowo do szefa i mogą szukać sobie nowej pracy więc nie dziwię się.

- Nigdy bym się nie spodziewała takich słów z twoich ust kochany. - Oplotła moją szyję. - Nie wiedziałam, że aż tak się o mnie martwisz. - Zachichotała.

- Gdy się obudziłem, wyrywałem sobie włosy z głowy w niewiedzy czy nic ci nie jest. - Położyłem dłonie na jej biodrach. - Kazałem ci uciekać a ty oddałaś się w ich ręce. - Przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej.

- Nie zostawiłabym cię tam na śmierć. - Westchnęła. - Ile razy mi jeszcze wpomnisz, że uratowałam ci życie. To chyba dobrze, prawda? - Przybliżyła swoje usta do moich. Znowu mi stanął. Nosz kurwa. Ona chyba kocha się mną tak bawić. Naszczęście po chwili kelner odważył się do nas podejść przyjąć zamówienie. Zbytnio się nie śpieszył.

- Weźmiemy po dwie porcje najlepszego co macie. - Ledwo zapisał zamówienie i zniknął z prędkością światła. Victoria dalej siedziała mi na kolanach i kompletnie nie obchodziło jej, że właśnie złożyłem zamówienie. Nagle wstała i uciekła w stronę najbliższej kelnerki. Zdziwiło mnie to ale przynajmniej mój kolega w spodniach mógł chwile odpocząć. Widziałem, że chwile grzecznie rozmawiały w oddali a w między czasie kelnerka coś zapisywała. Pewnie moja żona już ma milion zachcianek i zamówiła pół menu ale czego ja się mogłem spodziewać. Wróciła do stolika. - Co zamówiłaś? - Głupio się uśmiechnęła.

- Kilka małych rzeczy. - Upiła łyk napoju. Po jakimś czasie przyszła kelnerka i przyniosła nam moje zamówienie czyli makaron z truflami pokryty jadalnymi złotem. Gdy zjedliśmy kelnerka zabrała nasze talerze a mojej żonie przyniosła jeszcze pięć talerzy. Na każdym było coś innego i pewnie cholernie drogiego. Zacząłem się szczerze śmiać po cichu bo nigdy nie zamówiłem na raz tyle rzeczy.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz