Rozdział 13

4.2K 113 7
                                    

James

Nie ukrywam, że ciężko mi było słuchać o przeżycicach, które wyniosła z domu Victoria. Bycie mafią równa się z okrucieństwem i bezwzględnością, ale panują ogólne zasady, które każdy szanujący się przedstawiciel przestrzega.

Nie krzywdzimy rodziny. Nigdy.

Nie wyobrażam sobie, że w przyszłości jako ojciec mógłbym podnieść rękę na własną córkę. Salvatore natomiast nie miał takich oporów, co niesamowicie mnie wkurwiało. Jestem mściwy i zamierzam dać mu po mordzie.

Po kolejnych kieliszkach Vic zasnęła na kanapie. Zaniosłem ją do sypialni, zdając sobie sprawę, że nie doszłaby do pokoju o własnych siłach. Po za tym, nie chciałem jej budzić. Zasługiwała na odpoczynek.

Sam położyłem się do łóżka, wyczerpany poprzednią rozmową.

[ - Victoria. Odłuż pistolet.

Uśmiechnęła się szeroko, układając palec na spuście. - Śmieszny jesteś. Za dużo sobie wyobrażasz, a teraz masz tego konsekwencje. Jesteś tylko zleceniem. - przekręciła głowę. - Zamknij oczy, może będzie mniej boleć. - szepnęła.

- Myślałem, że mnie kurwa kochasz. - mówiłem, pusto wpatrzony w podłogę. - Oddałbym ci wszystko. Każdą najmniejszą rzecz. Wystarczyłoby jedno twoje słowo.

Fontana zaśmiała się sarkastycznie. - Nigdy w życiu bym ciebie nie poślubiła. Nigdy mi nie zależało James. Twoja pewność siebie cię zgubiła i zrobiłaby to ponownie, ale nie martw się. To będzie twoja ostatnia porażka.

Obudziłem się z piekącymi oczami i bólem w klatce piersiowej. Próbowałem złapać oddech, ale nie byłem w stanie.

Nie wierzyłem w sny prorocze, ale wiedziałem, że niosą za sobą przestrogę lub przeczucie. Pokładałem wiarę w swoją intuicję, bo nigdy jeszcze mnie nie zawiodła i zamierzałem przejrzeć intencję Victorii. Nie mogłem powiedzieć, że ją kocham, ale zdecydowanie coś było na rzeczy. Darzyłem ją swego rodzaju zaufaniem i troską. Z jakiegoś powodu była mi bliska, a takie słowa, wypowiedziane nawet przez sen kurewsko bolały.

Zszedłem na śniadanie, a kiedy wchodziłem do jadalni, spostrzegłem Scarlet i Noah, którzy w spokoju siedzieli przy stole. Jak to możliwe, że ten chłopak jeszcze żyje?

- Co ty tu robisz? - zwróciłem się do blondyna, siadając na przeciwko tych dwojga. - Miałeś przyjść dopiero o ósmej.

- Jest już dziewiąta. - odpowiedział, przyglądając mi się wątpliwie. Chciałem spojrzeć na zegarek, ale zorientowałem się, że zostawiłem go w sypialni.

- Japierdole. - przetarłem twarz dłońmi. - Musimy jechać. - miałem zamiar iść po klucze do samochodu, ale zatrzymał mnie głos blondyna.

- James. Dziś jest niedziela. - uświadomił mnie zmartwiony.

Czasami praca zajmowała zbyt dużą ilość mojego życia. Aktualnie działo się zbyt dużo rzeczy naraz, a ja ewidentnie nie za dobrze sobie z tym radziłem.

- Niedziela? Czarująco. W takim razie ty zajmiesz się dzisiaj obowiązkami, a ja wreszcie odpocznę. - mówiłem, nalewając sobie wody do szklanki.

Z odpoczynkiem trochę podkoloryzowałem.

- Dzisiaj nie mogę. Jest nasz dzień sparingowy. - wyjaśnił zadowolony, wrzucając do buzi winogrono. Westchnąłem zrezygnowany, wiedząc, że będę musiał wszystko przełożyć na jutro.

Przed przyjściem Victorii rozmawialiśmy chwilę o Salvatore. Dziewczyna weszła do pomieszczenia w krótkiej, białej sukience. Jej włosy były wysoko upięte, co dodawało elegancji.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz