Rozdział 36

2.4K 70 12
                                    

James

Wszedłem szybkim krokiem do salonu trzymając ręke przy kaburze z pistoletem i zobaczyłem Ricardo siedzącego sobie na środku mojej kanapy. Na dodatek pił sobie mój ulubiony koniak. Chciałem od razu strzelić ale niepotrzebnie zacząłem rozmowę a w zasadzie kłutnię ale gdy mnie wkurwił złapałem za pistolet i już w niego celowałem gdy nagle usłyszałem strzał i poleciałem z impetem na podłogę. Dostałem w brzuch i myślałem, że ból mnie rozsadzi. Gdy zobaczyłem własną krew a następnie Victorię, która wbiegła do salonu kazałem jej uciekać a potem straciłem przytomność. Byłem pewny, że to koniec i właśnie umieram. Na szczęście ocknąłem się w łóżku cały obolały ale żywy. Od razu zobaczyłem Alice, która siedział na krześle obok mojego łóżka.

- Jak dobrze, że się obudziłeś! - Od razu się ucieszyła i przytuliła mnie omijając bandaże.

- Gdzie jest ten gnój i Victoria? - Uśmiech zniknął z jej twarzy. - Gdzie moja żona? - Zapytałem śmiertelnie poważnie oczekując natychmiastowej odpowiedzi.

- To ci się nie spodoba. - Ledwie wypowiedziała te słowa. - Nie byłam w stanie jej pomóc.

- Co masz na myśli Alice? - Spytałem powoli żeby jej nie wprawić w większy stres.

- Gdy zostałeś postrzelony Ricardo chciał zabrać Victorię a ciebie tu zostawić na śmierć ale ona powiedziała, że jeśli da jej ci pomóc i wezwać lekarza to pojedzie z nim gdzie chce. Lekarze się tobą zajęli a Victoria musiała dotrzymać danego słowa ale napisała mi SMS-a gdy jechali na lotnisko. Polecieli do Chin. Aktualnie powinni być w Pekinie. - Nie wiedziałem co powiedzieć. Victoria oddała się w jego ręce żeby mnie uratować. To powinno działać na odwrót ale moja żona jest typem kobiety odważnej i niezłomnej. Nie mogę jej odbić bo Azja to nie moje tereny i byłoby to poprostu niemożliwe bo wywołałbym wojnę gangów, którą na pewno bym przegrał. Właśnie tego się bałem. Jeśli moja żona zginie to nie będe miał już nic do stracenia i wszystko mi będzie jedno co się stanie ale jeśli przejdzie tą próbę to napewno będą kazali jej tam zostać a wtedy też nie będe miał jak jej odbić. Muszę do niej zadzwonić. Choć tyle mogę. Gdy ledwo sięgałem po telefon usłyszałem kłutnie w holu.

- Co się tam kurwa dzieje?! - Wrzasnąłem ostatkami sił. Nagle do sypialni wbiegł wściekły Noah a za nim ochrona. - Wyjdźcie. Musimy pogadać na osobności. Ty też Alice. - Wszyscy wyszli a Noah jak to Noah poniosły emocje.

- Coś ty kurwa zrobił? - Zaakcentował powoli każde słowo.

- Wiedz, że dla mnie ta sytuacja też jest kiepska. Ricardo prawie mnie zabił i na dodatek zabrał Victorię na cały tydzień. - Też jestem wkurwiony ale nie jestem w najlepszym stanie żeby to okazywać.

- Właśnie za to mam zamiar cię zabić. - Uśmiechnął się, szybkim wyciągnął pistolet z kabury i wycelował we mnie.

- Jeśli pociągniesz za spust, nie wyjdziesz z tego pokoju żywy przyjacielu. - Ręką złapałem za lufę. - Już jedną kulką dzisiaj dostałem i obawiam się, że druga na pewno mnie zabije. - Uniosłem jego pistolet do góry kierując go w stronę mojej głowy. - Jeśli już chcesz strzelić to w głowe to szybciej pójdzie i nie będzie mnie znowu napierdalał brzuch. - Westchnął i po chwili namysłu odłożył pistolet na komode.

- W takim razie jaki masz plan? - Założył ręce na siebie i niczym ja w swoim biurze, wyciągnął po czym odpalił papierosa.

- Żaden. Miałem zamiar go zastrzelić ale mnie wyprzedził. - Ledwo wstałem i narzuciłem na siebie dresy.

- Żaden? Żartujesz? James Gambino nie ma planu odbicia swojej kobiety? Nie jestem w stanie ci w to uwierzyć. - Lekko się zaśmiał mimo powagi sytuacji po czym spojrzał się w moje przepełnione powagą oczy. - Ty nie żartujesz. Kurwa mać. Posłuchaj. Alice mi o wszystkim powiedziała gdy zostałeś ranny ale na dole czeka Scarlet, która o niczym nie wie. Jeśli się dowie to uwierz, że będzie pierwsza w kolejce do zamordowania cię. - Dodał, lekko tym faktem zadowolony.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz