Rozdział 24

3.5K 88 3
                                    

Victoria

Odebrałam telefon Jamesa od nieznajomej kobiety. To była moja matka. Brzmi i nazywa się tak samo. Ale jak to jest kurwa możliwe? Moja matka nie żyje od prawie dwudziestu sześciu lat. To mi się śni. Na sto procent to tylko sen.

- Żartujesz sobie kobieto? Jakim prawem ukradłaś tożsamość nie żyjącej kobiecie?! - Wściekłam się. To nie mogła być moja matka. Nie ma takiej opcji.

- Victoria? To ty? - Jej ton nagle spoważniał. Z kąd zna moje imie? - Posłuchaj. Punkt jedenasta w central parku. Będe na ciebie czekać przy miejscu waszych zaręczyn piętnaście minut. Później mnie już tam nie będzie. - Po tych słowach rozłączyła się. Ja chyba zwariowałam. Nie ma opcji. To nie może być ona. A co jeśli? Jeśli to moja matka, która przeżyła? Muszę to sprawdzić. Miałam jeszcze pięć godzin. Muszę się jakoś wymknąć z domu. Nie chce zostawiać Jamesa samego ale do tego czasu napewno się obudzi i zadzwoni po doktora jak obiecał. Muszę usunąć z historii to połączenie żeby o niczym się nie dowiedział.

- Co robisz? - Dostałam zawału. Mój narzeczony się obudził. Oby tylko nie słyszał, że rozmawiałam przez jego telefon bo się wścieknie.

- Nic kochanie. Chciałam tylko zadzwonić po Jay-a bo twoja rana się nie goi a nie mam u siebie do niego numeru. Nie gniewaj się ale podpatrzyłam twój kod do telefonu tak wrazie czego.- Skłamałam. Zrobiłam to nie chętnie ale musiałam.

- Nie gniewam się ale nie ruszaj mojego telefonu. Mam tam za dużo ważnych   rzeczy. - Lekko się uśmiechnął a ja oddałam mu telefon. Zadzwonił po Jay-a, który przyjechał już piętnaście minut później. Powiedział, że wszystko będzie dobrze i wystarczy tylko żeby James dużo odpoczywał. Oczywiście ten chciał go zabić wzrokiem bo nie cierpi nic nie robienia ale musiał to znieść a ja tym bardziej miałam szansę wymknąć się na godzinę lub dwie.
Po wyjściu lekarza James złapał mnie i przyciągnął do siebie.

- Skoro ja nie mogę to ty też się z tąd nie ruszysz. Wreszcie mamy dużo czasu tylko dla siebie. - Właśnie zepsuł mi cały plan. Muszę jakoś inaczej się z tąd wydostać.

- Nie zapędzaj się tak. Będe musiała pojechać na małe zakupy. Potrzebuje kilku rzeczy.

- Zakupy? Żartujesz? Luigi nie żyje ale wielu jego wspólników tak. Twój ojciec też. Nie opuścisz tego domu też ze względu na... - Zaciął się. Jakby nie chciał mi jednak czegoś powiedzieć.

- Na co? - Uniosła m jedną brew oczekując na odpowiedź ale ten mnie zbył.

- Już nie ważne. Poza tym mam dla ciebie małą niespodziakę. - Serio? Akurat teraz?

- Jaką? - Przybliżył się do mnie a ręką odgarnął kosmyk moich włosów.

- W ramach rekąpensaty za to, że wczoraj musiałaś na mnie tyle czekać spełnie dziś każde twoje życzenie ale bez wychodzenia z domu. Słyszałaś Jay-a. Muszę tu siedzieć. - Pomyślałam, że mogę troszkę wykorzystać mojego narzeczonego żeby wyjść na chwilę z domu.

- Naprawdę? Jak poproszę o masaż to mi zrobisz? - Postanowiłam to troszkę wykorzystać. Nie uważałam, że to złe skoro sam proponuje.

- Tak. - Potwierdził nie zastanawiając się.

- A jak poproszę żebyś mnie pocałował to to zrobisz? - Uśmiechnęłam się zadziornie.

- Tak. - Znowu potwierdził. Tym razem delikatnym i namiętnym głosem jak nigdy.

- A jak bym chciała żebyś mnie zadowolił jak na faceta przystało? - Zapytałam żartobliwie.

- Chciałbym ale obiecałem sobie, że poczekam do ślubu. - Oznajmił spokojnie.
Zbliżyłam swoje usta do jego a dłoń położyłam na jego pobrzuszu.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz