Rozdział 33

2.7K 80 7
                                    

James

- Co to do cholery jasnej ma być? Chciałbym zauważyć, że przychodzenie do kogoś bez zapowiedzi z samego rana jest lekką przesadą. - Wpadłem do swojego gabinetu, w którym jakby nigdy nic siedział sobie Ricardo w jednym ze skurzanych foteli popijając Whiskey z mojej ulubionej kryształowej szklanki. - Zapytam wprost. Co ty tu kurwa robisz skurwie...

- Radze ci nie kończyć tego zdania bo porozmawiamy inaczej. - Nie dał mi skończyć i mam szczęście bo zapomniałem z kim rozmawiam. - Przerwałem prysznic? A może kąpiel z żoną, co? - Głupio się uśmiechnął. Zabije gnoja. Przysięgam. Niech mi Bóg świadkiem, że będe stał w pierwszym rzędzie na jego pogrzebie i wrzucę mu granat do trumny osobiście wyjmując uprzednio zawleczkę.

- Wiesz...Gdybyś mnie uprzedził może zdążył bym się lepiej przygotować na tą rozmowę. - Westchnąłem wtrącając oczami.

- Gdybym cie uprzedził napewno zabrałbyś żonę i spierdolił z kraju. Choć z tego co wiem to za kilka godzin gdzieś się wybieracie. Mam nadzieje, że to krótki wyjazd. - Znowu mi przerwał chuj jebany.

- Przejdź do sedna. Czego chcesz? - Facet wpierdala mi się do domu jak do siebie i jeszcze nie chce powiedzieć dlaczego. To raczej oczywiste, że chodzi o Victorię ale niech przejdzie do rzeczy na litość boską!

- Dobrze wiesz po co a w zasadzie po kogo przyszedłem. Wybacz Jimmi ale lepiej oddaj mi Victorię bo się spiesze. - Założył ręke na ręke i spojrzał na zegarek.

- Posłuchaj uważnie. Nikt oprócz naszych starszych nie wie, że się znamy. - Zacząłem a ten wydawał się mnie słuchać. - Nawet Salvatore myśli, że jesteś mi obcy i nikt się o nie dowie, że jest inaczej Rick. Mnie prawie wplątałeś w to gówno ale Victorii ci nie oddam. - Udawałem, że nie wiem kim jest Rick przy wszystkich ale moja gra aktorska też ma swoje granice. Z Ricardo znamy się od dziecka. W zasadzie to od urodzenia i nie mam na to niestety wpływu. Nasze rodziny od wieków prowadzą wspólne interesy. Każdego kto wiedział o mojej znajomości z Ricardo usunąłem z wyjątkiem rodziny. Niestety został jeszcze on sam. - Ricardo. Jeśli masz do mnie jakikolwiek szacunek związany z dawną przyjaźnią to nie odbieraj mi żony. Jest jedyną osobą, która mnie uszczęśliwia. Proszę cię o to jako przyjaciel a nie wróg. - Wzruszył ramionami. Odstawił kryształową szklankę i wstał. Podszedł do mnie po czym jakby nigdy nic położył mi dłoń na ramieniu.

- Skoro tak stawiasz sprawy to zagrajmy w otwarte karty. - Zaśmiał się. - Dam ci rok. Naciesz się nią bo w jej przyszłe urodziny wróce tu po nią a do tego czasu dam wam spokój. - Uśmiech zniknął z jego twarzy.

- Jaki jest haczyk? - W naszym świecie zawsze obowiązuje zasada ,, coś za coś ". Wiem, że nie zgodził by się na moją prośbę nie chcąc czegoś w zamian. - Czego chcesz? - Zapytałem w prost.

- Niczego wielkiego. Chce tylko Victorii. Mam honor i znam zasady więc nie dotkne jej bez jej zgody. - Zaśmiał się chuj. - Dam jej samej zdecydować.

- O czym niby. Victoria jest moją żoną. Ślubowała mi miłość i wierność. Nie zdradzi mnie. - Wkurwił mnie już w takim stopniu że gdybym nie umiał się opanować najpewniej wpakowałbym mu kulkę w łeb.

- Przez ten tydzień dam jej wybór. Po tym czasie zobaczysz albo ją albo papiery rozwodowe. - Dodał po czym złapał za szklankę, upił jeszcze jeden łyk alkoholu i ruszył w stronę drzwi. Czemu cały czas mam wrażenie, że chłop łże jak pies? Gdy otworzył drzwi już sięgałem po pistolet ale zniknął za rogiem zanim się obejrzałem. Po chwili do gabinetu wbiegła Victoria.

[ ... ]

- Chyba musisz odpocząć. Wyjazd dobrze ci zrobi. - Victoria znowu zaczęła zachowywać się dziwnie. Kolejny raz wspomniała coś o swojej madce. - Mam wrażenie, że masz więcej tajemnic niż ja słodka. - Dodałem w ramach malutkiej zemsty za jej tekst z samolotu.

Córka Szatana (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz