ZASADY

532 18 7
                                    

Obudziłam się wyspana, przygotowałam się mega szybko. Zjadłam śniadanie i nim się obejrzałam pod rezydencję przyjechał mój chłopak.

Nie rozmawialiśmy o jutrzejszej imprezie w końcu omówimy to po lekcjach, nie obyło się bez moich prywatnych koncertów.

To już tradycja...

Gdy tylko mój chłopak zaparkował przed szkołą pobiegłam do chłopaków

-Hejka-krzyknęłam

-Siema Halinka

-Cześć diabełku

-Siema karzełku-odezwał się Nathaniel

Zaraz, zaraz...

Czekaj co?!

-Jaki karzełku! Nie jestem niska-burknęłam zakładając ręce na piersi a Nathaniel się zaśmiał

Co prawda Nathaniel był ode mnie wyższy i nie tylko, ale przepraszam bardzo od razu od karzełka?!

-No już krasnoludku nie płacz chodź no-wyciągnął ręce mocno mnie przytulając

Ja ci dam krasnoludka...

Zaczęłam go walić pięściami w klatkę piersiową, reszta miała niezły ubaw...

-Tak chcesz się bawić krasnoludku malutki?-zapytał szczerząc się zdjął bluzę i zawiązał mi ją w pasie popatrzyłam na niego ze zdziwieniem- Nie masz szans- chciałam się na niego rzucić...

Niestety przerzucił mnie przez ramie, zaczęłam bić go po plecach pięściami

-Nathaniel zabiję cię!!!-wrzasnęłam

-Jak krasnoludku?-zaśmiał się

Nie no przynajmniej miałam bluzę która zakrywała mi spódniczkę więc nic nie było widać...

Biłam jego plecy pięściami z całej siły, jednak miałam wrażenie, że na marne...

Też tak było.

-Dobra już bo se krzywdę zrobisz-powiedział i odstawił mnie na ziemie

-Dzięki za puszczenie mnie-powiedziałam

-Ależ proszę-odparł przytulając mnie

-Uwielbiam cię Nat

-No ja ciebie też karzełku...

Dopóki nie zadzwonił dzwonek było super, potem? Już nie.

***

Nie mam pojęcia jakim cudem przeżyłam ostatnią lekcję a mianowicie w-f to były jakieś katusze. Czekałam na Charlie'go z Mattem, Xandrem, Nathanielem i moim przyjacielem, podobno mój chłopak został po lekcjach.

Opowiadałam w międzyczasie o tym co się działo na ostatniej lekcji, powinnam dostać medal za to, że trener nie dostał ode mnie piłką za te trudne ćwiczenia... (żarcik)

 Nareszcie Charlie wyszedł ze szkoły, pożegnałam się z resztą i pojechaliśmy do jego domu. W aucie Charlie opowiadał o tym jak nauczycielka hiszpańskiego go ochrzaniała za jakieś pierdoły.

Tym razem nie śpiewałam solo ponieważ mój Charlie'ś się do mnie przyłączył...

Kochane...

Gdy tylko dojechaliśmy do jego domu, poszliśmy do jego pokoju gdzie cudownie pachniało moim chłopakiem...

Usiadłam okrakiem na kolanach mojego chłopaka przytulając się.

-Dobra księżniczko, po pierwsze zero picia alkoholu. Jak się upijesz to łatwiej będzie ci coś zrobić więc nie pijesz jasne?-pokiwałam głową- Super. Po drugie masz sukienkę lub coś co ubierasz?

-O cholera, zapomniałam pojedziemy do sklepu?

-Jeszcze lepiej muszę widzieć co ubierzesz nie chcę żeby jakiś oblech się na ciebie gapił... Telefon masz mieć przy sobie i pisz lub dzwoń do mnie jakby co jasne?

-Mówisz trochę jak mój brat- zaśmiałam się

-Martwię się... Ze mną to co innego niż tak...-złożyłam pocałunek na jego ustach

-Okej będę pod telefonem nie martw się Charlie.

-Na pewno?

-Tak, jedziemy do sklepu?-zapytałam a Charlie pokiwał głową

Zebraliśmy się i pojechaliśmy do sklepu. Długo szukałam stroju który Charlie zaakceptuje (nie było łatwo) w efekcie końcowym udało mi się go namówić na piękne czarne spodnie  do tego biały z dekoltem trójkątnym top, Charlie nie był zadowolony, że widać mi brzuch i że taki dekolt ale cóż dałam mu do wyboru ten strój i bardzo podkreślającą kształty sukienkę a więc wybrał tą opcję...

Strój mi się podobał nie był wyzywający jednak bardzo ładny, bracią może się nie spodobać ale trudno przekonam Willa i wtedy nie mają nic do gadania...

Genialna jestem...

Charlie mnie odwiózł do domu, gdzie zjadłam coś pouczyłam się tylko po to aby dobrać dodatki do stroju jutrzejszego oraz wymyślić makijaż... Jutro będzie mega tylko no co to za impreza bez picia ale ja mam plan... Bardzo genialny plan...

Pomodliłam się do pana Boga aby Vince i Will gdzieś pojechali jutro na cały dzień. Wpadłam na pomysł, napisałam do Mayi czy Monty mógłby pójść gdzieś z dwójką najstarszych braci, co prawda nie sądziłam, że jakkolwiek ten plan ma szanse zadziałać jednak się myliłam

Maya 

Hailie kochana zobaczę co się da zrobić!

Hailie

Maya boże dziękuję ci!!!

Miałam nadzieję, że się uda. Pierwsza część planu niemalże załatwiona oby bracia się zgodzili na jakiekolwiek wyjście... Inaczej nici z planu, dużo myślałam o tym dzięki czemu szybko zasnęłam zmęczona własnymi myślami...

Czy będę kiedyś szczęśliwa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz