KOLACJA

519 19 8
                                    

Otworzyłam oczy, byłam w salonie na kanapie. Wstałam i gdy tylko zobaczyłam która godzina otworzyłam szerzej oczy była czternasta a na osiemnastą mam być u Charlie'go! Ten dzień był zbyt ważny aby coś poszło nie tak, wszystko musi pójść po mojej myśli...

Zjadłam szybkie śniadanie i pobiegłam do swojego pokoju, powiesiłam moją dzisiejszą sukienkę na wieszaku i zaczęłam myśleć jakie by tu dodatki wybrać aby uzupełnić strój. Wybrałam białą torebkę i białe szpilki co z jasno niebieskim tworzyło piękną parę. Musiałam się śpieszyć cztery godziny na tyle rzeczy to bardzo mało a w dresach tam nie pójdę.

Po wzięciu prysznicu zajęłam się moim makijażem który dzisiaj będzie delikatniejszy niż zwykle, pomalowałam rzęsy, nałożyłam korektor i róż trochę rozświetlacza i błyszczyk na usta. Włosy pofalowałam co dawało naprawdę piękny efekt...

Nim się obejrzałam cztery godziny minęły a ja miałam już wychodzić, zeszłam w sukience na dół gdzie miał czekać Shane z którym wcześniej umówiłam się aby mnie zawiózł.

-Shane! Musimy jechać Charlie czeka!-krzyknęłam z garażu

-Dobra idę już! Chodźcie chłopaki!- chwilę po wypowiedzeniu tych słów cała trójca zeszła do mnie

-A oni co? Miałeś mnie tylko zawieść.

-Mała Hailie ktoś musi ci wyjaśnić kilka kwestii...

-Dylan, ty i bliźniacy jesteście ostatnimi osobami do tłumaczenia mi jakichkolwiek kwestii. Od tego jest Vince no i Will.

-Ale ich nie ma dziewczynko a ja jestem najstarszy z naszej czwórki więc twoja słodka buzia na kłódkę mała Hailie- uśmiechnął się chamsko Dylan

-Jedźmy już- westchnęłam a bracia wiedzieli że im się udało

Usiadłam koło Shane'a oczywiście nie żartowali mówiąc, że wyjaśnią mi pewne kwestie. Jakieś pierdoły gadali nawet nie słuchałam, pisałam z Charlie'm będzie czekał przed domem

Będzie dobrze Hailie...

Będzie dobrze, luz...

Dam radę...

***

-Stresuję się, a co jak mnie nie zaakceptują?-zapytałam a Charlie pogłaskał mnie po ramieniu

-Hailie na pewno cię polubią jestem pewien. Chodźmy już wszyscy są.

-Usiądziesz obok mnie?- w odpowiedzi posłał mi uśmiech i złożył pocałunek na czole czyli znam już odpowiedź.

Ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych, gdy weszliśmy do domu moim oczom ukazała się blondwłosa kobieta która miło się uśmiechała a obok niej stał mężczyzna z ciemnymi włosami również uśmiechający się. Jego tatę widziałam kiedyś gdy wszedł mu do pokoju.

-Dzień dobry Hailie, miło cię w końcu poznać dużo o tobie słyszałam- przytuliła mnie kobieta co mile mnie zaskoczyło

-Dzień dobry, panią też miło poznać- posłałam kobiecie uśmiech

-Och, mów mi Mary. To jest mój mąż Jack- wyciągnął rękę w moją stronę uśmiechając się, uścisnęłam jego dłoń

-Miło mi

-Mi również.

Po kolei poznałam wujka i ciocię Charlie'go powiem, że bardzo sympatyczne osoby. Stałam wciąż w progu rozmawiając z ciocią chłopaka, Alice coś mówiła gdy przerwała:

-O! Hailie zapomniałabym. Ethan! Chodź poznać Hailie!- czułam się przez chwilę niezręcznie popatrzyłam na Charlie'go jego mina pokazywała niechęć, może nie lubi tego Ethana?

-No co się tak drzesz, odpocząć nie można?

-Poznaj Hailie, Hailie to jest mój syn Ethan, Ethan to jest Hailie- chłopak wyciągnął rękę z kieszeni i wyciągnął ją w moją stronę

-Ethan miło mi- powiedział z uśmiechem który odwzajemniłam

-Mi również

-Dobra już chodźcie do stołu- przewrócił oczami Charlie położyłam jego rękę na ramieniu czekając aż Alice i Ethan odejdą.

-Co jest? Czemu tak dziwnie się zachowujesz? Coś zrobiłam nie tak?

-Nie, wszystko okej po prostu...

-Nie lubisz Ethana?- zapytałam nagle

-Ta, w pewnym sensie to moja rodzina ale nie za bardzo mamy dobre relacje...

-W porządku, nie musisz z nim rozmawiać będę z tobą. Chodźmy- chłopak pokiwał głową

***

Miło spędziłam czas z rodziną mojego chłopaka, polubiłam jego rodziców cudowni ludzie. Tradycyjnie śpiewaliśmy sto lat, udało się nawet zatańczyć, głównie rozmawialiśmy i tak było fajnie. Niestety do nocy siedzieć nie mogłam więc niestety musiałam iść.

-Dziękuję za wspaniały wieczór, i że mogłam przyjść. - uśmiechnęłam się

-Nie ma za co Hailie, pamiętaj zawsze jesteś mile widziana u nas- przytuliła mnie Mary

-Dziękuję jeszcze raz...

Trochę zajęło żegnanie się przytuliłam każdego oprócz taty i wujka mojego chłopaka, nawet Ethana przytuliłam. 

Siedziałam w aucie i czekałam na chłopaka kiedy przyjdzie, po chwili zajął miejsce kierowcy. 

-Dziękuję, że mnie zaprosiłeś- powiedziałam do mojego chłopaka

-Nie dziękuj za takie rzeczy, dzięki że przyszłaś.-uśmiechnęłam się

-Kolacja była super ale najbardziej nie mogę się doczekać twojej imprezy, będzie zajebiście

-No, tydzień i wszyscy się najebiemy- zaśmiał się- Zostaniesz po imprezie na noc? 

-Muszę zapytać braci czy w ogóle mogę iść na imprezę...

-Jak się nie zgodzą to zabiorę cię z domu- uśmiechnął się złośliwie

-Nie widzę problemu- zaśmiałam się- Powiem, że idę na nocowanie do kogoś.

-Daj znać, jak się nie zgodzą to coś wymyślę...

Gdy dojechaliśmy pod rezydencję wysiadłam z auta i stanęłam przed Charlie'm

-Będę już szła a na imprezę pójdę za zgodą lub bez zgody braci- zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie złączając nasze usta w pocałunku położyłam jedną dłoń na jego karku. Odsunął się po chwili

-A pojedziemy po sukienki?- zapytał z typowym uśmiechem

Nie wierzę w niego...

-Boże Charlie- zaśmiałam się- Tak ale nie wchodzisz ze mną do przymierzalni.

-Nie bądź tego taka pewna- pocałował mnie ponownie

-Będę już szła Charlie, kocham cię

-Ja ciebie też księżniczko, do jutra.- objął mnie i wsiadł do auta

Gdy weszłam do rezydencji opowiadałam dwójce najstarszych braci jak minęła kolacja zaś święta trójca podsłuchiwała tak jakby liczyli, że usłyszą sekret życia. Przedszkole.

W pokoju wzięłam prysznic, przeczytałam kilka rozdziałów mojej ulubionej książki i położyłam się o dziwo szybko zasnęłam...

Czy będę kiedyś szczęśliwa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz