Rozdział 38

73 7 40
                                    

W sobotni wieczór Polska wyszedł z domu, aby uczynić zaszczyt kupienia żywności na obiad.
Nienawidził gotować, ale restauracja z której zawsze zamawiał sobie jedzenie została zamknięta. Najwyraźniej był ich jedynym klientem, ale to mało prawdopodobne. Zdecydowanie stawiałby na kłopoty z sanepidem.

Polska wyszedł do sklepu przez ruchome drzwi i wziął do ręki koszyk na zakupy. Nie brał wózka, bo raczej nie miał w planach dużych zakupów, ale byłyby one na tyle spore aby potrzebował koszyka- nie dałby rady nieść wszystkiego w rękach.

Chłopak zaczął przechadzać się po różnych alejkach i omiatać wzrokiem półki z produktami.

Wszedł na dział chemiczny i wziął do rąk szampon, którym ostatnio mył włosy po czym bez większego zagłębiania się w myśli zastanowienia, wsadził go do koszyka.

Gdy już pożegnał się z działem chemicznym zaczął szukać produktów do jedzenia na szybko.
Wariowało mu w głowie tyle dań na szybko, że wiedział już jak czują się dzieciaki, które zwykle stoją przed nim w kolejce po lody w lodziarni.

Ale na co miał ochotę? Co chciałby tak naprawdę znów posmakować? Co tak naprawdę będzie go naparzać słodkawym smakiem gdy tylko liźnie lub weźmie jeden kęs? A za nim drugi, trzeci i czwarty i następny...?

—Kurwa— powiedział sam do siebie, kiedy jego myśli powędrowały nie tam gdzie trzeba.

Polska wrócił do ponownego przeszukiwania asortymentu na tych tandetnych i powtarzających się półkach.
Zdecydował się, jak to na jego narodowość przystało, pierogi.
Dobre pierogi z sosem, czerwona barwa sosu opatulająca miękkie kawałki potrawy. Lekko przypalonej, smażonej na patelni...
Pierogi z keczupem. Tak, to dobry wybór.

I gotowe pierogi w opakowaniu trafiły do jego zakupów.
W drodze do kasy fiskalnej zahaczył o słodycze, wziął kilka batonów i mleczną czekoladę.
W jego zakupach można było również wyhaczyć takie rzeczy jak sok pomarańczowy, parę sztuk zupek chińskich, ogórki kiszone, chleb krojony i słoik smalcu.

Gdy zaczął wykładać towar na taśmę, podniósł wzrok na stojącego przed nim innego klienta.
To był nie kto inny jak Niemcy.

Niemcy czując na sobie czyiś wzrok, odwrócił się i spojrzał na swojego obserwatora, posłał mu uśmiech.
Kasjerka skanując produkt Niemca, spojrzała na niego znad kasy i przeszukała wzrokiem jego twarz. Po paru minutach odchrzaknęła i wbiła wzrok w oczy chłopaka. Jej wzrok był tak głęboki, że biedny Niemcy szybko się zawstydził a zarazem zaniepokoił tym samym przerywając ich kontakt wzrokowy.

—Dowód poproszę— ozwała się kasjerka.

Polska obserwował tą całą sytuację z rozbawionym uśmiechem na twarzy.
Spojrzał na puszkę energetyka, którą Niemcy chciał kupić.
Niemcy również spojrzał na swój planowany zakup i po chwili przesunął swój wzrok znów na kasjerkę.

—Nie mam, ale... — zaczął, ale ona przerwała mu zanim zdążył zastanowić się co powiedzieć dalej:

—Nie sprzedam— powiedziała stanowczo.

Niemcy zerknął na ułamek sekundy na Polaka, który zakrył ręka swoje usta, najwyraźniej powstrzymując i zakrywając przy tym swój chichot.
Chłopak spojrzał na kasjerkę i zmrużył oczy.
Jego wzrok omiótł jej widoczną sylwetkę, skupił się na przypiętej przypince z imieniem oraz streszczoną w kilku słowach, jakby status, jaki posiada ona w tym sklepie.

—Pani... Francjo— rzekł Niemcy oceniając przez chwilę jej wyraz twarzy.

Minęło kilka chwil zanim znów się do niej odezwał. Chciał jej wygadać, naskoczyć, nabluzgać różnymi słowami i przekleństwami, jednak jego wewnętrzna samokontrola była uruchomiona na najwyższych obrotach.

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz