Sara
Wlepiałam w Krystiana pełne nadziei spojrzenie, ale on nie patrzył na mnie. Mogłam na moment poluzować mięśnie żuchwy. Spinałam je cały czas, by nie szczękać zębami, nie chciałam dodawać mężczyźnie powodów do zmartwień. Sytuacja już i tak była beznadziejna. Wiedziałam, że Krystianem targały wątpliwości o dalszej znajomości ze mną. Teraz jednak, mimo że powinniśmy się spieszyć, niezwykle powoli przesuwał materiał spodenek wzdłuż moich łydek. Gładził przy tym gęsią skórkę, która bezwiednie pokrywała moje ciało. Było mi słabo i zimno, a ukrywanie tego przychodziło mi z coraz większym trudem. Zastanawiałam się jak sprawić, żeby Krystian nie zauważył plamek krwi na ręczniku, na którym siedziałam. Przerwana wczoraj błona dziewicza nie zdążyła się zagoić. To była zupełnie niegroźna, naturalna reakcja mojego ciała, ale obawiałam się, że nie wszyscy w tym pomieszczeniu by tak pomyśleli. Dlatego zaciskałam uda. Tylko, że Krystian właśnie wstał i wystawił do mnie pomocną dłoń. Złapałam za nią, a gdy się unosiłam, zrzuciłam ręcznik na podłogę i stopą pchnęłam go pod ławkę.
– Sara?! Krystian?! – wołanie ciotki sparaliżowało mnie na chwilę. Prawdopodobnie wyszła ze swojej kabiny. Na wstrzymanym oddechu, wlepiłam w Krystiana wielkie oczy. Przecież to, że studentka była zamknięta ze swoim profesorem na jednym metrze kwadratowym to coś więcej niż dwuznaczna sytuacja... Lepiej, żebyśmy udawali, że w ogóle nie ma nas w budynku. Pilnowałam, żeby nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Tymczasem Krystian zaskoczył mnie swoim opanowaniem, a jeszcze bardziej delikatnością. Ledwie poczułam, jak podciągnął mi spodenki z ud na pośladki. Jego dotyk był jak muśnięcie, prawie nieuchwytne.
– Tutaj – krzyknął, odblokowując zasuwkę drzwi. Wybałuszyłam oczy. Tylko tyle byłam w stanie zrobić. Patrzyłam jak mężczyzna płynnym ruchem zgarnął wszystkie rzeczy, a następnie owinął mnie ramieniem. Byłam jak słup soli, moje ciało nie należało do mnie. Obserwowałam sytuację, a kiedy pchnął drzwi, które stanęły otworem, byłam niezdolna by cokolwiek zrobić lub choćby się odezwać.
– O boże! Znowu?! – zaaferowana ciotka doskoczyła do nas. Chyba pomyślała, że ponownie zasłabłam. To dobrze. Dzięki temu nawet nie przyszły jej do głowy oczywiste podejrzenia. Wyglądało na to, że najciemniej pod latarnią.
– Nie panikuj, Renato – Krystian poprowadził mnie do ławki, na którą bezwiednie opadłam.
– Usiądź koło niej, a ja się ubiorę – polecił cioci, a gdy ta otoczyła mnie asekuracyjnie ramionami, on stanął przy swojej szafce. Błyskawicznie zgarnął z niej wszystkie rzeczy, rzucił na ławkę torbę, koszulkę ubrał w drodze do kabiny, z której wyszedł sekundę po tym, jak zniknął za jej drzwiami. Zamiast ręcznika na biodrach, miał już spodenki. – Zrobimy tak... – rzekł, pakując do swojej torby między innymi moją bieliznę. – Zaprowadzę panią Sarę do pokoju, miejmy nadzieję, że Witek zorganizował już śniadanie, a ty...
– Oczywiście, też idę.
– To przerost formy nad treścią. Zapewniam cię, że bezpiecznie odeskortuję panią Sarę do pokoju, podczas gdy ty pójdziesz do recepcji i dowiesz się czy mają na miejscu lekarza, a jak nie to poprosisz o zorganizowanie wizyty. Następnie zadzwonisz do...
– Och, dobrze. Tak, masz rację. To dobry pomysł. Tylko trzymaj ją cały czas, nie puszczaj ani na moment, żeby nie upadła – tłumaczyła z przejęciem. Uważałam jej troskę za nadmierną i niepotrzebną, ale nie przerywałam jej, bo tak naprawdę, była nam na rękę.
– Niczym się nie martw – Krystian wystawił do mnie zgięte w łokciu ramię, sugerując bym je ujęła. Podziękowałam markotnie i skorzystałam z możliwości, by poczuć pod palcami silne mięśnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/348247438-288-k855689.jpg)
CZYTASZ
Pani Sarooo...
RomanceKrystian jest nauczycielem akademickim, pełniącym jednocześnie służbę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mężczyzna ma poukładane życie według określonych przez siebie zasad. Nigdy ich nie łamał. Przynajmniej do czasu aż na jego drodze nie stanęł...