Rozdział 25

1.2K 118 45
                                    

Sara

Planowałam po śniadaniu udać się do pokoju, żeby wziąć prysznic, ale po wyjściu z restauracji zobaczyłam siedzącego w lobby tatę i okazało się, że czekał na mnie. Na mnie!

Dlaczego?

Nieświadomie przystanęłam. Zdezorientowana patrzyłam, jak się zbliża. Wraz ze zmniejszającym się dystansem byłam coraz bardziej niepewna, a gdy stanął przede mną, obleciał mnie strach.

Co zrobiłam?

Zerknęłam w bok na kolegów. Nie chciałam, żeby byli świadkami mojego upokorzenia, ale Witek gapił się ostentacyjnie.

– Szerokiej drogi. Pozdrówcie pana Grzegorza i życzcie mu ode mnie dużo zdrowia – sprowokowałam zakończenie naszej wspólnej drogi.

– Dzięki – Amanda skinęła głową i pociągnęła chłopaka w stronę drzwi, otwierających się na miejską część. Odprowadzając ich wzrokiem, poczułam dłoń na swoim ramieniu. Ruszyłam nakłoniona subtelnym pchnięciem. Ku mojemu zdziwieniu kierowaliśmy się śladem Witka i Amandy. Byliśmy tuż za nimi.

– Major Krzycki – szepnął tata. – Profesor – dodał, a może poprawił. – Jaki jest?

– Yyy... – wydałam z siebie dźwięk, który w przestronnym lobby z wysoko zawieszonym sufitem rozbrzmiał dość tubalnie. Chyba połknęłam własny język.

O boże. Naprawdę utknął mi w gardle!

Próbowałam przełknąć ślinę, ale nie mogłam. Węzeł zacisnął mi się na żołądku. Jeśli jeszcze go miałam, bo odczułam jakby skurczył się, a jedzenie, które dopiero zjadłam podeszło mi do góry.

– Wymagający czy lajtowy, uprzejmy czy wredny, wymądrza się czy... – tata kontynuował, nie zauważając najwyraźniej, jak poruszył mnie temat, który nadał.

– Eee... mmm... aaa... – jąkałam, myśląc usilnie nad poprawną odpowiedzią.

– Wysłów się – prychnął. Można powiedzieć, że byłam mu wdzięczna za lepę w potylicę, którą właśnie mnie obdarował. Westchnęłam, uspokajając się.

– Inteligentny, zdystansowany, wymagający w kwestii praktycznej wiedzy, gardzący bezmyślnym kuciem na pamięć – wymieniłam.

– Mhm... – mruknięcie zadumy sprowokowało mnie do uniesienia wzroku. – Mhm... – ojciec pokiwał głową, jakby skończył coś analizować. Nim wyszliśmy zadał mi jeszcze kilka pytań, a w zamian dostałam króciutką opowieść o tym, jak to Krystian powiedział do komendanta, że nie pokaże mu swoich przerośniętych jaj.

Och, panie Krystianie... Zdaje się, że masz drugiego fana wśród Lewskich...

Ojciec był ewidentnie zaciekawiony postacią majora. Wciąż jednak nie wydedukowałam, co zamierzał osiągnąć, wychodząc na... skwar. Buchnął we mnie niemal piekielny żar. Niesamowite było to, że żadne słońce nie dałoby rady wywołać takiego ciepła w moim wnętrzu, jakie rozlało się, gdy ujrzałam Krystiana. Nieważne, że od spotkania w restauracji minęła zaledwie chwila. Teraz obchodził auto, trzymając w wyprostowanej ręce telefon. Chyba nagrywał karoserię. Z boku stał prawdopodobnie pracownik wypożyczalni. Trzymał w dłoni teczkę z grafiką charakterystyczną dla branży motoryzacyjnej. Sam natomiast wyglądał na nieco skrępowanego, z jakąś pokorą albo przestrachem kulił głowę między ramionami.

Coś zrobił temu biedakowi, Krystek?

Oho.

Jeśli spojrzałeś na niego tak jak właśnie na mojego ojca, to już wszystko jasne. Pomyślał, że chcesz go zabić.

Pani Sarooo...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz