Rozdział 35

1.4K 122 43
                                    

Sara

Wierzyłam całym sercem, że Krystianowi na mnie zależy, ale było mi potwornie przykro, iż nie zawalczył, żebym nie szła na „spotkanie towarzyskie". Jedno jego słowo i wyznałabym mu wszystko jak na spowiedzi.

Jechałam zobaczyć się z Miłoszem, wschodzącą gwiazdą koszykówki. Jego dziewczyna, a moja przyjaciółka, przebywała na obozie pływackim. Tylko tej dwójce mogłam mówić o wszystkim i walić jak w dym z każdą sprawą. Choć akurat Miłosz był specyficznym słuchaczem. Na pierwszy rzut oka, na drugi zresztą też i zasadniczo na każdy kolejny, sprawiał wrażenie całkowicie wyobcowanego i gburowatego. Trochę jak Krystian... Może dlatego umiałam się z nim porozumiewać, bo miałam już doświadczenie, a kto raz ogarnął umysł Miłosza, ten mógł nazwać się ekspertem w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej.

Wjechałam na parking stadionu, na którym niedawno Miłosz stoczył mecz. Jego samochód od razu rzucił mi się w oczy. Znalazłam wolne miejsce niedaleko i po chwili przesiadłam się do niego.

– Cześć, Miły – przywitałam się, pilnując, żeby nie trzasnąć zbyt mocno drzwiami, ale też nie za lekko. Inaczej chłopak zastanawiałby się cały czas, czy na pewno je zamknęłam. Taki z niego rozkoszniaczek...

– Hej – odparł. Pochyliłam się, przywierając całymi wargami do jego policzka, a potem pozwoliłam mu zrobić to samo. Czy ktoś jeszcze poza nim rozkminia jaki cel mają buziaki serwowane kącikiem ust? Pewnie inni zmagający się z nerwicą natręctw, o którą skrycie go podejrzewałam.

Wiedziałam, że komfortowo czułby się, gdybym od razu przeszła do rzeczy i mówiła same konkrety. Problem w tym, że poprosiłam Miłosza o spotkanie przedwczoraj, kiedy rozpierał mnie największy smutek z powodu zdrady Krystiana, a teraz już nie potrzebowałam się wyżalać.

Zaskoczona nieoczekiwanym pukaniem w szybę po mojej stronie, podskoczyłam na fotelu, wydając z siebie cichy pisk. Gwałtownie przekręciłam głowę...

– Jasna ciasna! Krystian! – krzyknęłam. Zły Krystian – skorygowałam w myślach. Zakochany Krystian! – kontemplowałam wewnętrznie. Jego obecność poruszyła mnie dogłębnie.

– Umówiłaś się z nim tu, gdzie ze mną, o tej samej godzinie? – zapytał Miły. Uświadomiłam sobie, że szarpałam się z klamką.

– Nie. Przyjechał za mną. Odrygluj zamek – poleciłam, uznawszy, że Miłosz nie domyśli się sam, by to zrobić. Dopiero kiedy nacisnął przycisk na drzwiach kierowcy, ja mogłam otworzyć swoje.

– Co to za szczaw? Mogłabyś chociaż poczekać aż mu włosy na jajkach wyrosną – pogardliwe słowa wysączyły się z Krystiana. Przerażona rzuciłam raptowne spojrzenie za siebie na jednego z najprzystojniejszych chłopaków na tym świecie, który wcale nie wyglądał, jakby brakowało mu łoniaków.

Ufff...

Mojemu koledze prawdopodobnie nawet nie przyszło do głowy, że został obrażony. Szczaw był dla niego wyłącznie zielonym liściem rosnącym na łące. Co w tym obraźliwego i dlaczego kompletnie obcy gość miałby go obrażać? Jeśli chodzi o jajka i włosy to nie miałam pojęcia, jak jego umysł to zinterpretował. W każdym razie Miły zrobił to, co zawsze, gdy czegoś nie rozumiał. Ignorował i wykazując całkowity brak zainteresowania otoczeniem, oddał uwagę telefonowi.

– Sara... – groźne warknięcie przywołało mój wzrok. – Wysiadasz albo z nami koniec. – Krystian ociekał wściekłością, a ja gapiłam się na niego kompletnie oszołomiona.

Jak ja cię kocham, zazdrosny gamoniu.

– Proszę – tylko on mógł powiedzieć to w trybie rozkazującym. Złapałam dłoń, którą do mnie wystawił i pocałowałam jej grzbiet.

Pani Sarooo...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz