Krystian
Hę?
Co do... Co ma piernik do wiatraka?
Jaki ginekolog? I po co informujesz o tym moich sąsiadów?
Czego nie zrozumiałaś?
Ja o zabezpieczeniu twojej delikatnej główki poprzez określenie zasad i granic, a ty o rozkładaniu nóg przed jakimś obcym typem?
Przecież wyraźnie zaproponowałem, żebyśmy ciągnęli ich rozkładanie przede mną!
Nie? Niewyraźnie?
W sumie tabletki antykoncepcyjne to nie znowu taki głupi pomysł... jeśli można dostać receptę bez pokazywania waginy.
O nieee....
Wyobraziłem sobie wizytę...
Okropność. Teraz będzie mi się śniło to po nocach.
Dlaczego mi to zrobiłaś, pani Saro?
I dlaczego zdecydowanie zbyt głośno ogłosiłaś to na klatce schodowej?
Może jeszcze tacie opowiedz o swoich planach?
Na które się nie zgadzam, swoją drogą.
Chryste, co za dziewczyna...
– Ciszej, pani Saro – wycedziłem, wciągając ją do przedpokoju.
– Ojej – zasłoniła usta dłonią – Przepraszam... – wlepiła we mnie przejęte spojrzenie.
Nieważne...
Nie szkodzi.
Nic nie szkodzi.
Aniołku...
– Chciałbym określić jasne zasady – przywołałem skrupulatnie przemyślaną wcześniej kwestię.
– Dobrze – pokiwała nadmiernie głową. Wyglądało na to, że jest gotowa na wszystko. Podobał jej się pomysł kontynuowania naszej nietypowej relacji równie mocno, co mnie.
– Możesz wejść dalej, jeśli... Tylko jeśli... – poprawiłem szybko. – Obiecasz mi, że się nie zakochasz. To znaczy... – urwałem zszokowany tym, co zobaczyłem...
Co, do chuja?
Ja się tu pocę, a gówniara zlała mnie, wymijając. Mruknęła ciche „obiecuję" i tyle. W locie zrzuciła klapki, zostawiając jednego koło mnie, a drugiego (do góry nogami) dwa metry dalej i poszła Bóg wie, gdzie. Ruszyłam za nią w ślad dopiero, kiedy okiełznałem swoją mimikę. Stała już w kuchni.
Czy to jeszcze moja kuchnia?
– Ta... Czuj się jak u siebie – bąknąłem.
– Fantastycznie, dziękuję – schyliła się i otworzyła szafkę.
– Bardzo zabawne... – cmoknąłem. – Wracając do tematu zasad...
– Och, masz ich więcej?
– Eee... No.
– Ojej! – zerknęła na mnie, zaciskając w rozbawieniu usta. – Widzę, że miałeś bardzo produktywny pierwszy dzień w pracy – śmiała mi się w twarz. – Przepraszam, ja się nie przygotowałam. A powiedz... cały sztab agentów ABW opracowywał te zasady czy...
– Bardzo, bardzo, bardzo śmieszne... Że dbam o to, żebyś potem nie beczała – zauważyłem, próbując na powrót naprowadzić rozmowę do ważnej sprawy. Problem w tym, że nie mogłem przypomnieć sobie założeń, które układałem pół dnia (tak, w pracy, tak, miałem w dupie obowiązki).
CZYTASZ
Pani Sarooo...
RomanceKrystian jest nauczycielem akademickim, pełniącym jednocześnie służbę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mężczyzna ma poukładane życie według określonych przez siebie zasad. Nigdy ich nie łamał. Przynajmniej do czasu aż na jego drodze nie stanęł...