Rozdział 36

1.6K 141 16
                                    

Krystian

Kibel jakich mało...

Znalazłem się w sytuacji, w której moralność wobec Sary kłóciła się z obowiązkiem zawodowym i moim bezpieczeństwem.

Nie wiedziałem, co robić.

Nie mogłem powiedzieć jej prawdy, ani nawet dać szczątkowych informacji. Im byłem jednak bliżej sądnego dnia tym większą czułem potrzebę, żeby ostrzec dziewczynę przed tym, co nastąpi. W efekcie prawie wyjawiłem Sarze tajemnicę Unii Europejskiej. Obowiązywała mnie klauzula tajności, za której złamanie groziły cholernie nieprzyjemne konsekwencje – zginąłbym za sprawą bezsensownego wypadku albo odjebano by mnie nie pozostawiając po moim istnieniu żadnego śladu. Takich szczegółów nie było w papierach, które podpisałem, ale rozumiałem, jak działają najtajniejsze służby świata. Dla normalnych tajnych służb były jak widmo albo mit. Nikt nie miał stuprocentowej pewności, że istnieją naprawdę. Nie dało się do nich zadzwonić, zrekrutować, ani nawet namierzyć jakiegokolwiek członka.

Byłem cholernym szczęściarzem: zostałem wybrańcem, czekały mnie wybitne szkolenia, najlepsze z najlepszych, niedostępne w żadnych instytucjach. Po zakończeniu misji nie będę miał do czego dążyć, osiągnę już szczyt. Nie wiedziałem tylko, kiedy to nastąpi i czy w ogóle tego doczekam.

Aktualnie w głowie miałem tylko jeden koniec – koniec Sary. A ona cieszyła się tak bardzo, nie mając świadomości tego co się dzieje, że po prostu nie umiałem zabić w niej szczęścia. W efekcie postanowiłem, że spędzimy razem mój ostatni weekend gdzieś zagranicą, gdzie nie będę wstydził pokazać się w towarzystwie dziewiętnaście lat młodszej kobiety. Naprawdę zdawałem sobie sprawę, jak przy niej wyglądam i że na nią nie zasługuję, i nie potrzebowałem słyszeć tego typu szeptów od obcych ludzi.

– Może Francja – zaproponowałem.

– Cudownie! Tak! Bardzo chętnie! Miasto miłoś... – urwała zawczasu. – mi... mi... mi... – próbowała wymyślić substytut dla najbardziej tandetnego słowa.

– Mimów, pani Saro – podsunąłem.

– Dokładnie tak! Miasto mimów, panie Krystianie. Oto mi chodziło. Będziemy MIMOwolnie całować się na wieży Eiffla?

– Bez najdrobniejszego zająknięcia, pani Saro.

Ty się lepiej upewnij, że ona jedzie na tym samym „flow", co ty. Nie pozwól jej się zakochać.

– Nie zwodzę cię, prawda? – zapytałem, przybierając powagę.

– Hm? – nie zrozumiała.

– Przywiązaliśmy się do siebie odrobinę bardziej niż zakładaliśmy – przyznałem. – Ale to tyle? Nie wypniesz się na zasadę bezwzględnego zakazu zakochania się przez następny weekend, prawda? – musiałem się upewnić. Ostatnie czego bym chciał to ją skrzywdzić. Sara jednak po swojej serii mrugnięć, zrobiła to, co zwykle, zszokowała mnie...

– Przywiązałeś się do mnie, panie Krystianie? – złapała mnie za słowo. – Czym to się objawia?

Wryłaś mi się tak w pamięć, że widzę cię przy zamkniętych oczach, słyszę w ciszy, czuję twój zapach, kiedy znajdujesz się dziesiątki kilometrów ode mnie. Nade wszystko nie podoba mi się fakt, że opanowałaś moje myśli i mieszasz mi głowie do tego stopnia, że nie jestem pewny swoich priorytetów.

– No wiesz... – mruknąłem, nieco speszony, a ona jeszcze spotęgowała mój dyskomfort, gdy odparła:

– Nie wiem...

– Nie przywiązałaś się? – zatrwożyłem się. Myślałem, że nadajemy na tych samych falach, a tymczasem byłem w tym sam jak palec?

– A chcesz, żebym się przywiązała?

Pani Sarooo...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz