Rozdział 12

2.3K 151 54
                                    

Krystian

Tylko ona mogła powiedzieć coś tak zabawnie bezsensownego, a zarazem sprawiającego, że poczułem się wolny od wyrzutów sumienia. Pod naporem jej szczerego spojrzenia oraz przez dłonie, które płasko przyłożyła do mojego torsu, zapomniałem także, że ona nie jest dla mnie.

Ale nie jest! Zasługuje na wiele więcej niż jakiś stary dziad. Tym właśnie dla niej jesteś... mimo nie tak zaraz bardzo dojrzałego wieku. Liczy się różnica, a ta wynosi dziewiętnaście lat!

Ogarnij się, chłopie.

Ale ona jest taka piękna...

Nie jesteś silnym wilkiem tylko małym kundelkiem, skoro nie potrafisz odeprzeć uroku... sarenki.

Jak tak niewielkie stworzenie może wywierać tak wielki wpływ na silnego wilka?

Obserwowałem kobietę w zamyśleniu. Patrzyłem, jak z jakąś czcią przesuwa dłonie, gładząc moją koszulkę, a następnie powiodła nimi w dół i oplotła mnie tymi wątłymi ramionkami w pasie.

– Porządny z ciebie mężczyzna, Krystian – szepnęła, przykładając usta do mojej klaty. – Nie możesz myśleć inaczej. Jesteś dla siebie taki surowy. Dlaczego zapominasz, że to wszystko było moim pomysłem? Prosiłam cię, a może nawet błagałam, nie pamiętasz tego? – uniosła głowę, wlepiając we mnie te piękne oczy. Poczułem się, jak po praniu mózgu...

– Niech cię szlag, pani Saro – wymamrotałem. Jednocześnie otoczyłem ją ramionami, mimowolnie i tak gwałtownie, że sam się zdziwiłem, iż w ogóle to zrobiłem. Mięśnie mi się napięły, ale nie zdusiłem Sary między nimi. Zamknąłem ją raczej w żelaznej klatce. Nieustannie miałem bowiem na uwadze kruchość tej kobiety, słowo „delikatnie" wryło mi się w umysł (w stosunku do niej) i powtarzało: uważaj, żeby jej nie skrzywdzić, o nią trzeba dbać ze starannością, nie wolno być porywczym. A mimo to, zupełnie wbrew sobie i zarazem tak cholernie zgodnie z sobą, dałem się porwać – pochyliłem się do jej ust, przycisnąłem do nich wargi, a w następnej sekundzie nasze języki już się witały...

Niech cię szlag, pani Saro.

Niech mnie szlag.

Niech szlag moralność, zasady, policje, uczelnie, różnice wieku.

I jeszcze niech szlag cały świat...

Puknij się w łeb, stary, a potem powoli wróć do świadomości.

Musiałem przyznać, na moment całkowicie straciłem kontakt z rzeczywistością. Liczyła się tylko żądza. Kiedy oprzytomniałem, jeszcze przez chwilę zwlekałem z zakończeniem pocałunku. Właściwie pogłębiłem go w akcie desperacji, ponieważ wiedziałem, że to ostatni raz. W końcu, ale z żalem wycofałem się. Cmoknąłem usta Sary, a następnie automatycznie i jakby rozpaczliwie zostawiłem całusa na czubku jej nosa i czoła, by ostatecznie wylądować we włosach i tak zastygnąć. Miałem mętlik w głowie, byłem przytłoczony i cholernie niepocieszony. Czułem się jak kupa gówna, bo nie chciałem ranić Sary, a obawiałem się, że brzydko ją potraktowałem. Tymczasem, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałem jej głos, pełen radości...

– Wakacyjny romans? To brzmi rozsądnie. Co myślisz, Krystek?

Krystek?

Nazwij mnie tak jeszcze raz, pani Saro.

– Hę? – tylko tyle mogłem z siebie wydać. Osłupienie, w jakie mnie wprawiła, spowodowało, że szczęka mi opadła, przez co kobiece włosy wypełniły moje usta. – Ekhm – nieco grubiańsko dmuchnąłem, a może wyplułem pukiel, nie byłem pewny. Musiałem zamrugać, żeby w ogóle upewnić się, że nie śnię. Szeroki uśmiech Sary mógł być równie dobrze snem, co rzeczywistością. – Wakacyjny romans? Rozsądny? – wykrztusiłem. – Sarko – dodałem w odpowiedzi na zdrobnienie mojego imienia.

Pani Sarooo...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz