Rozdział 4

21 4 0
                                    

Wracając do domu Karolina wstąpiła do sklepu. Postanowiła przygotować na kolację lazanię, którą obie z Emilką uwielbiały. Z twarzy kobiety nie schodził pełen samozadowolenia uśmiech. Trzymając ciężkie torby w jednej dłoni, drugą szukała w torbie kluczy. Córka, nawet jeśli była w domu, siedzi pewnie ze słuchawkami na uszach i nie usłyszy dzwonka. Po krótkiej chwili drzwi stanęły otworem. Karolina weszła do mieszkania, a od progu do jej uszu dobiegł dziwny dźwięk. Zaniosła zakupy do kuchni. Chowała właśnie makaron do szafki, kiedy przyszła Emilka. Dziewczyna ubrana była w czarną bluzę, której kaptur z nieznanych powodów narzuciła na głowę. Karolina spojrzała na córkę pytającym wzrokiem. Było coś dziwnego w jej postawie, i znowu rozległ się ten dziwny dźwięk. Piszczenie? Miauczenie?
- Mamo, zobacz co znalazłam pod tym krzakiem przy wejściu do naszej bramy.
Emilia wyciągnęła przed siebie ręce. W dłoniach dziewczyny siedziała czarna kulka nieszczęścia.
- Co to jest? - zapytała Karolina podejrzliwie
- Malutki kotek. Jest cudowny, możemy go zatrzymać?
W pierwszej chwili Karolina chciała zaprzeczyć. Spojrzała jednak we wpatrzone w nią najpierw zielone oczy córki potem bursztynowe ślepia kociaka. Westchnęła.
- Najpierw chyba musimy zabrać go do weterynarza.
Karolina znalazła w internecie adres najbliższej kliniki weterynaryjnej, wzięła kluczyki i czekała na córkę. Uradowana dziewczyna owinęła zwierzaka w niewielki kocyk i ruszyła za matką do samochodu. Z lazanii nici. Zanim wrócą będzie już pewnie późno, a to danie wymaga czasu. Zamiast tego zjedzą szybszą wersję czyli spaghetti. Sos ten sam, ale odchodzi czas pieczenia.
Młody lekarz obejrzał kociaka stwierdzając, że bez wątpliwości jest to kotka i ma nie więcej niż trzy miesiące. Emilia szeroko się uśmiechnęła i znowu błagalnie spojrzała na matkę. Karolina machnęła ręką i pozwoliła założyć kotce książeczkę zdrowia i elektroniczną kartę pacjenta. Dawno nie widziała aby córce na czymś tak bardzo zależało. Uzyskawszy informację, że kotek jest zdrowy umówiła terminy wymaganych szczepień i wróciły do domu. Po drodze wstąpiły do sklepu zoologicznego po niezbędną wyprawkę. Karolina pierwszy raz kupowała żwirek, kuwetę i karmę dla kota. Na szczęście, dzięki pomocy sprzedawcy, zakupy poszły sprawnie.
Po powrocie do domu Karolina zajęła się kolacją, a Emilka poszła do swojego pokoju uczyć się do klasówki z biologii. Nieustannie jednak zerkała znad książki na kota, który powoli poznawał wszystkie kąty ich niewielkiego mieszkania.
- Jak ją nazwiemy? - zapytała Karolina kiedy jadły kolację.
Emilia z makaronem pszennym, Karolina ze zrobionym z cukinii.
- Ruka - powiedziała Emilka bez zastanowienia
- Ładnie. Więc jesteś Ruka - kobieta pogłaskała kotkę po miękkim futerku - witaj w domu.
Emilka sprzątnęła po posiłku i poszła do swojego pokoju. Karolina włączyła laptop. Wpadł jej do głowy pomysł na tekst i chciała, jeszcze na gorąco, go zapisać. Miała specjalny folder, gdzie wrzucała teksty i pomysły na felietony do wykorzystania na nieokreślone później. Już kilka razy ta skarbnica pomysłów uratowała wydanie gazety kiedy na gwałt potrzebny był dodatkowy artykuł. Z kubkiem malinowej herbaty usiadła nad klawiaturą. Włączyła serwis informacyjny w telewizji i dopiero w tym momencie spojrzała na telefon. W natłoku popołudniowych wydarzeń zupełnie o nim zapomniała. Ekran rozbłysł nową wiadomością.
Błażej Rogalski: Gratuluję, świetny tekst. Zrób z tego cały cykl. Jutro na biurku chcę mieć plan na kolejne części.
Usta Karoliny zacisnęły się w wąską kreskę. Ten facet strasznie ją irytował. Nie mógł poprzestać na pierwszej części wiadomości? Co on sobie myśli? Nawet ona, Karolina Kłos, nie sypie pomysłami jak z rękawa. Otworzyła swój specjalny folder i zaczęła przeglądać zamieszczone w nim pliki tekstowe. Przesuwała kursor myszki z góry do dołu i z powrotem, jednak żaden pomysł nie przychodził jej do głowy. Karolina najbardziej nie lubiła pisać pod presją czasu i tematu. W końcu nalała sobie odrobinę czerwonego wina i zatrzymała się nad jednym z tekstów.
Emilka wychynęła ze swojego pokoju i spojrzała na zamyśloną Karolinę.
- Pracujesz jeszcze?
- Nowy szef chce na jutro mieć plan felietonów do końca roku.
Emilia wiedziała o zmianach w redakcji. Karolina nie widziała powodu aby nie powiedzieć córce, że ma nowego, młodego przełożonego. Dziewczyna położyła się na sofie i zaczęła stukać w klawiaturę telefonu.
- Jak nazywa się ten twój szef?
- Błażej Rogalski. A czemu pytasz? - Karolina spojrzała podejrzliwie na córkę.
- Wygugluję go. Może ma konto na fejsie. Zobaczymy co to za typ.
Emilia przez chwilę w milczeniu śledziła wyniki pokazane przez wyszukiwarkę. Po chwili jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- To ten? - pokazała matce jedno ze znalezionych w sieci zdjęć.
Karolina potaknęła i przełknęła ślinę. Miała nadzieję, że córka nie zauważyła jakie wrażenie zrobiła na niej ta fotografia.
- Kurde, przecież on wygląda jak Dwayne Johnson - jęknęła Emilia
- Jak kto?
- Oj mamo, jaka z ciebie ignorantka - w głosie dziewczyny pobrzmiewała nuta dezaprobaty - taki aktor. Nie oglądałaś Szybkich i wściekłych?
Karolina nie oglądała ani jednej z części. Nie przepadała za amerykańskimi filmami akcji. Jednak obiektywnie musiała przyznać, że Błażej rzeczywiście miał coś ze znanego aktora.
- Może ty mu się podobasz i po prostu chce cię poderwać? - dociekała na głos nastolatka
- Emilka. Dosyć tego. Idź do pokoju. Jutro masz sprawdzian.
Dziewczyna podniosła się z ociąganiem, zabrała ze sobą śpiącą kotkę i zostawiła zamyśloną matkę samą. Emilka nie do końca mogła minąć się z prawdą. Te jego różne żarty i docinki słowne. To że przyjechał do Pułtuska, podczas gdy wystarczyło zadzwonić do organizatorów, a przepustka czekałaby na nią przy wejściu na festiwal. Coś mogło być na rzeczy. Karolinę ogarnęło dziwne uczucie. Błażej Rogalski z pewnością mógł podobać się kobietom niezależnie od ich wieku. Ona jednak miała swoje zasady, których nie zamierzała łamać. Należało do nich między innymi to aby nie wchodzić w prywatną relację z przełożonym. A w tym przypadku, dodatkowo, młodszym przełożonym.
Nie mogła wiedzieć, że od powrotu z festiwalu Błażej ma przed oczami jej oburzoną minę, po tym jak nazwał ją swoją dziewczyną. Co prawda byłą, ale zawsze. Nalewając soku do szklanki poraziło go uczucie, że chciałby aby tak było. Chciał móc nazwać Karolinę Kłos swoją dziewczyną. W tamtej chwili nie miało znaczenia, że ona pracuje dla niego i jest kilka lat starsza. Zafascynowała go do tego stopnia, że chciał ją lepiej poznać. Musiał znaleźć na to jakiś, nie wzbudzający podejrzeń, sposób. W przeciwnym razie będzie musiał uważać na to, co w jej towarzystwie mówi. I tak kilka razy wymsknęła mu się jakaś jednoznacznie dwuznaczna uwaga. Rogalski westchnął. Zastępstwo za Krajewskiego miało być tylko przyjemnym przystankiem w drodze do dalszej kariery. Przyjmując propozycję nie przypuszczał jak ta decyzja wpłynie na jego życie.





Przypadki K.K. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz