Karolina złożyła parasolkę i weszła do niewielkiej, kameralnej kawiarni. Od rana padał deszcz, niebo było zasłane szarymi chmurami. Porywiste podmuchy wiatru przypominały jesień a nie środek lata. Kobieta rozejrzała się po przytulnym wnętrzu. Przy stoliku w kącie dostrzegła mężczyznę, z którym była umówiona. Jakiś głos podpowiadał jej, że powinna zawrócić i wyjść póki nie jest za późno. Brunet pod ścianą zauważył ją i pomachał wesoło. Podeszła do niego mając nadzieję, że nie zauważy jej kwaśnej miny. Kiedy podeszła chował przenośny komputer do torby.
- Kiedy piszę przychodzę tutaj. Lepiej mi się skupić niż w domu.
- Rozumiem, też czasem uciekam z redakcji.
Hubert Tomala zmierzył ją spojrzeniem. Karolinę przeszył nieprzyjemny dreszcz. usiadła jednak. Z torby wyjęła notes i długopis. Kiedy podeszła kelnerka złożyli zamówienie. Ona wybrała kawę po turecku i kawałek chałwowego sernika. Tomala zdecydował się na duży kubek kawy z mlekiem, kostkę węgierską i dwie eklerki.
- Kiedy pracuję potrzebuję cukru – wyjaśnił.
Karolina uśmiechnęła się i natychmiast poczuła wyrzuty sumienia. Starła się unikać węglowodanów, a dzisiaj miała ich przyjąć olbrzymie ilości.
- Panie Hubercie. Proszę o konkrety żeby nie tracić czasu. Co to za warsztaty, kiedy, dla jakiej młodzieży – otworzyła kalendarz i wzięła długopis gotowa do robienia notatek.
- Konkretna z pani kobieta, Podoba mi się to.
Karolina udała, że nie słyszała jego słów. Co za tupet. Facet najwyraźniej dostrzegł jej wzrok bo szybko się opamiętał. Widelczykiem odkroił solidny kawałek czekoladowego ciasta i wpakował sobie do ust. Kiedy przełknął zaczął opowiadać o programie letnich warsztatów dla młodzieży. Letnia Akademia Języka miała trwać dwa tygodnie i odbywać się w jednym z miejskich domów kultury. Ta informacja spodobała się Karolinie bo oznaczała, że udział będą mogli wziąć nie tylko uczniowie liceum imienia Jagiełły, ale i innych szkół średnich. Zastanowiła się chwilę i zaproponowała kilka bliskich jej tematów. Hubert Tomala wydawał się zadowolony z jej propozycji. Karolina miała doświadczenie w prowadzeniu warsztatów. Od czasu do czasu prowadziła wykłady na wydziale dziennikarstwa miejskiego uniwersytetu.
Upiła łyk kawy. Napój przed nią już niemal wystygł, skrzywiła się. Zjadła kawałek sernika.
- Czy możemy mówić sobie po imieniu? – usłyszała pytanie – myślę, że tak byłoby łatwiej. Hubert.
Mężczyzna siedzący naprzeciwko niej wyciągnął przed siebie rękę. Karolina poczuła się bardzo niepewnie. Skoro jednak już się zgodziła na współpracę nie mogła się wycofać. Podała mu swoją dłoń. Miała nadzieję, że facet nie zauważył jak się wzdrygnęła. Karolina lubiła czuć mocny, męski, uścisk. Ten był delikatny i wilgotny od potu. Kurwa, to jej się trafiło. Szybko zabrała dłoń i wytarła ją o jeansowe spodnie. Przypomniała sobie ciepły i mocny uścisk Błażeja Rogalskiego i natychmiast do niego zatęskniła. Czy miała do tego prawo?
Kiedy kilka dni później przeszła przez bramę prowadzącą do jednego z miejskich domów kultury Hubert Tomala czekał na nią przed wejściem. Poprowadził do sali, gdzie zebrała się grupka młodzieży. W pomieszczeniu stały, ustawione w czworokąt, drewniane szkolne ławki. Karolina stanęła na środku, a mężczyzna dokonał prezentacji i na chwilę opuścił salę. Atmosfera od razu zelżała. Karolina usiadła na blacie stojącego pod oknem biurka. Wcześniej zastanawiała się jak trafić do młodzieży. Co innego prowadzić wykład dla studentów, a co innego rozmawiać z nastolatkami. Powiodła wzrokiem po zgromadzonych.
- Mam taką propozycję – zaczęła – opowiem wam trochę o tym czym się zajmuję, a potem możecie zadawać mi pytania. Plan jest taki, że spotkamy się tutaj jeszcze dwa czy trzy razy. Tak więc czasu będzie wystarczająco żebyśmy zrobili wszystko, co dla was zaplanowałam.
Uśmiechnęła się zachęcająco i zaczęła opowiadać. Do klasy wślizgnął się Hubert. Przysiadł na wolnym krześle i również przysłuchiwał się słowom Karoliny. Z każdą minutą był coraz bardziej zafascynowany. Uczniowie ośmielili się i jeden przez drugiego zaczęli zadawać pytania. Byli ciekawi wszystkiego. Zadawali pytania o podróże, o to jak napisać ciekawą relację z wyjazdu, o to co najbardziej lubi w swojej pracy i jakie tureckie potrawy najbardziej jej smakują. Dwie godziny minęły nie wiadomo kiedy. Karolina zadała słuchaczom temat do przygotowania na następne zajęcia, pożegnała się z Hubertem Tomalą i pojechała do redakcji.
Wieczorem zadzwonił polonista. Rozpływał się w zachwytach nad porannym spotkaniem. Karolina trzymała telefon przy uchu i od czasu do czasu wtrącała jakąś uwagę. Wraz z upływem czasu była coraz bardziej poirytowana. Jej rozmówca zdawał się nie zauważać nerwowości w jej głosie i mówił niewzruszony dalej. Jego głos i brak głoski er denerwował ją jak mało co. Trzaśnięcie drzwi wejściowych i powrót Emilii do domu zmusił Karolinę do zakończenia rozmowy. Zaniepokojona poszła do pokoju córki. Dziewczyna leżała na łóżku z twarzą wbitą w poduszkę. Kobieta przysiadła na brzegu materaca i nachyliła się nad skuloną postacią.
- Coś się stało? – zapytała cicho
Odpowiedziało jej ciche łkanie. Położyła się i zaczęła gładzić córkę po włosach.
- Faceci to świnie – odezwała się cicho nastolatka
- Masz na myśli kogoś konkretnego?
Karolina domyśliła się o kim mówi Emilia, ale wolała się upewnić.
- Kamil, ten twój szybki i wściekły – chlipnęła dziewczyna
Karolina uśmiechnęła się pod nosem. Pierwsza młodzieńcza miłość córki, pierwszy i zapewne nie ostatni, zawód miłosny. Poszła do kuchni i po chwili wróciła z dużą, wypełnioną orzechami, czekoladą. Podsunęła pod nos dziewczyny słodki rządek. Emilia usiadła na łóżku, podwinęła nogi pod siebie i z wdzięcznością spojrzała na matkę.
- Dzięki.
Potem opowiedziała co takiego zrobił chłopak, w którym, jak jej się wydawało, była zakochana. Karolina słuchała gryząc czekoladowe kostki. Kiedy dziewczyna trochę ochłonęła znowu położyły się obie, każda pogrążona we własnych myślach. Upewniwszy się, że córka zasnęła, Karolina poszła do swojego pokoju. Włączyła ulubioną składankę tureckich piosenek. Muzyka sprawiła, że humor trochę jej się poprawił. Dźwięki i rytmy, które towarzyszyły każdej z jej podróży przypominały o słońcu i spokojnym, wiejącym od strony Morza Egejskiego, wietrze.
W ciągu kolejnych dwóch tygodni jeszcze cztery razy jechała do domu kultury aby spotkać się z uczestnikami warsztatów. Za każdym razem wychodziła z zajęć zbudowana wiedzą i ciekawością młodych ludzi. Ostatniego dnia Hubert Tomala w podziękowaniu za zaangażowanie zaprosił ją na kawę. Nie widziała powodu aby się z nim nie spotkać. Umówili się w tej samej kawiarni, w której rozmawiali pierwszy raz. Dobrze im się rozmawiało i Karolina ze zdziwieniem odkryła, że tym razem nauczyciel nie irytuje jej aż tak bardzo. Tak było dopóki nie przyszło do płacenia rachunku. Kobieta czuła się zaproszona więc oczywiste wydało jej się, że mężczyzna uiści całość zamówienia. On jednak poprosił kelnerkę o rozbicie paragonu na ich oboje. Karolina nie wiedziała co powiedzieć. Chciało jej się śmiać, z drugiej strony była zniesmaczona. I nie chodziło o to, że nie stać jej było aby zapłacić te kilkanaście złotych. Lepsze wyobrażenie o połknięcie jakie zaczęła sobie wyrabiać prysło niczym bańka. Nie żeby jej zależało, po prostu ciężko było jej uwierzyć, że tak można się zachować. Z wymuszonym uśmiechem pożegnała się z Tomalą życząc sobie aby ich drogi więcej się nie przecięły.
CZYTASZ
Przypadki K.K.
ChickLitKarolina Kłos to znana dziennikarka zatrudniona w kobiecym piśmie. Kocha Turcję i wszystko co związane z tym krajem. Samodzielnie wychowuje nastoletnią córkę, uczennicę liceum. W życiu zawodowym odnosi sukcesy, w przeciwieństwie do życia osobistego...