- Dzień dobry paniom. Pani Karolino, mam nadzieję, że wczorajsza randka się udała.
Błażej Rogalski wszedł do redakcyjnej kuchni i natknął się na rozmawiające Karolinę i Patrycję. Ta pierwsza posłała mu krótkie, chmurne, spojrzenie.
- Tak, dziękuję. Było bardzo miło.
Patrycja podstawiła pod ekspres ulubiony kubek i wybrała odpowiedni program. Kiedy maszyna mieliła ziarna, aby po chwili zalać je wodą odwróciła się w stronę koleżanki.
- Byłaś na randce i ja nic o tym nie wiem?! Opowiadaj zaraz wszystko ze szczegółami!
Karolina wzruszyła ramionami.
- Nie ma co opowiadać. Bardzo miły i rzeczowy młody mężczyzna - patrzyła przed siebie, była ciekawa jakie jej słowa zrobią wrażenie na Błażeju.
- Oj, Karola - westchnęła Patrycja - ty na tej randce to z księgowym byłaś?
- Prawdę mówiąc z doradcą kredytowym. Chcę kupić dom na wsi. Miałam spotkanie w banku.
Widząc skonsternowaną minę szefa omal nie wybuchła śmiechem.
"Jeden zero dla ciebie". Przeczytała na firmowym komunikatorze kiedy wróciła do biurka. Uśmiechnęła się i od czasu do czasu zerkała na siedzącego za szklaną szybą mężczyznę. Koło trzynastej zebrała swoje rzeczy i wyłączyła komputer z zamiarem udania się na wcześniej umówiony wywiad. Ruszała do wyjścia kiedy Błażej ją zawołał.
- Wychodzisz już?
- Tak, mam umówione spotkanie. Służbowe - dodała szybko i próbowała powstrzymać cisnący się na usta uśmiech.
- Nie zajmę ci dużo czasu. Usiądź proszę.
Usiadła na wskazanym krześle.
- Złożyłaś wniosek o dofinansowanie wyjazdu.
Potwierdziła.
- Coś nie tak? - zaniepokoiła się
- Nie, formalnie wszystko w porządku. Chodzi o zmniejszenie kosztów.
- Żartujesz? One i tak są obcięte do minimum.
- Karolina uspokój się. Chciałbym je z tobą raz jeszcze przeanalizować, a jutro wysłać do ostatecznej akceptacji.
- Ale kiedy chcesz to zrobić? Wychodzę i nie wiem ile mi zejdzie.
- Rozumiem. Spotkajmy się ... - zetknął na zegarek - o osiemnastej w Jazz&Burgers. Całkiem przyjemne, spokojne, miejsce. Do tej godziny na pewno się wyrobisz.
Kobieta patrzyła na niego nie wiedząc jak powinna zareagować. Trawiła propozycję jaka przed chwilą padła.
- Nie proponuję ci randki. To służbowe spotkanie. Słowo skauta - dodał widząc jej wahanie.
- Dobra, przyjadę - poddała się - to wszystko?
- Tak. Do zobaczenia. Udanego wywiadu.
- Dzięki. Na razie.
Skierowała się do wyjścia.
- Karolina! - zawołał za nią - teraz jeszcze nie, ale następnym razem to już będzie randka.
Kiedy spojrzała w jego stronę uśmiechnął się przebiegłe. Karolina odwróciła się do niego plecami i kierując do drzwi pokazała mu środkowy palec.
- Dwa zero, Karolino - zaśmiał się sam do siebie - ale już niedługo.
Oczywiście, że planował tą randkę. Musiał tylko znaleźć jakiś rozsądny powód żeby zgodziła się z nim spotkać. Omówienie udziału firmy w kosztach jej kolejnej zagranicznej podróży nadawało się idealnie. Od wyjścia Karoliny dopadło go radosne oczekiwanie zmieszane z podekscytowaniem. Już dawno tak się nie czuł. Nie mogąc doczekać się spotkania pojechał do domu żeby się odświeżyć i przebrać. Chwilę stał przed otwartą szafą patrząc na wiszące na wieszakach koszule i spodnie. Po kilku minutach wybrał czarne spodnie i ciemnozieloną koszulę. Od razu podwinął jej rękawy aby nadać nieformalnego wyglądu. Wypił kawę, ale coś kazało mu wcześniej, niż zamierzał, wyjść z domu. Pojechał do Jazz&Burgers. Stosunkowo nowa lokalizacja na mapie miejskich restauracji zbierała bardzo dobre opinie. W karcie dań dominowały burgery i steki. Błażejowi najbardziej podobała się muzyka. Z głośników sączył się przyjemny jazz, który sprzyjał rozmowom powodując wrażenie, że jest się w klimatycznym pubie, a nie knajpie z burgerami.
Karolina przeprowadziła wywiad z bardzo popularną ostatnio propagatorką dbania o zdrowie psychiczne. Zadowolona z ilości i jakości materiału jaki zebrała, i który będzie musiała opracować pojechała do domu. Do spotkania z Błażejem zostały jeszcze ponad dwie godziny. Musiała przyznać, choć niechętnie, że zaczynała się na nie cieszyć. Stojąc w popołudniowych korkach myślała o tym, co powinna założyć. Oficjalnie to spotkanie służbowe. Zastanawiała się czy po omówieniu głównego punktu przejdą na bardziej prywatny grunt. Karolina była ciekawa czy chciałaby tego. Nie była sobie w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wjeżdżając na osiedle poczuła dziwny niepokój. Ścisk żołądka był nieprzyjemną zapowiedzią czegoś co miało za chwilę nastąpić. Na pewno nie miało to nic wspólnego ze spotkaniem towarzyskim. Weszła do mieszkania i poczuła zapach mydlin.
- Prałaś coś? - zapytała Emilię
Dziewczyna pokręciła głową i szerzej otworzyła drzwi łazienki.
- Zobacz. To już było kiedy przyszłam.
Karolina zapaliła światło w pomieszczeniu i zamarła. W kabinie prysznicowej, aż do samego rantu stała różowa woda. To ona pachniała proszkiem do prania. Oprócz tego w mętnej wodzie unosiły się kawałki tynku i jakieś paprochy. Nie lepiej było w toalecie. Ręce poszła umyć w kuchni. To był błąd. Woda, która właśnie spłynęła, wypłynęła odpływem brodzika.
- Kurwa mać. Nie można tego tak zostawić.
Wysłała córkę do tablicy informacyjnej aby spisała numer do administracji. O czekającym ją spotkaniu na jakiś czas całkiem zapomniała.
- Co z tym zrobimy? - zapytała dziewczyna kiedy wróciła.
Karolina nie odpowiedziała tylko od razu wpisała podane cyfry w telefon. Musiała poczekać dłuższą chwilę zanim ktoś się zgłosił. Najdokładniej jak umiała wyłuszczyla problem. Otrzymała zapewnienie, że niebawem ktoś przyjedzie i sprawdzi co się dzieje.
- Radzę się pospieszyć. Za chwilę czyjeś gówna zaleją mi mieszkanie.
Nie chcąc tracić czasu kazała Emilii spakować ubranie na zmianę, piżamę i książki na następny dzień do szkoły, kota wsadziła do kontenera i pojechała do rodziców. Krótko opowiedziała co się stało, skorzystała z łazienki i wróciła do domu. Córka i kotka zostały u dziadków. Dopiero kiedy wróciła do siebie przypomniała sobie, że Błażej będzie na nią czekał. Sytuacja była wyjątkowa i nieprzewidywalna. Powinien zrozumieć. Napisała wiadomość do szefa, przebrała się w najgorszy dres i zaopatrzona w stare ręczniki i szmaty poszła do łazienki. W międzyczasie kilka razy wybierała numer Tomasza, ale nie odebrał.
"Jasne, jak jest potrzebny to nigdy go nie ma" - myślała
Brudna woda nadal stała w brodziku. Podobno jakiś fachowiec już przyjechał i działał aby rozwiązać problem. Karolinie nie zostało nic innego jak usiąść i czekać. Czyścić łazienkę będzie pewnie do nocy.
Blażej zajął najbardziej ustronny stolik, jaki udało mu się znaleźć. Było już po umówionej godzinie a ona wciąż nie przychodziła. Wyjął telefon i dopiero teraz zobaczył wiadomość.
Karolina Kłos: Przepraszam. Nie dojadę. Niespodziewana awaria. Omówimy to jutro w redakcji, ok?
Nie miał powodu by jej nie wierzyć. W końcu awarie się zdarzają i to zazwyczaj niespodziewanie. Coś mu podpowiedziało, że powinien sprawdzić czy Karolina nie potrzebuje pomocy. Wyszedł z baru i szybkim krokiem skierował do samochodu. Jadąc na jej osiedle zastanawiał się co mogło ją zatrzymać. Zaparkował na ostatnim wolnym miejscu, jakie udało mu się znaleźć. Przeszedł przez jezdnię i stanął przed klatką schodową, do której Karolina weszła kiedy odwiózł ją ostatnio. Nie znał numeru mieszkania, ale najwyraźniej los mu sprzyjał. W mieszkaniu na parterze po lewej stronie zewnętrzna żaluzja była podniesiona. Przez szybę zobaczył Karolinę wycierającą w kuchni podłogę.
CZYTASZ
Przypadki K.K.
ChickLitKarolina Kłos to znana dziennikarka zatrudniona w kobiecym piśmie. Kocha Turcję i wszystko co związane z tym krajem. Samodzielnie wychowuje nastoletnią córkę, uczennicę liceum. W życiu zawodowym odnosi sukcesy, w przeciwieństwie do życia osobistego...