Rozdział 37

29 2 1
                                    

Przed późnym obiadem poszli na spacer nad Wisłę. Karolina poprowadziła Błażeja drogą jaką chodziła w dzieciństwie. Po drodze opowiadała jak spędzała czas u dziadków. Rogalski mocno ściskał ją za rękę jakby bał się, że mu ucieknie. Słuchał uważnie od czasu do czasu wtrącając zdanie czy dwa. Wolnym krokiem doszli nad brzeg rzeki. Stanęli nad płynącym bystro nurtem. Tuż przy brzegu woda była skuta kruchym lodem. Środkiem płynęły kry, za słabe jednak by utrzymać choćby niewielkie stadko wron.

Stali zapatrzeni na zabudowania na przeciwległym brzegu. Karolina nigdy nie mogła zapamiętać nazwy tej miejscowości, choć mama często ją powtarzała. Skąd mama wiedziała jak ona się nazywa również nie potrafiła powiedzieć. Kobieta stanęła przodem do swojego towarzysza, objęła go w pasie.

- Muszę cię o coś jeszcze zapytać – powiedziała patrząc na niego.

- Pani redaktor nigdy nie odpuszcza, co? Słucham, co chcesz wiedzieć?

Oplótł ją ramionami i westchnął, choć oczy mu się śmiały.

- Jakie masz plany? Co będziesz robić?

Rogalski odetchnął głęboko i zaśmiał się.

- Waldek ci nie mówił? – zapytał zdziwiony

Pokręciła głową.

- Powiedział, że wszystko w swoim czasie.

- W takim razie nie wiem czy powinienem ci mówić. Domyślam się jednak, że nie dasz mi spokoju, dopóki się nie dowiesz, prawda?

- Dokładnie redaktorze Rogalski. Trafił pan w sedno.

- Waldek przechodzi do Radia Muzycznego. Ściągnął mnie ze sobą.  Będę miał swoją audycję.

- Mówisz poważnie? Gratulacje. Fantastyczna sprawa. Twoje klimaty.

- Dziękuję. Jesteś już spokojniejsza?

- Już teraz tak.

- Widzisz, mówiłem, że nie będziesz musiała mnie utrzymywać.

Rozbawił go wyraz jej twarzy. Zaszedł ją od tyłu i objął nachylając się do ucha kobiety.

- To co? Moje notowania wzrosły?

- Nie wiem, muszę jeszcze nad tym pomyśleć.

- Jak mam cię przekonać – nachylił się i ustami musnął szyję kobiety.

Kiedy wracali ze spaceru było już ciemno. Błażej uparł się, żeby przeszli się jeszcze do budynku dawnej szkoły. Przy okazji zajrzeli do sklepu po wino. Rogalski w jednej ręce dzierżył butelkę, w drugiej trzymał dłoń Karoliny. W ciepłej kuchni rozlał wino do kieliszków, a ona zajęła się przygotowaniem kolacji. Szybko przygotowała pad thai'a z kurczakiem, orzeszkami i makaronem konjac. Zamiast przy stole, z talerzami w dłoniach usiedli w kuchennej wnęce.

- Muszę przyznać, że mi zaimponowałaś. Kupiłaś i odnowiłaś taki dom. To tu przyjechałaś, kiedy wysłałem cię do Pułtuska?

- Dokładnie. Wtedy podjęłam decyzję o kupnie tego domu.

Kiedy zjedli, a naczynia zostały schowane do zmywarki wciąż siedzieli na miękkiej ławie sącząc wino.

- Karola, mogę cię jeszcze o coś spytać? .

Dała mu znać, że może mówić dalej. Mężczyzna upił wina z kieliszka i spojrzał prosto w oczy siedzącej przed nim kobiety.

- Wtedy, kiedy dostałem te zdjęcia. Jak dowiedziałaś się, że to Karol?

Karolina westchnęła. Nie chciała wracać do sytuacji sprzed kilkunastu tygodni, ale jeśli mieli coś  zacząć to od początku i z czystą kartą.

Przypadki K.K. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz