Rozdział 25

21 3 0
                                    

Stół w pracowniczej kuchni zastawiony był ciastami, koreczkami i małymi kanapeczkami. W lodówce chłodziły się dwie butelki bezalkoholowego szampana. W końcu nadszedł dzień, kiedy na stanowisko wracał Waldemar Krajewski, a tymczasowy redaktor naczelny odchodził po kilku miesiącach, które tak bardzo zmieniły jego życie.

Obaj mężczyźni od rana siedzieli zamknięci w szklanym gabinecie. Omawiali wydarzenia ostatnich tygodni. Kameralna uroczystość pożegnalno - powitalna była zaplanowana na wczesne popołudnie. Karolina miała rano zaplanowany wywiad. Cieszyła się z tego bo doskonale wiedziała jak ciężko jej będzie patrzeć na siedzącego za szybą Błażeja. Wiedziała jednak, że nie uniknie pojawienia się redakcji. Musiała zachować się jak dorosła, poważna osoba. Nie może unikać spotkania z Rogalskim i udawać, że nic między nimi nie było.

Kiedy weszła do biura koledzy już zebrali się w kuchni. Stanęła za plecami Basi. Najpierw Waldek podziękował za zastępstwo i życzył Błażejowi powodzenia. Potem Rogalski podziękował za zaufanie. Dodał, że praca w tej redakcji była nowym, ciekawym doświadczeniem. Między skupionymi w pomieszczeniu ludźmi dostrzegł Karolinę. Uśmiechnął się i dodał, że nawet nie sądził jak bardzo te kilka miesięcy na niego wpłynie. Wzniósł toast i upił łyk z plastikowego kieliszka. Patrycja wystąpiła do przodu i w imieniu wszystkich pracowników wręczyła Błażejowi oprawioną w ramkę okładkę ich magazynu z jego zdjęciem. Błażej wydawał się chłopięco zawstydzony. Nie spodziewał się takiego zakończenia tego krótkiego epizodu w dziennikarskiej karierze.

Po kilkunastu minutach pracownicy zaczęli się rozchodzić Karolina również poszła do biurka po swoje rzeczy. Błażej dogonił ją i jak to miał w zwyczaju usiadł na rogu blatu. Wziął do ręki stojący na nim kubek, obejrzał go dokładnie.

- Wiesz, że wtedy, nawet nie śmiałem marzyć, że zobaczę jak bosko wyglądasz o szóstej rano?

Karolina spuściła wzrok. Miała nadzieję, że nikt nie usłyszał jego słów. Nie skomentowała ich, ale poczuła, że się czerwieni. A nie powinna po tym wszystkim co razem robili.

- Spotkamy się wieczorem, tak jak planowaliśmy? - zapytał cicho wpatrując się w nią natarczywie.

- Oczywiście. Z mojej strony nic się nie zmieniło - odparła szybko

- Świetnie, przyjadę po ciebie o siódmej - szepnął i wstał.

Na kolację pojechali do Jazz&Burgers, gdzie byli na pierwszej randce. Potem Błażej zabrał Karolinę na drinka. Siedzieli na wysokich, barowych stołkach i sączyli zamówione koktajle. W tle sączyła się  przyjemna muzyka. Rogalski zauważył, że kobieta unika jego wzroku i ukradkiem ociera, zbierające się w kącikach oczu, łzy. Delikatnie przekręcił jej podbródek zmuszając tym samym do spojrzenia na siebie.

- Hej. Karola, popatrz na mnie - poprosił

Spojrzała na niego, ale wzrok stracił ostrość, a gardło miała tak ściśnięte jakby utkwiła tam piłka tenisowa.

- Karolina posłuchaj mnie - powtórzył - wrócę i na wiosnę polecimy do Izmiru. Chcę poznać twoich przyjaciół i to miasto do którego tak lubisz uciekać, okej? Możesz szukać biletów. Zaufaj mi i zaczekaj na mnie - dodał już ciszej.

Posłała mu słaby uśmiech i na ułamek chwili dotknęła dłoni mężczyzny.

- Masz ochotę na jeszcze jednego? - zapytał Błażej.

Karolina zaprzeczyła. Wobec tego dopił swoją whisky, zapłacił, a potem wziął Karolinę za rękę i wyszli w jasną, czerwcową noc. Było ciepło. Mimo to mężczyzna okrył marynarką ramiona swojej towarzyszki. Poszli na postój taksówek. Podczas jazdy przez miasto, ale i później, kiedy wchodzili po schodach nie puszczał jej dłoni. Tak, jakby bał się, że kobieta nagle zniknie. Jedną ręką wyszukał w kieszeni klucze i otworzył drzwi mieszkania. Zamknął je na zamek i przyparł do nich Karolinę. Ujął w dłonie jej policzki i skanował twarz wzrokiem starając się  zapamiętać każdy wyryty na niej szczegół.

- Pozwól mi być ze sobą ostatni raz. Chcę zapamiętać jaka jesteś piękna i jak jest nam razem dobrze - wyszeptał.

Nie musiał prosić. Karolina już rozpinała guziki jego koszuli. Uwolniła z materiału opięte nim mięśnie i zacisnęła na nich palce. Podniósł ją, a ona objęła go w pasie nogami. Całując się przeszli do sypialni. Nie spieszyli się. Mimo rosnącego pożądania, jak tylko mogli, wydłużali czas bliskości i zatracenia w sobie. Chcieli możliwie jak najdłużej cieszyć się sobą. W końcu wtuleni w siebie zasnęli zdyszani i zmęczeni.

Karolina obudziła się w środku nocy. Błażej spał z lekkim uśmiechem na ustach. Pocałowała go delikatnie uważając aby się nie obudził. Poruszył się i objął kochankę ramieniem. Nie na tyle mocno jednak, aby nie zdołała się  wyślizgnąć. Ubrała się i w aplikacji zamówiła taksówkę. Zanim wyszła ostatni raz spojrzała na śpiącego mężczyznę.
W domu nawet nie rozkładała łóżka. W ubraniu położyła się pod kocem i pozwoliła łzom swobodnie płynąć.

Błażej zdziwił się kiedy rano zauważył, że Karolina wyszła. Rozumiał ją jednak. Spojrzał na stojące pod ścianą walizki i kartony. Przed wyjazdem chciał je zawieźć do ojca i tam przechować do czasu powrotu. Stał z kubkiem kawy i ostatni raz patrzył na podwórko przed blokiem. Wiedział, że najpewniej już tu nie wróci. Po powrocie pomyśli o kupnie mieszkania i zapuszczenia korzeni w stałym miejscu. Jego wzrok padł na wyrwaną z notesu, leżącą na stole, kartkę. Jedno słowo zapisane równym pismem Karoliny.
"Zaczekam".

Złożył ją i schował do portfela jak coś najcenniejszego. Potem zniósł rzeczy do samochodu, raz jeszcze obszedł wszystkie kąty i, tak jak umówił się z właścicielem mieszkania, zostawił klucze u mieszkającej naprzeciwko sąsiadki.
Do przejechania miał około stu kilometrów. Stacja radiowa zagrała dobrze mu znany utwór Don't mess with my mind. Nucił ulubioną melodię nawet kiedy kawałek dobiegł końca.

- Czekaj na mnie Karolina - powiedział z westchnieniem sam do siebie.

Dalsza droga upłynęła mu na rozmyślaniach. Czekało go kilkanaście godzin spędzonych z ojcem, który obiecał zawieźć syna na lotnisko.

Karolina wciąż spała. Emilia kilka razy zaglądała do pokoju matki. Ze smutkiem patrzyła na cienką strużkę łez, którą kobieta chciała ukryć.  Popołudniu zaniepokojona tym, że matka nie wstaje i nie chce jeść zadzwoniła do Alicji.

- Kochanie, zostaw ją na razie. Daj jej się uporać z uczuciami - przyjaciółka kobiety starała się pocieszyć nastolatkę - twoja mama to silna babka. Zobaczysz, że jutro, pojutrze będzie lepiej. Jakby coś się działo dzwoń o każdej porze.

- Dziękuję ciociu.

Rozłączyły się. Dziewczyna spojrzała na wibrujący co chwilę telefon mamy. Błażej dzwonił i pisał. Nie chciała czytać wiadomości, spisała więc tylko jego numer.

Emilia: Cześć Dwayne. Mama śpi. Jakby co ma mnie, ciocię Alę i Patrycję. Damy radę. Trzymaj się. Pozdrawiam Em.

Błażej: Dzięki Em. Dbaj o nią, proszę. Gdyby coś się dało daj mi znać.

Emilia już nic nie odpisała. Co on niby miałby zrobić będąc kilkadziesiąt tysięcy kilometrów od nich? Poza tym co miał na myśli pisząc "gdyby coś się działo"? Przeglądając telefon znalazła zdjęcia z koncertu, na którym byli razem. To był świetny wieczór. Naprawdę musiał wyjechać? Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć.

Kilkanaście godzin później Błażej Rogalski siedział w samolocie Polskich Linii Lotniczych, którym miał odlecieć do Nowego Jorku. Z portfela wyjął złożoną wpół karteczkę
"Zaczekam".
Odchylił głowę na zagłówek fotela, w uszy włożył słuchawki.

Don't mess with my mind...

- Karolina, kurwa.  Dlaczego nie powiedziałem ci, że cię kocham...  - pomyślał kiedy maszyna wzbijała się w powietrze.

Emilia popatrzyła na zwiniętą pod kocem Karolinę. Kobieta mimo upału za oknem drżała na całym ciele.

- Chrzanić to. Jeśli tak ma wyglądać miłość to ja podziękuję - burknęła do siebie.

Przypadki K.K. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz