Było późne, poniedziałkowe, popołudnie. Wszyscy koledzy wyszli, w biurze redakcji została tylko Karolina. Kolejny raz poprawiała artykuł o smakach Kapadocji. Nie wiedziała co jeszcze mogłaby zmienić. Błażej wciąż był niezadowolony. Karolina domyślała się, że jego zachowanie wynika z tego, co zaszło między nimi zanim w piątek wyszła z klubu. Uważała je za dziecinne, ale postanowiła zacisnąć zęby i się nie odzywać. Po sobotniej rozmowie z Alą udało jej się trochę okiełznać własne emocje dlatego teraz mogła skupić się na pracy. Błażej wyszedł zaraz po porannym zebraniu co Karolina przyjęła z pewną ulgą. Prawie kończyła, kiedy szklane drzwi się rozsunęły i do redakcji wrócił naczelny. Przelotnie zerknął na Karolinę i skierował się od razu do swojego gabinetu. Stojąc przy wysokiej szafie przeglądał jakieś teczki. Jednak od czasu do czasu podnosił wzrok znad dokumentów i w zamyśleniu popatrywał na zapatrzoną w monitor koleżankę. W końcu znalazł to, czego szukał. Wyszedł z biura i skierował się do wyjścia. Był już przy drzwiach, ale zawrócił, podszedł do Karoliny i przysiadł na rogu jej biurka.
- Pani redaktor ciągle w pracy?
Jego ton znowu przybrał zmysłowe, ale podszyte subtelną ironią nuty. Karolina odsunęła się na krześle.
- Niestety - westchnęła teatralnie - mój i tak na codzień upierdliwy szef dziś jest w wyjątkowo podłym nastroju. Muszę sprawdzić zasadność użycia każdego przecinka.
Kąciki ust Rogalskiego drgnęły nieznacznie.
- To rzeczywiście podłe z jego strony - zawiesił głos.
Nie powiedział nic więcej. Wstał i ruszył do wyjścia. Nie doszedł do drzwi kiedy oboje z Karoliną poczuli smród dymu.
- Coś się pali? - zapytała
Nie usłyszała odpowiedzi bo w tej samej chwili zawył alarm przeciwpożarowy. Kobieta chwyciła torebkę i pobiegła do wyjścia z redakcji. Błażej już próbował rozsuwać szklane skrzydła. Bezskutecznie. Posiadające zabezpieczenia przed ogniem ani drgnęły. Karolina była bliska paniki. Oddychała szybko. Widząc to mężczyzna zmusił ją aby usiadła na podłodze, a sam próbował zadzwonić na recepcję budynku zapytać co się dzieje, a przede wszystkim wezwać pomoc. Byli uwięzieni na siódmym piętrze dziesięciopiętrowego biurowca. Za oknem zaczynało robić się ciemno. Karolina napisała wiadomość do córki. Alarm wył, na ulicę zajechały wozy strażackie i karetki pogotowia. Po policzkach zaczęły jej płynąć łzy. Ocierała je wierzchem dłoni, ale do oczu napływała wciąż nowa fala. Błażej przyjrzał się koleżance i usiadł obok niej.
- Nie doceniłem cię. To pewnie twój wybuchowy charakterek wzniecił ten pożar.
Próbował ją rozbawić, ale mu nie wyszło. Karolina rozpłakała się na dobre.
- Jesteś idiotą. Jeśli coś mi się stanie moja córka zostanie bez matki!
- Masz córkę? - zainteresował się szczerze - nie wiedziałem.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - fuknęła
- Wiem, że masz kota. A właściwie kotkę. I... chłopaka.
- I chłopaka - potwierdziła zaskoczona.
Błażej siedział oparty plecami o ścianę, wrócił do przeglądania papierów. Podniósł głowę i zmierzył Karolinę wzrokiem. Przysunął się nieznacznie i zbliżył swoją twarz do jej twarzy.
- Pani redaktor - zaczął miękko - chłopak dzisiaj jest, a jutro może go już nie być.
Uśmiechnął się bardzo zadowolony z reakcji jaką wywołał. Karolina otworzyła usta. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Wstała więc, otrzepała spodnie i podeszła do okna. W szybach wciąż odbijało się błękitne światło strażackich syren. Alarm wciąż wył, choć trochę ciszej. Poczuła ciężką dłoń na swoim ramieniu.
- Nie martw się. Niedługo stąd wyjdziemy.
Myśl o Emilce, która na pewno bardzo się denerwuje wywołała kolejny potok łez. Widząc to Błażej odwrócił kobietę twarzą do siebie. Ujął w dłonie jej policzki i popatrzył w oczy. Odurzył go zapach jej perfum. Mocny i korzenny.
- Nic nam nie będzie. Jestem pewien, że zaraz stąd wyjdziemy.
A potem ją pocałował. Zachłannie, choć delikatnie. Smakował jej usta jak coś najlepszego na świecie.
- Karolina - szepnął wplątując palce w jej włosy.
W pierwszej chwili chciała go odepchnąć. Zrozumiała jednak, że to co właśnie się dzieje było nieuniknione. Prędzej czy później i tak by do tego doszło. Może lepiej, że w pustym biurze kiedy gdzieś w budynku szaleje pożar. Przynajmniej będzie można zrzucić winę na emocje. W takich stresowych sytuacjach, pod wpływem adrenaliny, ludzie różnie reagują. Poddała się tej, trudnej do opanowania, sile. Oddawała pocałunki wbijając paznokcie w twarde ramiona mężczyzny. Nie miała pojęcia ile czasu trwało to ich zatracenie się w sobie. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli do ich uszu dobiegła cisza. Alarm ucichł. Gdzieś, na korytarzu, zadzwoniła winda. Chwilę trwało zanim Błażej wypuścił Karolinę ze swoich ramion. Kiedy to zrobił w pociemniałych pragnieniem oczach zobaczyła coś jeszcze. Jakąś trudną do opisania emocję. Podszedł do rozsuwanych drzwi i otworzył oba skrzydła. W tym czasie Karolina wzięła swoje rzeczy i też skierowała się do wyjścia. Windy jeszcze były zablokowane więc schodzili na dół po schodach. W powietrzu unosił się zapach spalenizny, pod nogami chrzęściły pozostałości po pianie ze strażackiej gaśnicy. Osmolone ściany robiły upiorne wrażenie. Kiedy znaleźli się na zewnątrz mocno zaciągnęła się świeżym powietrzem. Rogalski odszedł na chwilę aby porozmawiać ze strażakami o przyczynie pożaru.
- Chodź, odwiozę cię do domu - powiedział kiedy wrócił.
Wykonał przy tym gest jakby chciał ją objąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
- Nie ma takiej potrzeby. Mam swój samochód.
- Wiem, ale na podziemnym parkingu. Teraz tam nie wejdziesz. Poza tym jesteś zdenerwowana, to niebezpieczne prowadzić w takim stanie.
Miał rację. Niechętnie poszła za nim do samochodu. Czemu nie zaparkował ze wszystkimi? No tak, prawdopodobnie wrócił tylko na chwilę i szybciej było zostawić auto na chodniku z boku biurowca. Podała mu adres i jechali w milczeniu.
- Skąd ten pożar? Powiedzieli ci coś? - zapytała żeby przerwać ciszę.
- Koleś z tej firmy informatycznej pod nami ładował elekryczną hulajnogę. Jakieś zwarcie czy coś i zapaliła się bateria.
- Dobrze, że tylko tak to się skończyło - powiedziała bardziej do siebie.
- Nie ma tego złego - w jego głosie była zaduma.
Zerknął na nią przelotnie. Wzrok miał poważny. Kilka minut później Błażej zatrzymał samochód po przeciwnej stronie wejścia do pięciopiętrowego bloku.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję - posłała mu nieśmiały uśmiech.
Przyjrzał jej się spod zmrużonych powiek. Kciukiem potarł kącik swoich ust jakby nas czymś myślał. Karolina bezwiednie przygryzła dolną wargę.
- Pamiętaj - nachylił się do niej zanim wyszła - chłopak jednego dnia jest, drugiego może go nie być. A może pojawić się ktoś nowy.
Musnął na pożegnanie jej usta i wyprostował się trzymając ręce na kierownicy. Zatrzasnęła za sobą drzwi i przebiegła przez ulicę. Serce waliło jej jak oszalałe. Weszła do mieszkania, gdzie czekała przestraszona Emilia. Rzuciła się matce na szyję.
- Cześć - przywitał się Tomasz - Emilia do mnie zadzwoniła. Dlatego przyjechałem.
Chciał wytłumaczyć swoją niespodziewaną obecność, ale Karolina tylko machnęła ręką.
- Nalej mi drinka - poprosiła ciężko opadając na sofę.
Siedlecki kiwnął głową i zajrzał do barku. Znalazł tam tylko butelkę wina.
- Nie masz nic innego - podał jej kieliszek.
Przyjęła go z wdzięcznością i wypiła na jeden raz. Tomasz posiedział jeszcze chwilę, ale upewniwszy się, że Karolina nie potrzebuje jego pomocy pojechał do domu. Karolina wzięła gorącą kąpiel i położyła się do łóżka. W tym samym czasie, w innej części miasta Błażej Rogalski otworzył butelkę piwa i włączył ulubiony jazz. W zasadzie to powinien szukać mieszkania, może powinien pomyśleć żeby kupić coś własnego? Tak myślał, coś go jednak powstrzymywało przed podjęciem ostatecznej decyzji.
Rozsunął zasłony, stanął przy oknie i patrzył w jaśniejące światła miasta.
- Oj, pani redaktor - powiedział do siebie - to się porobiło.
CZYTASZ
Przypadki K.K.
ChickLitKarolina Kłos to znana dziennikarka zatrudniona w kobiecym piśmie. Kocha Turcję i wszystko co związane z tym krajem. Samodzielnie wychowuje nastoletnią córkę, uczennicę liceum. W życiu zawodowym odnosi sukcesy, w przeciwieństwie do życia osobistego...