Rozdział 29

11 3 0
                                    

W połowie września, zanim zajęcia w szkole Emilii rozkręciły się na dobre, matka z córką wsiadły w samolot lecący do Larnaki. Razem z nimi na pokład weszła Alicja z synem. Przyjaciółki postanowiły spędzić tydzień w uroczym hotelu nad Morzem Śródziemnym. Bonusem była wykupiona opcja all inclusive. Z zewnątrz hotel nie robił wrażenia. Apartamenty były niewielkie i czyste. Niewątpliwą atrakcją było bezpośrednie wyjście na basen. Przed każdym pokojem stały leżaki, a przed palącym słońcem wypoczywających chroniły wielkie parasole. Sprzed basenowego baru rozpościerał się widok na nadmorski deptak i kamienistą plażę. W oddali błyszczała turkusowa woda.

Cypryjski krajobraz trochę przypominał Karolinie ukochaną Turcję dlatego kiedy tylko stanęła zeszła po schodach z samolotu jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Z zadowoleniem odnotowała, że ledwie zajęli przydzielone przy odprawie miejsca podszedł do niej Bartek z pytaniem czy mogą się zamienić. W ten sposób ona usiadła z podekscytowaną podróżą Alicją, a ich dzieci siedziały obok siebie. Bartek był dwa lata starszy od Emilii, ale widać było, że dobrze się dogadują. Chłopakowi ciężko było ukryć, że młodsza koleżanka bardzo mu się podoba. Emilia, początkowo trochę spięta, w miarę upływu czasu coraz bardziej się rozluźniała.

Kiedy trochę odpoczęli po przylocie poszli do baru na powitalnego drinka, a potem ze względu na późną porę położyli się spać. Karolina na chwilę wróciła myślami do kilku dni w Turcji, które spędziła tam razem z Błażejem. Przez ułamek sekundy poczuła rozchodzące się po ciele ciepło. Musiała przyznać, że nie miałaby nic przeciwko temu gdyby mogła wtulić się w jego silne ramiona.

Promienie słońca przedzierające się przez cienkie zasłony kazały jej wstać i wyjść na zewnątrz. Było przed siódmą rano. Emilia spała z lekkim uśmiechem na twarzy. Karolina kilka minut siedziała na plastikowym krześle zapatrzona w błękitną wodę. Po chwili wstała i poszła na poranny spacer. Na deptaku skręciła w lewo. O tej porze było w zasadzie pusto, jeśli nie liczyć kilku biegaczy. Szła wolno ciesząc się wakacjami i urodą wyspy. Minęła ukryte w kwiecistych ogrodach hotele i wille, przeszła obok drewnianego pomostu i po kilku kolejnych minutach doszła do portu. Marina zaparła jej dech w piersi. Zacumowane łodzie i wycieczkowe statki lekko kołysały się na falach. Rybacy moczyli wędki uważnie obserwując drgające spławiki. Wszechobecne koty lasiły się do nóg.  Ruszyła wzdłuż betonowego nabrzeża przy którym powoli otwierały się stragany ze świeżymi owocami, warzywami i cypryjskimi przysmakami. Kiedy zatrzymała się przy jednym z takich stoisk właściciel wyciągnął do niej rękę podając dojrzałą pimarańczę. Owoc miał piękny kolor i zachęcał aby wgryźć się w soczysty miąższ. Karolina podziękowała i pełna dobrej energii ruszyła dalej. Spojrzała na zegarek, nie było jej ponad godzinę. Powinna już wracać. Nikomu nie dała znać gdzie idzie.  Więcej, nikomu nie powiedziała, że wychodzi poza teren hotelu. Promienie słońca odbijające się w turkusowej wodzie, statki na horyzoncie i pomarańcza trzymana w dłoni spowodowały, że wyjęła z kieszeni telefon, przedni obiektyw nakierowała na siebie i zrobiła zdjęcie. Niesiona jakimś dawno zapomnianym uczuciem wysłała fotografię za ocean. Nie napisała nic udostępniając jedynie lokalizację: Ayia Napa, Cypr Południowy. Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

Błażej Rogalski: Hmm... Pani redaktor, czy pani kusi mnie tą pomarańczą? Wygląda bardzo apetycznie.

Nie zdążyła odpisać kiedy nadeszła kolejna wiadomość.

Błażej Rogalski: Oczywiście ty wyglądasz apetyczniej... Bądź grzeczna, pamiętaj.

Karolina Kłos: Będę. Ty też bądź. Starsze panie jak ja, nie są tak kuszące jak tacy ładni chłopcy jak ty.

Błażej Rogalski: Kurwa, Karolina, nie chcesz teraz znać moich myśli. Nie będę mógł skupić się na pracy. Ustawiam fotkę jako tapetę.

Uśmiechnęła się, schowała telefon i ruszyła w drogę powrotną do hotelu. Emilia  nie zauważyła jej nieobecności i  spała dalej.
Po śniadaniu przyjaciółki położyły się na leżakach, a ich dzieci poszły do należącego do hotelu parku wodnego. Nie ukrywały swojej radości, że młodzi się dobrze dogadują i widać, że dobrze się bawią. Popijając chłodzone wino i drinki rozmawiały, czytały i nie planowały jak spędzą najbliższe dni.

Do miasta zdecydowali się pójść dopiero wieczorem, kiedy upał zelżał. Przez dużą bramę z jasnego piaskowca wyszli na tętniąca życiem ulicę. Hotel miał fantastyczne położenie z jednej strony nad morzem, w spokojnej uliczce. Z drugiej niemal w samym centrum turystycznego miasteczka.
Wolnym krokiem wspięli się pod niewysokie wzniesienie, na którym stała cerkiew. Do nosa od razu uderzył aromat różanego kadzidła. Weszli do środka aby zwiedzić świątynię. Zachwycili się pięknymi ikonami i muzyką dobiegającą z chóru. Nieopodal cerkwi został zbudowany klasztor, niestety był w remoncie i nie udostępniono żadnej jego części zwiedzającym. Emilia i Bartek trzymali się z tyłu, pogrążeni w rozmowie. Karolina miała nadzieję, że córka choć trochę zapomniała o niewiernym Kamilu.

Po dniu pełnym słońca i wrażeń o sen nie było trudno. Na następny dzień zaplanowali spacer na najpiękniejsze, cypryjskie, plaże. Chcieli wyruszyć od razu po śniadaniu żeby zdążyć na Nissi Beach przed  największym tłumem i muzyką dudniącą z konsolet kilku didżejów. Przewodniki nie kłamały. Plaża, choć bardzo wąska robiła wrażenie. Minąwszy niewielką kapliczkę, przez oliwny zagajnik,  doszli do kolejnej plaży. Tu właściwie nie było ludzi. Bartek i Emilia wskoczyli do wody. Upał zaczął dawać się we znaki, a ich czekała droga powrotna. Po krótkim odpoczynku zawrócili w stronę hotelu.

Zażyłość między Emilią a Bartkiem była coraz bardziej widoczna. Karolina wierzyła w rozsądek córki, ufała też Bartkowi. Miała nadzieję, że młodzi nie zawiodą zaufania rodziców. Do tego stopnia czuli się dobrze w swoim towarzystwie, że poszli do położonego nieopodal parku rozrywki. Po kilku godzinach wrócili trzymając się za ręce i poszli jeszcze na spacer w stronę plaży. Alicja poszła spać. Ciszę wieczoru przerwał dzwoniący telefon Karoliny. Błażej. Westchnęła. Czy on musiał używać takich aksamitnych tonów od których niemal się topiła? Jego głos rozgrzewał każdy zakamarek jej ciała.  Niczym cypryjskie słońce, które grzało na tyle mocno, że miała wrażenie, że się rozpuści. 
Podczas pobytu ignorowała próby połączenia ze strony Huberta Tomali. Nie miała pojęcia czego mógł chcieć mężczyzna, ale specjalnie jej to nie interesowało. Zdecydowała, że oddzwoni po powrocie.

Ostatniego dnia w planie był spacer do parku rzeźb i parku kaktusów. Bezpłatne atrakcje leżały blisko siebie i zrobiły duże wrażenie. Ostatnim przystankiem był Most Zakochanych. Na malowniczej formacji skalnej roiło się od turystów. Bartek i Emilia również na nią  weszli i zapozowali do kilku zdjęć. Ich uczucie rozwijało się z dnia na dzień. W wieczór poprzedzający wylot do Polski poszli na dyskotekę. Parkiet ustawiono w pobliżu baru do którego wieczorem ustawiała się kolejką hotelowych gości.

- Widziałam jak się całują - szepnęła Ala kiedy wróciła ze szklaneczkach

Karolina wyszczerzyła się w uśmiechu.

- Nie martw się. Pogadam z nim. Nie skrzywdzi Emi.

Alicja uspokoiła przyjaciółkę.

- Przecież wiem - machnęła ręką

Patrząc na rozkwitającą na nowo córkę Karolina pomyślała o swoim związku. Czy mogła tak nazwać znajomość z Rogalskim? Czy miala prawo mieć nadzieję, że kiedy on wróci ta relacja przetrwa i rozwinie się w coś trwalszego? W tamtej chwili Karolina była chodzącą wątpliwością.

Przypadki K.K. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz