* 30 września, piątek (Penysylwania, USA)
* Vincent
Wszedłem do gabinetu i od razu tego pożałowałem.
Na biurku stała ogromna sterta papierów, czekających na wypełnienie i już wiedziałem, że tego dnia prędko stąd nie wyjdę.
Dwa miesiące spędziłem, na szukanie potencjalnej kandydatki na moją żonę, co szło mi delikatnie mówiąc źle, a ostatni miesiąc na opiekę nad Hailie, która potrzebowała naszego wsparcia po tym, jak została porwana przez Clarissę.
Miałem w chuj roboty z tym wszystkim, ale cały czas pilnowałem czasu i liczyłem na cud.
Cud, którego niestety nie dostałem.
Spojrzałem na leżącą pośrodku biurka czarną kopertę, wiedząc już co zawiera.
Mimo to i tak się pofatygowałem by ją otworzyć i przyznać się przed sobą, że byłem skazany na Grace.
Szanowny Vincencie!
Liczymy, iż na niedzielnym bankiecie zaprezentuje aż nam swoją wybrankę.
Z poważaniem,
Organizacja.
Niby parę słówek, a od razu poczułem ogarniającą mnie złość.
Gdyby nie to, że moja siostra była w rezydencji, zapewne zdemolował bym gabinet, ale puki co mogłem jedynie mocno zaciskać pięści.
Było bardzo źle.
Nie chodziło o to, że nie lubiłem Grace, czy, że musiałbym sprzymierzyć się z Santanami.
Nie chciałem mieć żony, a już na pewno nie takiej, która była moją kochanką, a przy tym zdradziecką żmiją.
Wyciągnąłem karafkę z whisky i akurat, gdy miałem przelać część bursztynowego napoju do kryształowej szklanki, rozdzwonił się mój telefon.
- Halo? - nie siliłem się nawet na zamaskowanie mojej złości.
- Vincey, co u ciebie? - usłyszałem pogodny ton ojca podszyty nutką stresu.
- Przejdź do rzeczy, ojcze. Obaj wiemy, że jesteś na bieżąco z Organizacją i wszystkim innym.
- Wydaje mi się, że znalazłem dla ciebie odpowiednią partnerkę. - wytłumaczył.
- To niemożliwe. - odparłem cicho.
- Ależ możliwe. Znalazłem ją Vincey. Dziś o 19.00 w naszej restauracji macie pierwsze spotkanie. - nie musiałem go widzieć, by wiedzieć, że właśnie się uśmiecha.
- Nie powinieneś takiej decyzji najpierw ze mną skonsultować? - zapytałem retorycznie. Nienawidziłem, jak ktoś robił coś za moimi plecami, tak, jakbym sam nie dawał sobie rady.
- A tam. - mruknął. - Ważne, że nie wyjdziesz za tą wiedźmę. Reszta to już kwestia drugorzędna. - wywróciłem oczami na jego lekceważący ton.
CZYTASZ
Obliged by contract - V.M
Fanfiction"Ich spotkanie wydaje się być ironią losu. W rzeczywistości jest tajemnicą z przeszłości." Wiktoria Fox to pewna siebie, chamska kobieta która wspina się po szczeblach kariery architektonicznej. Prowadzi nieodpowiedzialne, choć rutynowe życie, które...