Rozdział 8 Pokerowy aniołek

384 11 0
                                    

* 21 października, piątek

Westchnąłem ciężko.

Ostatnio miałem coraz mniej czasu dla rodzeństwa. Musiałem to zmienić.

Myślałem też dużo nad propozycją Wiktorii. Wu - Shang to członek Organizacji. Rodowy Chińczyk, porównywany często do sroki, przez swoje zamiłowanie do tego, co się błyszczy. Ukradł komplet biżuterii po mojej matce i zatuszował ślady. W ramach zemsty ja szykowałem się, aby odzyskać co swoje. I faktycznie przydał by mi się ktoś do pomocy. Nie znałem jednak intencji Wiktorii i nie wiedziałem czego chce w zamian.

Zaparkowałem samochód na prywatnym parkingu i wyszedłem przed budynek rozkoszując się jego wyglądem.

"Diadem" założył mój dziadek. Był to klub, ze strefą do gry w pokera i bilard. Jednak jego największym atutem było to, że każdy kto tam wchodził był incognito. Zakładasz maskę, jak na balu karnawałowym i proszę! Naprawdę piękne miejsce, idealne, abym się zrelaksował.

Podszedłem do drzwi i już po chwili wspinałem się na piętro, gdzie był mój stary skład.

Wszedłem do sali i zastałem dwóch mężczyzn.

Czyli jeszcze czekamy.

Obaj byli wpatrzeni w okno, które było zrobione z lustra weneckiego i wychodziło na środek klubu.

Odchrząknołem, żeby zwrócić na siebie ich uwagę.

- Szefie! Dawno Cię nie było. - powiedział starszy mężczyzna z charakterystyczną chrypką.

- Jak widać wróciłem. - Brunet uśmiechnął się na moje słowa i razem podeszliśmy do szyby.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego na co patrzyli.

Na środku ogromnego parkietu tańczył Lew wraz z jakąś kobietą.

- Twoja nieobecność była ponad roczna. - zaczął mój towarzysz, ponieważ Gliniarz dalej nic sobie nie robił z mojej obecności. - W międzyczasie wiele się zmieniło. - Przekręt popatrzył na mnie badawczo.

- Kobieta, która tańczy z Lwem jest naszą koleżanką. Wpada tu czasem i gra z nami. - na te słowa spiąłem się. Ta część budynku była zarezerwowana tylko dla mężczyzn.

- Kto ją tu wpuszcza? - zapytałem.

- Rozmawialiśmy z menadżerem. Każdy z nas sypnął coś od siebie i wiesz jak wyszło. - wytłumaczył.

- Ona nie powinna tu być. - stwierdziłem.

- Daj jej szansę. - po raz pierwszy odezwał się Gliniarz. - To nasz Pokerowy aniołek.

Westchnąłem ciężko.

Każdy z nas posługiwał się pseudonimem oddającym jego życie.

Edward, straszy mężczyzna był nazywany Przekręt. Miał zdolności do katowania i nababrał się trochę w nie do końca legalnym biznesie.

Arthur zwany Gliniarzem siedział w więzieniu za kilka nawet poważnych przewinień.

Lew, a dokładnie Levis. Młody student, który wyrwał się z bogatego domu i sprzeciwił ambicjom rodziny, był ostatni.

I ja. Na początku mówili na mnie Młody, ale od kąd przejąłem interesy po ojcu mam tytuł Szefa.

- Zgoda. - powiedziałem w końcu. - Jaka jest stawka?

- Wiesz, że każdy z nas potrzebuje kontaktu z kobietą. I nie chodzi tu o nasze potrzeby, ale o sam dotyk czy możliwość rozmowy. - rozumiałem to co powiedział Przekręt. Zawsze był wierny jednej kobiecie. Gliniarz sprawiał wrażenie niebezpiecznego, co głównie wspierały jego tatuaże i brak jednego oka, w którego miejscu nosił przepaskę lub szklaną podrubę, której ludzie nienawidzili, przez szaroblady kolor tęczówki, kontrastujący z drugim, brązowym okiem. Od Lwa stroniono, ponieważ wyrzekał się rodzinnych pieniędzy. Ja natomiast pakowałem się tylko w poważne związki, albo relacje na jedną noc.

Obliged by contract - V.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz