* 21 października, piątek
Westchnąłem ciężko.
Ostatnio miałem coraz mniej czasu dla rodzeństwa. Musiałem to zmienić.
Myślałem też dużo nad propozycją Wiktorii. Wu - Shang to członek Organizacji. Rodowy Chińczyk, porównywany często do sroki, przez swoje zamiłowanie do tego, co się błyszczy. Ukradł komplet biżuterii po mojej matce i zatuszował ślady. W ramach zemsty ja szykowałem się, aby odzyskać co swoje. I faktycznie przydał by mi się ktoś do pomocy. Nie znałem jednak intencji Wiktorii i nie wiedziałem czego chce w zamian.
Zaparkowałem samochód na prywatnym parkingu i wyszedłem przed budynek rozkoszując się jego wyglądem.
"Diadem" założył mój dziadek. Był to klub, ze strefą do gry w pokera i bilard. Jednak jego największym atutem było to, że każdy kto tam wchodził był incognito. Zakładasz maskę, jak na balu karnawałowym i proszę! Naprawdę piękne miejsce, idealne, abym się zrelaksował.
Podszedłem do drzwi i już po chwili wspinałem się na piętro, gdzie był mój stary skład.
Wszedłem do sali i zastałem dwóch mężczyzn.
Czyli jeszcze czekamy.
Obaj byli wpatrzeni w okno, które było zrobione z lustra weneckiego i wychodziło na środek klubu.
Odchrząknołem, żeby zwrócić na siebie ich uwagę.
- Szefie! Dawno Cię nie było. - powiedział starszy mężczyzna z charakterystyczną chrypką.
- Jak widać wróciłem. - Brunet uśmiechnął się na moje słowa i razem podeszliśmy do szyby.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego na co patrzyli.
Na środku ogromnego parkietu tańczył Lew wraz z jakąś kobietą.
- Twoja nieobecność była ponad roczna. - zaczął mój towarzysz, ponieważ Gliniarz dalej nic sobie nie robił z mojej obecności. - W międzyczasie wiele się zmieniło. - Przekręt popatrzył na mnie badawczo.
- Kobieta, która tańczy z Lwem jest naszą koleżanką. Wpada tu czasem i gra z nami. - na te słowa spiąłem się. Ta część budynku była zarezerwowana tylko dla mężczyzn.
- Kto ją tu wpuszcza? - zapytałem.
- Rozmawialiśmy z menadżerem. Każdy z nas sypnął coś od siebie i wiesz jak wyszło. - wytłumaczył.
- Ona nie powinna tu być. - stwierdziłem.
- Daj jej szansę. - po raz pierwszy odezwał się Gliniarz. - To nasz Pokerowy aniołek.
Westchnąłem ciężko.
Każdy z nas posługiwał się pseudonimem oddającym jego życie.
Edward, straszy mężczyzna był nazywany Przekręt. Miał zdolności do katowania i nababrał się trochę w nie do końca legalnym biznesie.
Arthur zwany Gliniarzem siedział w więzieniu za kilka nawet poważnych przewinień.
Lew, a dokładnie Levis. Młody student, który wyrwał się z bogatego domu i sprzeciwił ambicjom rodziny, był ostatni.
I ja. Na początku mówili na mnie Młody, ale od kąd przejąłem interesy po ojcu mam tytuł Szefa.
- Zgoda. - powiedziałem w końcu. - Jaka jest stawka?
- Wiesz, że każdy z nas potrzebuje kontaktu z kobietą. I nie chodzi tu o nasze potrzeby, ale o sam dotyk czy możliwość rozmowy. - rozumiałem to co powiedział Przekręt. Zawsze był wierny jednej kobiecie. Gliniarz sprawiał wrażenie niebezpiecznego, co głównie wspierały jego tatuaże i brak jednego oka, w którego miejscu nosił przepaskę lub szklaną podrubę, której ludzie nienawidzili, przez szaroblady kolor tęczówki, kontrastujący z drugim, brązowym okiem. Od Lwa stroniono, ponieważ wyrzekał się rodzinnych pieniędzy. Ja natomiast pakowałem się tylko w poważne związki, albo relacje na jedną noc.
CZYTASZ
Obliged by contract - V.M
Fanfiction"Ich spotkanie wydaje się być ironią losu. W rzeczywistości jest tajemnicą z przeszłości." Wiktoria Fox to pewna siebie, chamska kobieta która wspina się po szczeblach kariery architektonicznej. Prowadzi nieodpowiedzialne, choć rutynowe życie, które...