Rozdział 11 "Stara przyjaźń nie rdzewieje"

342 10 2
                                    

* Wiktoria

Nie panowałam nad sobą.

Po prostu zobaczyłam ją, odwróciłam się i odbiegłam.

Jedno trzeba przyznać kondycję nawet w obcasach mam dobrą.

* Vincent

Nie wiedziałem za bardzo co się działo.

Byłem przekonany, że Wiktoria i Mery załapią wspólny język i na pewno nie spodziewałem się ucieczki blondynki.

Zobaczyła ją i wystrzeliła jak z procy. Trzeba przyznać, że takiego maratonu się po niej nie spodziewałem.

W końcu postanowiłem się otrząsnąć i spojrzałem na Mery. Jej mina wyrażała szok większy niż powierzchnia Azji. Patrząc na nią wiedziałem, że coś mnie ominęło, a w głowie narodziła się jedna myśl.

Znały się.

Czytałem z ludzi jak z otwartej księgi i byłem tego pewien.

Odwróciłem się przodem do głównej bramy i poszedłem na poszukiwania mojej przyszłej żony.

***

Znalezienie Wiktorii nie zajęło mi wbrew pozorom dużo czasu.

Chodziła w koło na drodze wjazdowej do mojej posesji i wypalała kolejnego papierosa.

Podszedłem do niej spokojnym krokiem, chociaż opanowanie to była ostatnia rzecz o jakiej myślałem.

- Powiesz mi łaskawie co to miało być? - wcześniejsze mniemania o dobrej współpracy legły w gruzach po jej ucieczce godnej Kopciuszka.

Blondynka popatrzyła mi prosto w oczy.

Już drugi raz.

Miała specyficzne ślepia, duże jakby coś brała ale zmniejszające się czasem. Wtedy ukazywały kolor niebieskoszarych tęczówek.

- Co chcesz usłyszeć? - sprawiała wrażenie jakby traciła panowanie. - Że ją znam? Że urwałyśmy kontakt dawno temu? Że Mery była moją najlepszą przyjaciółką, a w pewnym momencie nawet siostrą? Że myślałam, że jest na drugim końcu świata?!

Zaskoczyła mnie.

Po raz pierwszy od dawna coś mnie zaskoczyło i była to ledwo znana mi kobieta, która ma zostać moją żoną za lekko ponad 8 miesięcy.

Patrzyłem na nią i biłem się z myślami. Ewidentnie nie powinienem nic mówić bo mojej towarzyszce puściły hamulce ale w głowie miałem wiele pytań i żadnych odpowiedzi.

- Znacie się tak? - wziąłem wdech i przemyślałem szybką wypowiedź. - Co między wami zaszło?

- Przyjaźniłyśmy się od piaskownicy. - odpaliła kolejnego papierosa i zerwała nasz kontakt wzrokowy. - Była to bardzo owocną znajomość, która zakończyła się w chwili, kiedy Mery straciła głowę dla ojca Rose. Byłam przekonana, że dalej jest w Europie z tym bucem, ponieważ obiecała mi, że jak się od niego uwolni to da jakikolwiek znak życia. - zerknęłam na mnie z ukosa. - To wszystko. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.

Analizowałem cały ten nadmiar informacji.

Podsumowując: Mery i moja narwana znajoma były kiedyś najlepszym przyjaciółkami, ale ich relacja zniszczyła się przez byłego tej pierwszej i dlatego teraz nie są w stanie na siebie patrzeć (no przynajmniej Wiktoria).

Obliged by contract - V.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz