* 12 listopada, sobota
* Vincent
Od rana nie mogłem się skupić na papierach.
Po pamiętnym bankiecie i mojej rozmowie z Adamem, ustaliłem z blondynką, że dziś przyjedzie do rezydencji.
Wiktoria, jak to Wiktoria postanowiła przyjechać sama, a ja wyjątkowo nie miałem siły się z nią kłócić.
Oboje nie byliśmy zadowoleni ze wspólnego weekendu, ale były rzeczy ważne i ważniejsze.
Hailie od braci usłyszała masę rzeczy na temat mojej domniemanej partnerki. W reakcji na to moja siostra (do której nie dotarło, że kobieta z opowieści Świętej Trójcy to tylko moja znajoma) zamarzyła, żeby ją poznać. Co za tym idzie nie miałem serca jej odmówić.
Usłyszałem samochód podjeżdżający pod dom i ze złością odrzuciłem pióro. Jedyną osobą, która mogłaby teraz przyjechać była....
Ja pieprzę... Jest dopiero 10.00. Ona po nocach nie sypia czy co?
Wstałem od biurka i zszedłem na dół.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami w holu stała chrzśniaczka starego Foxa. Miała na sobie kremowy sweter oraz jasne, lekko przetarte dżinsy. Natomiast włosy były upięte w ten typowy niechlujny warkocz.
CZYTASZ
Obliged by contract - V.M
Fanfiction"Ich spotkanie wydaje się być ironią losu. W rzeczywistości jest tajemnicą z przeszłości." Wiktoria Fox to pewna siebie, chamska kobieta która wspina się po szczeblach kariery architektonicznej. Prowadzi nieodpowiedzialne, choć rutynowe życie, które...