Rozdział 27 Rodzina w komplecie

287 10 0
                                    

* 24 grudnia, niedziela

* Wiktoria

- Wszystko już skończone. - poinformowałam wuja wchodząc mu bez pukania do gabinetu.

Teoretycznie powinnam wykazać większy szacunek wobec mojego chrzestnego i mafioza w jednym, ale praktycznie to miałam swoje przywileje, z których często korzystałam, a to był właśnie jeden z nich.

- Ile razy mam ci mówić princessa*, żebyś panowała nad swoim temperamentem, bo każde twoje wejście do tego pomieszczenia zawsze przypomina huragan. - stwierdził z zamkniętymi oczami z pozoru zirytowany Mickel, trzymając się za nasadę nosa.

- Oj parrain** bo jeszcze zamienisz się w tego z zgreda z  "Opowieści Wigilijnej". - zażartowałam i oparłam się o biurko.

- Wiktoria. - wuj wydał ostrzegawczy sygnał. - Mówiłaś, że przygotowania już zakończone. - zmienił temat.

No tak! To przecież dlatego tu przyszłam. Ktoś musiał zdać wujaszkowi raport ze wszystkiego, a że ciocia Cath była zmęczona po prawie dwóch dobach spędzonych w kuchni, a Anthonio czuł do Mickela respekt tak ogromny, że za nic by tu nie przyszedł - padło na mnie. Ja, jak to ja, rządziłam się zawsze własnymi prawami to jako jedyna nie miałam z głową rodziny problemu. Pomijając już fakt, że jestem ulubienicą ojca chrzestnego.

- Całość przebiegła zgodnie z planem. Ciocia zrobiła tradycyjne 12 potraw plus deser, a mój drogi siostrzeniec spisał się na medal dekorując ogród i dom. - zrelacjonowałam.

- Świetnie, w takim razie idź przygotuj sobie stylizację na wieczór. - zarządził, na co podeszłam do drzwi i już je miałam otwierać kiedy dodał. - Na łóżku masz suknie.

- Suknie? - powtórzyłam tępo.

- Przecież nie pozwolę Vincentowi oglądać cię w tej ładniejszej kreacji. - stwierdził i puścił do mnie oczko.

***

Usiadłam przy biurku i założyłam kolczyki.

Willa, a raczej dworek należący do wuja, ma ogromny podjazd, ogród, las że stawem i rezydencję, w której każdy ma swój pokój. Z pozoru dziwne, ale naprawdę praktyczne.

Kiedy bracia Fox się tu przeprowadzali, robili to ze względu na zgromadzenie rodziny w jednym miejscu, tak by móc lepiej ochronić swoich najbliższych. W tym wszystkim zależało im też na tym, aby czuć się komfortowo, dlatego każdy z nich był za coś odpowiedzialny. Vladimir zrobił ogród i zarybił staw, Mickel zajął się wnętrzem i zewnętrzem domu, a Romanowi, lub jak ktoś woli Romie, przypadł podjazd, podwórze i las. Trzeba przyznać, że wszystko wyszło na tyle dobrze, że dworek Foxów jest uznawany nie tylko za nieosiągalny, ale też i wyjątkowo piękny.

Zeszłam cicho po schodach i wstrzymałam oddech widząc już od progu salonu badawcze spojrzenie cioci.

Generalnie rozkład domu nie jest jakoś wybitnie skomplikowany.

Są główne drzwi, od których trafia się do holu. Tam po prawej jest wejście do salonu, na wprost wejście do kuchni, skąd można się przedostać do jadalni (gdzie znajdują się też drzwi na taras). Do tego pomieszczenia prowadzi też wejście z salonu.

Po lewej znajduje się wejście do skrzydła pracowniczego, a tam piwnice, sale tortur, gabinety podwładnych wujka i jego samego. Na przeciwko wejścia (również po lewej), są schody na górę, gdzie pełno łazienek i pokoi gościnnych.

Cały dom ma konstrukcję przestrzenną i łatwą do zapamiętania.

- Wyglądasz cudownie. - stwierdziła Cath i razem udałyśmy się do jadalni.

Obliged by contract - V.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz