Rozdział 9

268 10 2
                                    

Malvina

Stałam na szczycie schodów. Nathan stał jakieś dwa metry przede mną. Chłopacy pobiegli na dół, a stary Schuster wyszedł z gabinetu celujac we mnie. Czy to mój koniec? Patrzyłam na niego z przerażeniem gdy on uśmiechając się celował we mnie. Głośny huk odbił się od ścian pomieszczenia. Nathan upadł na podłogę. Nie! Nagle usłyszałam kolejny huk. Poczułam dziwne uczucie w swoim brzuchu i odrzuciło mnie w tył. Złapałam się balustrady i nie wiele myśląc strzeliłam przed siebie. Schuster opadł na ziemię wraz ze swoim pistoletem, który odbił się od podłogi. Spojrzałam na swój brzuch. Celował w sam środek. Dotknęłam miejsca palcem i poczułam gorący nabój, który utknął w kamizelce. Boże... Spojrzałam na Nathana wokół, którego zaczynała się pojawiać kałuża krwi.

- Nathan!

Krzyknęłam i podbiegłam do niego. Dostał w ramię, jakieś trzy centymetry od krawędzi kamizelki. Chwyciłam szybko nóż i odcięłam rękaw jego bluzki. Rozdarłam go i szybko owinęłam jego ramię. Zacisnęłam mocno materiał aby zatamować krwawienie.

- Nathan! Nathan słyszysz mnie?!

Mówiłam do niego głośniej. Chwyciłam jego szczękę i poklepałam jego policzek aby się obudził.

- Proszę obudź się.

Mówiłam spanikowana. Nathan powolnie rozchylił swoje powieki. Spojrzał na mnie i poruszył ustami jakby chciał coś powiedzieć.

- Uciekaj...

Szepnął.

- Nigdzie nie pójdę bez ciebie.

Powiedziałam i mocniej zacisnęłam materiał na jego ramieniu. Dotknęłam słuchawki, którą miałam w uchu i powiedziałam.

- Nathan jest ranny, potrzebuje pomocy.

Z pewnością wszyscy to słyszeli, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Adrien i jeden z ochroniarzy Laurenta wbiegli po schodach. Odsunęłam się i pozwoliłam aby podnieśli go i zaczęli wychodzić z budynku. Sięgnęłam po karteczkę z umową o darowiźnie i rzuciłam obok biurka Schutsera. Zerknęłam na martwego już mężczyznę. Trafiłam go prosto w krtań, nie miał szans na przeżycie. Pokręciłam głową i zbiegłam po schodach biegnąc za Nathanem, którego nieśli chłopaki. Wybiegłam z budynku i rozejrzałam się dookoła. Żadnych intruzów. Chłopaki wsadzili go na tylnie siedzenie samochodu. Usiadłam razem z nim na tylniej kanapie.

- Trzeba jechać do szpitala.

Powiedziałam do Adriena.

- Żaden szpital.

Wyjęczał Nathan.

- Jak kurwa żaden szpital! Masz kule w ramieniu!

Krzyknęłam na niego.

- To co powiesz lekarzowi?

Zapytał słabo. Jego twarz znacznie zbladła.

- Masz. Kule. W. Ramieniu.

Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Wyciągniesz ją.

Westchnął. Przewróciłam oczami nie mając już siły na tego człowieka.

- To gdzie jedziemy?

Zapytał Adrien wyjeżdżając szybko z parceli.

- Do biura i pośpiesz się zanim ten idiota się wykrwawi.

Warknęłam. Spojrzałam na Laurenta, który siedział z zamkniętymi oczami. Uderzyłam go delikatnie w policzek.

- Nie zamykaj oczu.

Perfect Devil [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz