Rozdział 2

337 13 0
                                    

Punktualnie o dwudziestej pierwszej, ja i moi ochroniarze wyjechaliśmy z domu. Zamierzałam spotkać się z Laurentem, mimo że napewno nie spodziewał się mnie dzisiaj. Wujkowie po obiedzie powiedzieli mi, że on wprowadzi mnie najlepiej w ten mroczny świat, oni za to pomogą mi wejść w świat prowadzenia firmy i innych tego typu rzeczy. Czułam lekkie podenerwowanie, jednak jako prawowita szafowa musiałam zachować zimną krew. W moim przypadku nie byli to ciężkie zadanie, bycie zimna i nieczułą było wręcz moją naturą. W pewnym sensie to plus, jednak czasem chciałam się popłakać przy kimkolwiek. Zaparkowaliśmy na tyłach dużego budynku wybudowanego z ciemnej cegły. Z przodu budynku był wielki neon z nazwą klubu, a na parkingu roiło się od aut. Z tyłu natomiast stały dwa samochody. Czarny Mercedes SL i Porsche, które widziałam już wcześniej pod cmentarzem. Idealnie.

Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na chłopaków. Skinęli głowami, po czym weszliśmy do budynku przez metalowe, głośno skrzypiące drzwi. Muzyka rozbrzmiewała z głównej sali, w której stały stoły bilardowe, strefy do gry w pokera i inne tego typu. Chcąc wejść do wnętrza sali poczułam uścisk na swoim ramieniu. Zatrzymałam się i spojrzałam na właściciela ręki. Łysy mężczyzna z słuchawką w uchu ubrany cały na czarno.

- Pani do kogo?

Zapytał groźnym głosem.

- Do Nathana Laurenta, Malvina Lefebré.

Odpowiedziałam ze spokojem czując, że moi ochroniarze stoją już za mną.

- Lefebré?

Zapytał unosząc swoje brwi z niedowierzaniem.

- Ma pan problemy ze słuchem?

Powiedziałam z pewnością siebie dajac mu poczucie kim jestem. Nagle pościł moja rękę i wyprostował się.

- Proszę wybaczyć.

Powiedział. Przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Wcześniej wujek Daniel wytłumaczył mi gdzie mam iść, aby dotrzeć do biura Laurenta. Przeszłam korytarzem tuż obok głównej sali i dotarliśmy na sam koniec gdzie znajdowały się schody, które pięły się w górę. Moje szpilki odbijały się echem od metalowych stopni. Na górze był widok na całą salę przez kilka wielkich okien, dzięki czemu szum muzyki i rozmów nie docierał aż tak bardzo. Na samym końcu  przed drzwiami stało dwóch wielkich facetów. Z pewnością był to gabinet Laurenta. Podeszłam więc i spojrzałam na ochroniarzy, którzy patrzyli na mnie i na chłopaków dziwnym wzrokiem.

- Ja do Nathana Laurenta.

Powiedziałam.

- Jest zajęty.

Powiedział jeden z nich. Jakoś mało mnie to interesuje. Zrobiłam krok i zapukałam do drzwi zanim ochroniarze Laurenta zdążyli mnie odepchnać. Adrien i Philipe od razu wkroczyli do akcji.

- Łapy przy sobie.

Warknął Adrien.

- Powiedziałem, że jest zaj...

Koleś nie zdążył dokończyć, a drzwi gabinetu się otworzyły. Nathan Laurent z delikatnie rozpietą koszulą spojrzał na mnie. Dostrzegłam zaskoczenie na jego twarzy.

- Jakoś nie widzę żeby był zajęty.

Zwróciłam się do jego ochroniarza i weszłam do gabinetu przeciskając się obok Nathana. W tym samym czasie jakąś blondynka obciągnęła swoją krótką spódniczkę i spojrzała na mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem i spojrzała na Nathana.

- Wyjdź Natalio.

Polecił dziewczynie. Ona natomiast prychnęła, zabrała swoje rzeczy i wyszła mówiąc ciche.

Perfect Devil [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz