Rozdział 23

196 8 1
                                    

Po godzinie gdy wszyscy zjedli posiłek i zajęli się rozmowami, a na zewnątrz zrobiło się jeszcze bardziej ciemno, światła na sali przygasły co wzbudziło zainteresowanie gości. W delikatnym półmroku na środku sali pojawiło się kilka postaci. Ja wiedziałam co się wydarzy, a cała sceneria rozpoczynająca się od ciemności miała na celu zainteresowanie uczestników przyjęcia. Gdy światła znów się zapaliły, naszym oczom ukazała się kobieta i mężczyzna, a za nimi kilka osób z instrumentami klasycznymi. Dźwięk instrumentów echem odbił się od wysokich, bogato zdobionych ścian grając pierwsze akordy utworu La Traviata. Utwór muzyki klasycznej z operowym wokalem. Kiedy przyszła odpowiednią pora mężczyzna ubrany w elegancki flek zaczął śpiewać. Typowy męski głos operowy nieziemsko brzmiał w tym budynku. Akustyka była wprost idealna. Cały utwór był śpiewany po włoski i mimo, że trochę umiałam ten język, w taki operowy sposób zawsze trudno było mi zrozumieć słowa. Mężczyzna śpiewając, powolnie poruszał się po środku sali łapiac kontakt wzrokowy z niektórymi gośćmi. Po chwili przyszła pora na kobietę. Dość krępą, z długimi kruczo czarnymi włosami ubrana w obszerną czarną sukienkę z kryształkami.

- Ma genialny głos... Coś wspaniałego.

Usłyszałam jak babcia Inés zachwyca się śpiewaczką operową. Chociaż z tego jest zadowolona. Jednak nie można było zaprzeczyć jej słowom. Kobieta miała genialny głos, była jedną z najlepszych włoskich śpiewaczek operowych. Minęło jakieś pięć minut zanim piosenka skończyła się. Cała sala nagle rozbrzmiała gromkimi brawami dla występujących. Na środek sceny wyskoczyła niska kobieta z mikrofonem.

- Bardzo dziękujemy Federice Meyer i Diego Damaru. Wspaniały wystep. - uśmiechnęła sie dziewczyna delikatnie skinęła głową do wymienionych osób. - a teraz zapraszam wszystkie młode damy i kawalerów na parkiet, aby dotrzymać corocznej tradycji i zatańczyć taniec, który przeniesie nas do wieku osiemnastego.

Uśmiechnęła się promiennie dziewczyna i zeszła na bok sali. Zauważyłam, że kilka moich kuzynów i kuzynek wstało z krzeseł i ruszyło w stronę parkietu. Mnie jakoś się do tego nie spieszyło. Poczułam jednak jak babcia Stéphanie szturcha mnie pod stołem. Spojrzałam na nią marszcząc brwi.

- Na co czekasz?

Zapytała. Westchnęłam ciężko i przewróciłam oczami. Co roku to samo... Niechętnie wstałam z krzesła i wyszłam na środek parkietu. Od szesnastego roku życia co roku tańczę ten taniec. Tradycja dla urozmaicenia balu. Tak powtarzał tata za każdym razem gdy prosiłam go abym tam nie musiała iść. Wszystkie dziewczęta stanęły w jednym rzędzie, natomiast mężczyźni naprzeciwko. Każda dziewczyna musiała mieć partnera do tańca. Poprawiłam swoje włosy a także sukienkę i w tym momencie dostrzegłam jak ktoś staje przede mną. Uniosłam głową i zobaczyłam uśmiechającego się Laurenta.

- Czy szanowana dama zechce ze mną zatańczyć?

Zapytał delikatnie kłaniając się przede mną.

- Nie wygłupiaj się Laurent.

Zaśmiałam się.

- Ależ jak się nie wygłupiam, toż to jesteśmy w osiemnastym wieku, nieprawdaż?

Usłyszałam cichy chichot Marie, która stała obok mnie. Spojrzałam na nią i dostrzegłam, że przed nią stał detektyw Trey. Uśmiechnęłam się do niego w geście powitania. Nie wiem czy podoba mi się to jak Marie patrzy na Treya... Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na Laurenta.

- Umiesz tańczyć w ogóle?

Zapytałam specjalnie chcąc go troszeczkę wkurzyć.

- Jestem najlepszym tancerzem młoda damo.

Perfect Devil [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz