Rozdział 17

211 8 1
                                    

Pobyt w Nowym Jorku nie trwał długo. Właściwie po trzech dniach wróciliśmy do domu i pilnowałam Nathana aby nie brał substancji psychoaktywnych. Sprawa zamordowania mojego ojca wciąż jest niewyjaśniona i nie wiadomo jak długo to potrwa. Wszystko będzie w stanie pierdolonej stagnacji, której nienawidzę. Chciałabym od razu wiedzieć kto to zrobił, jak to zrobił, aby móc odegrać się na nim w taki sam sposób, dla mojego taty. Jednak nikt nie jest w stanie aż tak przyspieszyć czasu, abyśmy dostawali wszystko czego chcemy od razu. Strasznie mnie to denerwuje, aczkolwiek nic z tym nie możemy zrobić. Weszłam do domu i od razu usłyszałam krzyki dobiegające z salonu. Zmarszczyłam brwi i ruszyłam od razu do pomieszczenia słysząc wkurwioną babcię Inés.

- ... Czy ty masz problemy z agresją dziecko?! Znów go pobiłaś! Za chwilę będziesz miała kuratora na karku! Wiesz co to oznacza?!

Krzyknęła babcia stojąc nad Marią. Moja mała siostrzyczka siedziała na kanapie ze spuszczoną głową, a obok niej siedziała Donatella obgryzając swoje paznokcie.

- Dzień dobry.

Powiedziałam niepewnie gdy nastała chwila ciszy.

- No i jeszcze tej brakowało! W końcu raczyłaś się pojawić!

Krzyknęła babcia Inés intensywnie gestykulując rękami.

- Hamuj się Inés.

Warknęła babcia Stéphanie. Weszłam do salonu czując na sobie parszywy wzrok babci Inés. Jak zwykle musiała mnie osądzać o samo istnienie.

- Coś się stało?

Zapytałam spokojnym głosem.

- Pochwal się Mario co znowu zrobiłaś, twoja kochana siostrzyczka w końcu się zainteresowała czymkolwiek.

Powiedziała wkurzona babcia Inés. Wywróciłam oczami i spojrzałam na moją zapłakaną siostrę.

- Uderzyłam chłopaka.

Powiedziała cieniutkim głosem. Podeszłam bliżej i zatrzymałam się przy dość wysokiej komodzie.

- Dlaczego?

Zapytałam spokojnie, w przeciwieństwie do mojej babci Inés.

- Nazwał nas rodziną Addamsów...

- I to był powód, dla którego używa się rękoczynów?!

Krzyknęła babcia. Marie zaszlochała zaciskając swoje oczy.

- Przestań na nią krzyczeć!

Powiedziałam stanowczym głosem patrząc twardym wzrokiem na moją babcię. Zaskoczona spojrzała na mnie.

- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać gówniaro!

Krzyknęła. Zauważyłam, że zaczęła się robić purpurowa na twarzy.

- Nie jesteś jej matka aby robić takie wywody co powinno się robić, a czego nie.

Powiedziałam. W kilku krokach babcia podeszła do mnie i zamachnęła się. Nie dotknęła mnie, gdyż ja złapałam jej rękę i wykręciłam w drugą stronę. Ból zapanował na jej twarzy. Wykrzywiła twarz rozchylając usta. 

- Wyjdź.

Warknęłam patrząc jej prosto w oczy. Nie będziesz znów krzyczeć na moją siostrzyczkę suko.

- Kim jesteś żeby tak do mnie mówić!

Krzyknęła prosto w moja twarz. Jeszcze bardziej ścisnęłam jej rękę w wrażliwym punkcie.

- Jestem Capo więc masz się mnie słuchać, wynoś się.

Warknęłam i puściłam jej rękę. Odsunęła się o krok i zaczęła masować bolące miejsce.

Perfect Devil [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz