Była pierwsza w nocy. Przemierzałam szybkim krokiem metalowe schody idąc prosto do gabinetu Nathana. On też miał dzisiaj dostawę. Nie odbierał telefonu więc są dwie opcje, albo śpi - co jest mało prawdopodobne - albo jest w biurze. Wygrała ta druga opcja. Już wiedziałam o tym rozpoznając jego Porsche na parkingu. Zatrzymali mnie jego ochroniarze tuż przed drzwiami gabinetu.
- Lepiej żebyś tam nie wchodziła.
Powiedział jeden z nich.
- Dlaczego?
Zapytałam unosząc brwi.
- Ma gościa.
Odpowiedział z udawanym przekonaniem, jednak jego wzrok na sekundę uciekł do jego kolegi obok.
- Kto to?
Zapytałam ponownie.
- Nie możemy ci powiedzieć.
Powiedział drugi koleś. Przestań mnie wkurwiać. Bez cienia namysłu wyrwałam jedna ze swoich rąk z uścisku ochroniarza i nacisnęłam na klamkę. Weszłam do gabinetu i od razu stanęłam jak wryta. Poczułam jak wnętrze rozrywa się na miliony kawałków. Nathan siedział na fotelu za biurkiem z przymkniętymi oczami i odchyloną głową. Jego dłoń spoczywała na głowie jakiejś blondynki. Jego jęki odbijały się od ścian gabinetu. Laska opierdalała mu gałę, a ten idiota nawet mnie nie zauważył. Podeszłam do nich i chwyciłam mocno za blond kłaki. Pociągnęłam głowę blondynki do góry, a ona pisnęła przestraszona. Wstała ma nogi jednak nie ustała zbyt długo. Zacisnęłam piesc i uderzyłam prosto w jej szczękę najprawdopodobniej wybijając ją z zawiasów. Dziewczyna z krzykiem upadła na podłogę.
Spojrzałam na Nathana, który patrzył na mnie przestraszonym i zamglonym wzrokiem. Jebany ćpun. Nathan już otworzył usta aby coś powiedzieć, ja natomiast zamachnęłam się drugi raz i przyjebałam prosto w nos tej kanalii.
- Kurwa...
Syknął. Odwróciłam się i wyszłam z gabinetu. Obraz stał się rozmazany, cudem w całości zeszłam po schodach i wybiegłam z budynku. Moi ochroniarze czekali przy swoim samochodzie, a widząc mnie od razu zaczęli pytać co się stało. Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie powiedzieć czekokolwiek w normalny sposób. Ogromna gula zatrzymała się w moim gardle. Wsiadłam do samochodu i zobaczyłam jak Nathan wybiega z budynku pędząc w moją stronę. Nie zdążył dobiec nawet do maski samochodu. Szybko wycofałam z parkingu i wcisnęłam gaz do dechy powodując, że mój Mercedes wyjechał z piskiem opon. Jazda samochodem przez łzy była trudniejsza niż mi się wydawało kiedykolwiek. Jechałam główna drogą w stronę domu ponad 100 km na godzinę. Nagle w całym samochodzie rozbrzmiał dzwonek telefonu. Adrien. Wcisnęłam zielona ikonkę jednak nie odezwałam się.
- Malvino nie warto prowadzić w emocjach, zwolnij, a najlepiej zatrzymaj się.
To co mówił było racjonalne, jednak czy ja byłam teraz zdolna do takiego myślenia?
- Adrien ma rację, zatrzymaj się.
Powiedział Phelipe. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Mieli rację, mogę spowodować niechciany wypadek, a rodzina mnie potrzebuje. Zdjęłam nogę z gazu. Samochód zwalniał z każdym metrem aż w końcu zatrzymałam się na poboczu. Odpięłam pasy bezpieczeństwa i oparłam się o fotel. A ja ci wierzyłam, że mnie pokochałeś... Że naprawdę coś dla ciebie znaczę. Drzwi po mojej lewej otworzyły się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Phelipe ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Może poprowadzę?
Zaproponował niebywale spokojnym głosem. Przełknęłam gęstą śline i skinęłam głową. Gorące łzy spływały po policzkach niczym jak woda z kranu. Mimo tego postarałam się zachować równowagę gdy przesiadłam się na miejsce pasażera. Zapięłam pasy i oparłam głowę o zagłówek. Do mojej głowy zaczęły napływać myśli różnej maści. Dlaczego nikt nie jest w stanie szczerze mnie pokochać? Co zrobiłam źle? Co jest ze mną nie tak? Czy jestem aż tak straszna? Dlaczego on to zrobił? Czy naprawdę nie kochał choć przez chwilę?
CZYTASZ
Perfect Devil [+18]
RomanceDruga część trylogii ,,Perfect" Malvina Lefebré jest córka znanego Francuskiego przedsiębiorcy. Po jego śmierci jest zmuszone przejąć jego biznes, dzięki któremu poznaje przystojnego bruneta. Jak się potoczy ich historia?