10

500 20 1
                                    

Noc minęła mi koszmarnie. Byłam nie wyspana, obolała i wyglądałam jakby mnie pies połknął, a potem wyrzygał.

Wijąc się z łóżka jak jakaś niepełnosprytna, doszłam do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Przeszłam przez drzwi i skręciłam do lustra, które nie pokazało mi najpiękniejszej osoby po wypowiedzeniu: lustereczko, powiedz przecie. Kto jest najpięknieszy w świecie?  

Dupa kurwa, pokazało tylko jakieś straszydło z worami pod oczami, gniazdem na głowie i odbitą poduszką na połowie twarzy, która miała rzekomo symbolizować dobry sen, ale jakoś średnio szło jej sprawdzanie się.

Postarałam się, aby rozczesać włosy i umyć twarz tak żeby nie sprawić sobie dużego bólu. Było bardzo ciężko, w szczególności, że guz był większy i boleśniejszy.
Po rozczesaniu włosów i spięciu ich w luźny kucyk, umyłam twarz po czym nałożyłam maskarę na rzęsy, zrobiłam czarne kreski w kącikach  oczu, na usta nałożyłam delikatnie różowy błyszczyk, a brwi ułożyłam na żel. Wory pod oczami musiałam zakryć korektorem, aby nikogo nie przestraszyć swoim wyglądem. Gdy już miałam twarz miałam ogarniętą, zostało mi ubranie się.
Trudniejsza sprawa.
Postawiłam na luźne ciuchy. Ubrałam podkreślające moje krągłości, granatowe spodenki i białą, w prążki bluzkę która idealnie bez problemu przeszła przez moją głowę, nie robiąc mi przy tym krzywdy.

  Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie mój przyjaciel.

- Cześć bidulko. Jak się czujesz? - zrobił maślane oczy i podszedł bliżej, żeby mnie przytulić.

- Jest lepiej niż wczoraj, ale dalej bardzo boli. Chociaż już mi tak w głowie nie szumi.

- Siadaj sobie, zrobiłem dzisiaj na śniadanie pancake z owocami i syropem klonowym.

- Jezu jesteś najlepszy! Takie pyszności z samego rana to marzenie.

- Ze mną marzenia się spełniają. - położył swoją dłoń na środku klatki piersiowej i patrząc przed siebie odstawił krótką grę aktorką.

- Rzecz jasna, mój drogi. Siadaj ze mną i jedz te dobroci.

Zasiedliśmy przy stole i rozkoszowaliśmy się tym, co mamy na talerzach. Po zjedzonym posiłku i ogarnięciu naczyń, poszłam na górę umyć zęby i zabrać potrzebne rzeczy do torebki. Nie obeszło się bez silnych tabletek przeciwbólowych.
  Gdy już wszystko miałam spakowane, ruszyłam w kierunku wyjścia, w którym zatrzymał mnie Aiden.

- Rosie, ja ciebie zawiozę do pracy. Odbiorę również. Jeśli będziesz się źle czuła, dzwoń, przyjadę po ciebie i pojedziemy do lekarza. - mówił będąc tak przejętym, że aż mi się go szkoda zrobiło.

- Dobrze, to chodźmy bo się spóźnię.

Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać i obrażać. Wiedziałam, że się troszczył i po prostu martwił o mój stan. Nie wątpiłam w to jakiego stracha mi napędziłam upadając bezwładnie na zimną podłogę.

Otworzył mi drzwi ganiając przy mnie jakbym była conajmniej z porcelany. Słodki był i bardzo opiekuńczy, ale aż za bardzo w niektórych momentach. Wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej.

Mój przyjaciel podrzucił mnie pod samo wejście do firmy abym nie miała dużego dystansu do pokonania. Wysiadając pożegnałam się szybkim całusem w policzek i krzyknięciem „pa" na odchodne.

Wchodząc do firmy przy wejściu, jak co dzień przywitała mnie Anna.

- Dzień dobry! Jak się masz? - zapytała rozpromieniała.

- Rosalie! Super, że cię widzę. Mam ploteczki! - krzyknęła Mia, gdy mnie spostrzegła. - Mam nadzieję, że nie masz planów na lunch.

- Cześć Anno, odpowiadając na twoje pytanie; jakoś trzymam się. - odpowiedziałam dziewczynie, której przerwała niegrzecznie Mia. Nie brałyśmy tego do siebie, bo wiedziałyśmy jaka jest wybuchowa i zdążyłyśmy się do tego przyzwyczaić. Tym razem zwróciłam się do Mii.
- Cześć Mia. Wiem, że napewno zamówię coś do biura. Jeśli miałabyś ochotę to możesz przyjść do mnie. Zjemy razem i poplotkujemy.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz