38

318 18 9
                                    

Około trzy godziny później wszyscy siedzieliśmy na kanapie w salonie. Moje odprężenie trwało do momentu aż weszłam do domu. Wtedy wszystko szlag trafił i jedyne co wyniosłam z tego spa to nowe paznokcie.
Pani, która je robiła była niewyobrażalnie delikatna podczas pedicure, co mi bardzo zaimponowało, bo bardzo się bałam, że zrobi zbyt gwałtowny ruch i ześlizgnę się z bólu z fotela.

Oglądaliśmy jakiś film. Nie miałam pojęcia jaki tytuł i o czym był, bo średnio mogłam się skoncentrować na czymkolwiek.
Postanowiłam pójść na ogród i pooddychać trochę świeżym powietrzem, może też z psiakami się pobawić.

- Idę na ogród. - oznajmiłam i wstałam zostawiając dwójkę rodzeństwa.

- W porządku. - odpowiedziała kobieta dalej oglądając w skupieniu lecący w tle film.

Podeszłam pod altankę i usiadłam na drewnianej ławce wpatrując się w latające po ogrodzie małe ptaszynki.
Ich śpiew uspokajał mnie i wprowadzał w stan melancholii.

Nagła ochota na usłyszenie mojego przyjaciela zalała całe moje ciało drażniąc oczy poprzez napływające do nich powolne łzy.
Niemiłosiernie za nim tęskniłam i czułam pustkę bez obecności tego świrusa obok.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni mieszczącej się w sukience i wystukałam odpowiedni numer.
Z moich obliczeń wynikało, że była u niego około dziewiąta rano, więc Aiden powinien już nie spać i szykować się do pracy.

Ledwie zdążył odebrać, a już zagadnęłam jak poparzona.
- Halo?

- Cześć, młoda. Coś się stało? - zapytał smutnym tonem.

Wiedziałam, że było mu ciężko z naszą rozłąką, i gdy tylko mnie słyszał, załamywał się dwa razy bardziej. Mnie również to bolało i codziennie rozmyślałam o tym jak się czuje, czy się wyspał, zjadł śniadanie i czy wszystko u niego w porządku. Ten człowiek stanowił moją całość. Był częścią mnie bez, której nie potrafiłam w pełni funkcjonować, a nagłe rozdzielenie nas pozostawiając kilka tysięcy kilometrów od siebie najzwyczajniej w świecie było ciosem poniżej pasa.

- Stęskniłam się za tobą. Masz chwilę na rozmowę?

- Jasne, właśnie szykuję się na sesję. Jak się czujesz? - jego głos stopniowo się rozweselał lecz w dalszym ciągu był jakby nie obecny. Bolało mnie to.

- Dobrze, ale nasza rozłąka z dnia na dzień coraz bardziej mnie dobija. A ty jak się czujesz? Wyspałeś się? Mam nadzieję, że jesz właśnie śniadanie. Bez niego nawet nie próbuj z domu wychodzić. - zagroziłam lekko zaostrzonym tonem.

Zawsze powtarzałam, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Obiad nie musi być duży, a kolacja może być zbędna, ale bez śniadania nie wychodzi się z domu tym bardziej w tak upalny dzień.

- Zjadłem już, wyspać się nie wyspałem, ale tragedii nie ma, a czuć się czuję chujowo. Dobija mnie fakt, że ciebie tu nie ma. Jest tu tak bardzo pusto bez twojej obecności, że chce mi się płakać gdy nie słyszę twojego śmiechu, narzekania i wygłupów.

Oczu pociły się w zawrotnym tempie podlewając strumykami pomalowane rzęsy. Tak bardzo mnie bolały jego słowa, a wspomnienie o jego odczuciach i rozterkach jeszcze bardziej wprawiało mnie w poczucie winy.

Obwiniałam się za swoje zachowanie, bo zaczynałam jak głupia tęsknić za Williamem. Martwiłam się o niego i praktycznie cały czas o nim myślałam. Myślałam nad tym czy żyje, jest cały, czy coś mu się stało i czy w ogóle wróci do domu. Nie powinnam darzyć tego mężczyzny swoim zainteresowaniem lecz nie miałam nad tym wpływu. Mój rozum podpowiadał mi, że mam się ogarnąć i rozmyślać plan ucieczki, a serce krzyczało, abym została i z cierpliwością czekała aż wróci do domu.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz