31

357 17 19
                                    

Ogarnięcie z powrotem tych ciuchów, które wywaliłam do worka zajęło mi nawet lepiej niż godzinę zważając na to, że wszystko robiłam na jednej nodze i czasem z pomocą kul ortopedycznych. Gdy już całość była posprzątana, chciałam wyjść na balkon, już miałam otwarte drzwi i w tym momencie wszedł William.

- Co ty robisz?

- Chciałam wyjść na balkon zaczerpnąć trochę powietrza, bo duszno tu. Coś nie tak? Czy tego też mi nie wolno?

Może i byłam dla niego wredna, nie miła i irytująca, ale poniekąd zasłużył na to. Mógł mieć spokojne życie i nie porywać nikogo, a to że trafił na mnie to mu mogę tylko współczuć.

- Oczywiście, że ci wolno. Nie bądź już na mnie zła, chyba sobie wyjaśniliśmy tę kwestię? - podszedł do mnie pomagając mi wejść na balkon i usiąść na podwieszonym fotelu.

Sam usiadł obok na nie dużej kanapie i przyglądał mi się intensywnie.

- Wielu kwestii nie mamy wyjaśnionych, a bardzo bym się w końcu chciała dowiedzieć. - wywróciłam oczami i odłożyłam kule obok fotela.

- Wszystko ci powiem, przynajmniej się postaram tylko daj mi czas. Po powrocie dowiesz się prawdy. - jego mina zrzedła i zaczął nerwowo bawić się palcami jakby to, co miał mi powiedzieć go przerażało. W tym momencie mnie również dopadło złe przeczucie.

- Okej.

Nic więcej nie powiedziałam, po prostu odwróciłam wzrok w stronę budy, przed którą psiaki bawiły się w najlepsze, a ich rodzice przyglądali się im spokojnie wygrzewając w słońcu.

- Masz na coś ochotę? Zrobilibyśmy jakieś dobroci na kolację.

Miałam chyba przesłuchy. Na pewno źle zrozumiałam. On by nie zaproponował, żebyśmy zrobili coś r a z e m. Przecież ma tyle pracy, a później musi znowu pracować i mieć we mnie wyjebane. Tak właśnie było, przesłyszało mi się.

- Słucham? - odwróciłam do niego głowę napotykając na sobie wwiercające spojrzenie mężczyzny.

- Zapytałem się; co byś chciała zjeść na kolację? - jego kącik ust lekko powędrował ku górze dalej intensywnie wpatrując się w moje oczy.

Odchrząknęłam zdając sobie sprawę, że dobrze usłyszałam.

- Nie wiem, tak szczerze. Przez to wszystko, co się dzieje nie mam apetytu.

- Dobrze wiesz, jak się to ostatnio skończyło. Musisz jeść, nie każe ci pochłaniać dużych porcji, ale takie, żebyś się najadła i nie zagłodziła.

Jego uroda współgrająca z troską była zabójcza. Był przystojny, a gdy okazywał uczucia stawał się tak bardzo pociągający, że musiałam założyć nogę na nogę, aby uspokoić swoje popędy.
No nie! Boże, co ja ci zrobiłam?!

- W takim razie zjadłabym grzanki z awokado.

- Świetnie, za pół godziny zaczniemy robić. Muszę jeszcze tylko wygonić Noah z domu i będzie idealnie.
- wywrócił oczami i się zirytował na wspomnienie o jego przyjacielu lecz po chwili na jego twarzy pojawił się szczery i przepiękny uśmiech ukazujący szereg prostych białych zębów. Mogłabym się w ten obraz wpatrywać godzinami, jak nie dniami...

- Co masz na myśli „idealnie"?

Zaciekawiło i jednocześnie zaniepokoiło mnie to stwierdzenie, więc wolałam się dopytać zanim wpakuję się w jakąś nieprzyjemną sytuację.
Za dużo brudnych myśli.

Moja ręka świerzbiła mnie, aby przywalić sobie plaskacza w czoło za nieokrzesane snucie historii, ale wyszło by na to, że jestem jakaś niedorozwinięta albo mam schizofrenię.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz